czwartek, 31 sierpnia 2017

„Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy” Paweł Reszka

„Praca nasza to jest walka ze śmiercią. Co może się porównać z pracą lekarza? Czy praca na roli, czy w fabryce, czy "zajęcie" urzędnika, kupca, rzemieślnika nawet żołnierza? Każda myśl tutaj, każdy krok, każdy czyn, musi być zwyciężaniem ślepych i strasznych sił natury.” 
„Ludzie bezdomni” Stefan Żeromski 

foto: Wydawnictwo Czerwone i Czarne


Paweł Reszka, wielokrotnie nagradzany dziennikarz, obecnie związany z redakcją Newsweeka postanowił zastosować metodę znaną z reportaży Güntera Wallraffa, wcielił się w sanitariusza i zatrudnił w szpitalu, aby obserwować od wewnątrz działanie systemu, który od wielu lat uważany jest niewydolny, bezduszny wręcz, stojący na straży publicznych pieniędzy a za nic mający zdrowie i życie pacjenta. 

„Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy” to wstrząsający reportaż dotyczący patologii systemu ochrony zdrowia w Polsce. Winne tej dramatycznej sytuacji są przede wszystkim kolejne ekipy rządzące, dla których problem służby zdrowia jest czysto teoretyczny, werbalny, dobrze się sprzedaje w postaci obietnic wyborczych. Rzeczywistość jest tymczasem przerażająca, brakuje miejsc w szpitalach, sprzętu, lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy, w systemie brak przede wszystkim pieniędzy, w tym funduszy na godziwe wynagrodzenia dla personelu medycznego. Lekarze pracują w kilku miejscach naraz, często po kilkadziesiąt godzin bez przerwy, zdarza się, że liczba przepracowanych w miesiącu godzin często przekracza trzysta. Gdzie w tym miejsce na odpoczynek, na rodzinę, na życie? 

Zmienił się również stosunek pacjentów do lekarzy. Cały czas pokutuje przekonanie, że zawód ten wiąże się z ogromnymi zarobkami, że wędrówka młodych medyków od jednego do drugiego miejsca pracy powodowana jest chciwością, chęcią szybkiego dorobienia się. To bzdura. Pacjenci są coraz bardziej roszczeniowi, wymagają wiele, gdyż są przekonani, że w publicznej służbie zdrowia wszystko im się należy, od ręki, bez oczekiwania (to echa systemu Siemaszki). Ponadto często źródłem informacji chorego bywa internet, teksty tam zamieszczone traktują jak prawdy objawione dopatrując się w lekarskiej diagnozie złej woli, czy wręcz oszustwa. Sami lekarze są przemęczeni, sfrustrowani, gburowaci, nie mają czasu tłumaczyć dokładnie pacjentom procedur i podjętego leczenia. Ma to miejsce zwłaszcza na szpitalnych oddziałach ratunkowych, gdzie liczy się czas. Często pacjenci nie rozumieją, że SORy to miejsca ratowania życia, że stan pacjenta determinuje kolejność udzielania pomocy. Tak więc chory, który przychodzi na zdjęcie szwów, gipsu lub wykonać podstawowe badania (w przychodni czas oczekiwania może być bardzo długi albo może natrafić na wyczerpane limity) musi liczyć się z wielogodzinnym oczekiwaniem. 

Kolejnym problemem są procedury i konieczność wykonywania działań administracyjnych przez lekarzy, tony dokumentacji, każda decyzja musi być potwierdzona zleceniem, wszystko musi się znaleźć w historii choroby pacjenta oraz w systemie elektronicznym. Z tego powodu i tak już ograniczony czas przeznaczony na badanie i diagnozowanie pacjenta staje się jeszcze szczuplejszy. Mało tego, w szpitalach często oddelegowuje się do tych czynności młodych, niedoświadczonych lekarzy, który przecież nie po to pojawili się na oddziale. Mieli się uczyć, a tymczasem toną w dokumentacji. Paweł Reszka pisze też o zatrważających brakach kadrowych, które doprowadziły do tego, że zdarzają się sytuacje, w których zaledwie jeden lekarz podczas dyżuru odpowiada za cały szpital. Procedury zlecane przez lekarzy pacjentom nie zawsze są wykonywane, również z powodu braków personelu. 

W sytuacji, gdy lekarz obarczony jest tyloma obowiązkami trudno się dziwić, że nie uśmiecha się od ucha do ucha i nie przemawia czułym głosem do pacjenta. Sytuacja jest patowa, bo chorzy też mają prawo do zmęczenia, frustracji, a przede wszystkim do świadczeń zdrowotnych na najwyższym poziomie wykonywanych przez przytomnego, wypoczętego lekarza, który nie martwi się, że wygeneruje zbyt wysokie koszty dla szpitala, tylko dba o leczenie zgodnie z najnowszą wiedzą i sztuką lekarską. Być może trzeba by było wprowadzić dodatkowe opłaty za podstawowe badania czy usługi lekarskie, niewielkie, ale na tyle odstraszające, że wszystkim tym, którzy przychodzą do przychodni w celach towarzyskich i na pogaduszki odechciałoby się takich wizyt. 

Powołanie powołaniem, służba służbą, ale lekarz jest takim samym człowiekiem jak my. Ma prawo do odpoczynku, do życia osobistego, może mieć gorszy dzień czy zły humor. W naszym interesie leży zapewnienie lekarzom takich warunków pracy, żeby nie musieli zasuwać po trzysta godzin w miesiącu. Moje doświadczenia ze służbą zdrowia są na szczęście w większości pozytywne, i to i jako pacjenta, i jako uczestnika systemu, także pełniącego zawód zaufania publicznego. Może oprócz pieniędzy przydałoby się trochę więcej empatii tak ze strony lekarzy, jak i ze strony pacjentów? Zachęcam do lektury reportażu „Mali bogowie”. Po tej książce z pewnością spojrzycie inaczej na nasz system opieki zdrowotnej. 

„Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy” Paweł Reszka 
data wydania: 11 kwietnia 2017 
ISBN: 9788377002827 
liczba stron: 294

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz