sobota, 6 lutego 2016

"Sąsiedzi naziści" Eric Lichtblau

"Poszliśmy do łóżka z nazistami, licząc na to, że pomogą nam rozpracować Sowietów. Płaciliśmy im pensje i premie, wynagradzaliśmy ich luksusowymi dobrami, tymczasem w większości przypadków nie dostawaliśmy prawie nic w zamian."
Eric Lichtblau w rozmowie z Piotrem Milewskim 
Newsweek Historia 11/2015

foto: archiwum własne

W książce "Sąsiedzi naziści" Eric Lichtblau ukazuje jak Ameryka stała się rajem dla uciekających po wojnie z Europy nazistów. Ludzie Hitlera nie mieli najmniejszych problemów z dostaniem się do Stanów Zjednoczonych, część z nich posługiwała się fałszywymi dokumentami, ale wielu nie kryło swoich związków z partią, a wręcz chełpiło się przynależnością do NSDAP. W ucieczce naukowcom, lekarzom, oficerom pomagali ludzie Kościoła, Czerwony Krzyż, CIA. Po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych więźniowie tam zgromadzeni jeszcze przez długi czas nie mogli się swobodnie poruszać, musieli czekać na możliwość wyjazdu za granicę, ich koszmar trwał nadal, żyli w skandalicznych warunkach. Natomiast ich oprawcy wymykali się w zasadzie bez problemów z wyzwalanych terenów, wystarczyło mieć coś do zaoferowania, przynajmniej teoretycznie. W cenie była wiedza na temat technologii, zaplecza militarnego, doświadczenie w eksperymentach medycznych, informacje na temat Związku Radzieckiego. Potrzeba walki z komunizmem była tak silna, że CIA zapominała o przeszłości swoich nowych sojuszników, na potrzeby uzasadnienia przemycenia takich ilości zbrodniarzy wojennych (mowa tu o ok. 10 tys. nazistów) ukuto nawet termin "pomniejsze zbrodnie wojenne". Moralność, sprawiedliwość, poczucie odpowiedzialności, zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy to były w tamtym czasie, jak się okazuje, puste frazesy. Na początku 1945 roku Allen Dulles, późniejszy dyrektor CIA, spotkał się w Szwajcarii z Karlem Wolffem, generałem Waffen SS. Już wtedy, jeszcze przed kapitulacją Niemiec, w głowie ambitnego amerykańskiego agenta zrodził się plan. Zamierzał on ocalić wysokich rangą przywódców nazistowskich przed karzącym mieczem sprawiedliwości, wykorzystać ich wiedzę i uczynić ich sprzymierzeńcami w nowej wojnie, jaką USA toczyły z ZSRR. Karl Wolff, Otto von Bolschwing, John Demianiuk, Tom Soobzokov, Hubertus Strughold (nazywany "ojcem medycyny kosmicznej"), Wernher von Braun, Arthur Rudolph czy Johann Breyer to tylko niektóre nazwiska zbrodniarzy wojennych przewijających się na kartach tej książki. Obok tych odrażających postaci pojawiają się ludzie, którzy walczyli o ujawnienie prawdy na temat ich przeszłości, tacy jak Chuck Allen, Tonny DeVito, kongresmenka Elizabeth Holtzman, Jeff Mausner czy Eli Rosenbaum. Rząd Stanów Zjednoczonych dopiero około sześćdziesiąt pięć lat po wojnie zaczął otwarcie mówić o tym, że Ameryka zamiast stanowić azyl dla poszkodowanych stała się domem i schronieniem dla prześladujących. Począwszy od 2000 roku stopniowo odtajniano akta CIA i Pentagonu dotyczące okresu powojennego. Te dokumenty stanowią pokaźną część bibliografii, którą posługiwał się Eric Lichtblau, zdobywca Nagrody Pulitzera, pisząc swoją książkę. Autor korzystał ponadto z wywiadów z osobami prowadzącymi śledztwa przeciwko nazistowskim zbrodniarzom w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, z pracownikami Departamentu Sprawiedliwości, prokuratorami, rozmawiał też z dziećmi niektórych oskarżonych. Polecam lekturę "Sąsiadów nazistów", to bardzo dobrze napisana, zawierająca ważne informacje książka, którą czyta się jak dreszczowiec polityczny, z tym, że scenariusz napisało w tym wypadku życie, o czym należy pamiętać.
Nie tylko Stany Zjednoczone przymykały oko na działalność zbrodniarzy wojennych, dość wspomnieć dr Heinricha Grossa, austriackiego psychiatrę, neurologa i lekarza rodzinnego, który podczas wojny kierował kliniką Spiegelgrund. Dokonywano tam makabrycznych eksperymentów na dzieciach, torturowano je, poddawano eutanazji. Po wojnie Gross został szanowanym biegłym sądowym, nigdy nie przyznał się do winy (choć na sali sądowej spotkał swoją niedoszłą ofiarę, która go rozpoznała), zmarł spokojnie w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat. O tym, co działo się  za murami Spiegelgrund opowiada z kolei najnowsza książka Steva Sem- Sandberga - "Wybrańcy".

foto: archiwum własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz