czwartek, 23 lipca 2015

„Heban” Ryszard Kapuściński

„Afryka to tysiące sytuacji. Najróżniejszych, odmiennych, najbardziej sobie przeciwnych. Ktoś powie: - Tam jest wojna. I będzie miał rację. Ktoś inny: - Tam jest spokojnie. I też będzie miał rację. Bo wszystko zależy od tego – gdzie i kiedy.” 
„Heban” Ryszard Kapuściński 

foto: archiwum własne

W „Hebanie” cesarz reportażu zabiera nas w głąb Czarnego Lądu. Autor swą podróż rozpoczyna w Ghanie, w '58 roku, następnie odwiedza między innymi: Ugandę, Zanzibar, Nigerię, Etiopię, Rwandę, Kongo, Sudan, Somalię, Senegal, Liberię, Kamerun. Czytelnik za sprawą tego wyjątkowego reportażu poznaje kontynent w momencie, gdy odchodzi w zapomnienie epoka kolonializmu, a do głosu dochodzą dążenia niepodległościowe poszczególnych państw. Kapuściński mistrzowsko opisuje ferment polityczny, życie zwykłych ludzi, w te opowieści wplata swoje fascynujące przygody. W „Hebanie” przemiany polityczne, które tak interesowały autora zajmują, w przeciwieństwie do zbioru reportaży „Gdyby cała Afryka...”, nieco mniej miejsca w porównaniu z opisami przyrody, codziennego życia, samego trudu podróży. To, co zasługuje na uwagę, to niesamowity szacunek jakim Kapuścinski darzy opisywanych ludzi, stara się odrzucić europejski sposób postrzegania afrykańskiego kontynentu, nie ocenia, docieka, próbuje zrozumieć, zarówno polityków i ich motywy, jak i przyjaciół, których spotyka podczas wędrówki. Nie boi się mówić głośno o dzielących nas różnicach, o tym jak biali ludzie przyczynili się do zagrabienia, zniszczenia, wyeksploatowania Czarnego Lądu kosztem autochtonów. W swej książce porusza problem niewolnictwa, apartheidu, opowiada o przewadze kolektywizmu nad indywidualizmem w zorganizowanych społecznościach afrykańskich („tylko w zgodnej gromadzie można było stawić czoło piętrzącym się tu nieustannie przeciwnościom natury”). 

foto: Pixabay
Przygody autora ze stadem bawołów czy spotkanie z egipską kobrą, opowieści o lwach- mordercach, o cmentarzyskach słoni, o walce z malarią, a potem gruźlicą, liczne anegdoty, nie pozwalają oderwać się od lektury. Ciekawy jest fragment dotyczący magii i rodzajów czarowników. Złowrogi witch, który mocą samego tylko umysłu jest w stanie rzucić urok na odległość, nawet na drugi koniec kontynentu kontra sorcerer – zawodowy czarownik, charakterystycznie przyodziany, korzystający z obrzędów, rytuałów, spisanych zaklęć, tajemnych mikstur. 

foto: Pixabay


Miłośników książek z pewnością zachwyci historia Onitshy, gdzie powstał Onitsha Market Literature, własny rynek książek. Tu tworzyli i żyli liczni nigeryjscy pisarze, miały swe siedziby tuziny wydawnictw posiadających własne księgarnie i drukarnie. Tematyka tych książek jest zaiste wszechstronna – poradniki, romanse, powieści obyczajowe, poematy, komedie. Literaci z Onitshy uważali, że książka przede wszystkim musi przynosić pożytek. Co ciekawe, jeśli kogoś nie było stać na kupienie jakiegoś tomu albo nie potrafił czytać zawsze mógł za darmo wysłuchać fragmentów książki podczas wieczorów autorskich. Nie mniej interesujące są opowieści o Tuaregach, królestwie Ashanti czy rozdział zatytułowany „Wykład o Ruandzie”. Prosty język, którym autor stara się tłumaczyć zawiłości polityczne oraz zwyczaje miejscowej ludności, a zarazem piękne, niemal poetyckie opisy fauny i flory nie pozostawią żadnego czytelnika obojętnym wobec tej lektury. I choć w swojej książce „Kapuściński non-fiction” Artur Domosławski zarzuca Kapuścinskiemu nadmierne koloryzowanie, mijanie się z faktami, brak obiektywizmu, stara się „odbrązowić” portret mistrza, dla mnie Ryszard Kapuścinski na zawsze pozostanie cesarzem reportażu. Polecam. Na koniec cytat, który doskonale przedstawia stosunek ludzi białych do Afryki i pytanie czy coś się przez te wszystkie lata zmieniło? 

„Obraz Afryki jaki ma Europa? Głód, dzieci- szkieleciki, sucha spękana ziemia, slumsy w mieście, rzezie, AIDS, tłumy uchodźców bez dachu nad głową, bez odzienia, bez lekarstw, wody i chleba. Więc świat śpieszy z pomocą. Jak w przeszłości, tak i dziś Afryka jest postrzegana przedmiotowo, jako odbicie jakiejś innej gwiazdy, jako teren i obiekt działania kolonizatorów, kupców, misjonarzy, etnografów, wszelkich organizacji charytatywnych. Tymczasem, poza wszystkim, istnieje ona dla siebie samej, w sobie samej, wieczny, zamknięty, osobny kontynent, ziemia gajów bananowych, nieforemnych poletek manioku, dżungli, olbrzymiej Sahary, z wolna wysychających rzek, rzednących lasów, chorych, monstrualnych miast - obszar świata naładowany jakąś niespokojną i gwałtowną elektrycznością.”
"Heban" Ryszard Kapuściński

foto: Pixabay

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz