czwartek, 15 stycznia 2015

“Troje” Sarah Lotz

foto: archiwum własne
Niesamowita, trzymająca w napięciu powieść sensacyjna. Ponadto książka w książce i o wiele, wiele więcej. W pewien czwartek, nazwany później Czarnym Czwartkiem, w różnych zakątkach globu rozbijają się cztery samoloty. W wyniku tych katastrof giną prawie wszyscy pasażerowie, za wyjątkiem trójki dzieci. Znana dziennikarka- Elspeth Martins podejmuje się dokonania analizy fenomenu Trojga. Na oczach czytelników powstaje książka o tym, jak pewne, trudne do wyjaśnienia wydarzenia, zamieniają się w szereg niebezpiecznych teorii spiskowych. Ludzie, którzy nie potrafią racjonalnie wytłumaczyć tych katastrof i dziwnego zachowania ocalałych dzieci mnożą liczne, nieprawdopodobne wizje wypadków- czy to biblijna Apokalipsa, czy może atak Obcych, spisek rządowy czy czysty przypadek? Pazerność, brak skrupułów, żądza sławy niektórych bohaterów powieści sprawiają, że z fenomenu robi się prawdziwy cyrk. Dzieci, chronione są jedynie przez najbliższych (nie do końca skutecznie, jak się później okazuje, ale ciii...). Reszta świata pogrąża się w religijnej wojnie, szerzą się konflikty, podsycane przez samozwańczych pastorów, którym pieniądze zastąpiły zdrowy rozsądek. Autorka bardzo dobrze pokazuje jak wielkie kulty rodzą się ze strachu, jak łatwo fanatyzm znajduje niszę, wśród przerażonych ludzi, którzy nie umiejąc znaleźć rozsądnego wytłumaczenia zaistniałych wydarzeń poddają się kłamliwej ideologii, pozwalają sobą sterować. Inna sprawa, że w zasadzie jak jakiś kaznodzieja czy też przewodniczący stowarzyszenia ufologów się uprze, to każde zdarzenie- seria katastrof promów, zamachy terrorystyczne, awaria elektrowni jądrowej, katastrofy lotnicze, anomalie pogodowe może uznać za zwiastuny zbliżającego się końca świata, żeby następnie strachem, terrorem siać popłoch u „wiernych”. Fascynująca w tej książce jest nie tylko historia i jej konsekwencje (chociażby nowe sojusze polityczne, rozpad pewnych koalicji, ale ciii...), ale też doskonały pomysł na budowę powieści. Teksty autorki przeplatane są wycinkami z gazet, fragmentami czatów internetowych, transkrypcji telefonicznych rozmów, konferencji przez Skype'a, zapisów z jednej z czarnych skrzynek. Autorka przytoczyła nawet fragment protokołu z sekcji zwłok. Początkowo nie mogłam się w tym odnaleźć- fragment rozdziału jakiegoś tam, później zapis wywiadu, artykuł prasowy, ale w miarę jak brnęłam dalej nie mogłam się oderwać od tej książki. Taki suchy zapis faktów tworzący iluzję bałaganu ma za zadanie uwiarygodnić reporterską pracę Elspeth Martins, o której pisze Sarah Lotz. Dla mnie ta lektura była przyjemnością, ani przez chwilę się nie nudziłam. Polecam.

1 komentarz:

  1. Mnie również wciągnęła książka Lotz. Poza tym warto wspomnieć, że powieść miała bardzo ciekawą akcję marketingową skierowaną do blogerów. Otrzymywali oni w czarnych kopertach pierwszy rozdział książki i informacją, że wszystko jest tajne. Aktualnie podobną akcję prowadzi Akurat z książką "Wiem o tobie wszystko".

    OdpowiedzUsuń