wtorek, 12 stycznia 2016

"Chrystus z karabinem na ramieniu" Ryszard Kapuściński

"Poczucie misji i szowinizm zawsze chodzą w parze. Można przytoczyć nieskończoną ilość pouczających przykładów. Człowiek z poczuciem misji jest męczący dla otoczenia, a nawet potrafi być niebezpieczny. Lepiej nie graniczyć z narodem, który jest przekonany, że spełnia misję. Świat wyglądałby inaczej, gdyby powiedzieć każdemu: zbawiaj się na własną rękę, na miarę swoich chęci i możliwości!"
"Chrystus z karabinem na ramieniu" Ryszard Kapuściński

foto: archiwum własne
"Chrystus z karabinem na ramieniu" to zbiór reportaży z Afryki, Ameryki Łacińskiej i Bliskiego Wschodu. Książka podzielona jest na trzy części. Bohaterami pierwszej z nich są Palestyńczycy, Syryjczycy, Żydzi, Libańczycy i Jordańczycy. Ryszard Kapuściński w prostych słowach opisuje konflikt izraelsko - palestyński, aczkolwiek czyni to dość jednostronnie, wyraźnie ujawniając z którą z walczących stron sympatyzuje. W reportażach zamieszczonych w tej części możemy przeczytać o fedainach, walkach na wzgórzach Golan, polityce Jordanii.
Z Bliskiego Wschodu przenosimy się  do Ameryki Łacińskiej. Autor opisuje w tytułowym reportażu wydarzenia, które miały miejsce w Teoponte, w departamencie La Paz, w Boliwii. Kolejne historie z drugiej części dotyczą Dominikany, wydarzeń w Salwadorze. Bardzo ciekawie opisane jest porwanie i śmierć ambasadora RFN, Karla von Spretiego, w Gwatemali. Autor barwnie opisuje ruchy partyzanckie, z którymi miał styczność, choć moim zdaniem brakuje w tych anegdotach obiektywizmu. Kapuściński w jednym z tekstów stara się porównać postacie Che Guevary i Salvadore Allende. Ostatnia odsłona reportaży dotyczy Afryki - Mozambiku.
W 1975 roku to pewnie była znakomita książka, została okrzyknięta zresztą tytułem roku przez magazyn "Nowe Książki", ale z perspektywy czasu mnie ta lektura jawi się jako bajka o troskliwych misiach komunistach/partyzantach i złym wilku, któremu na imię zachodni imperializm. W reportażach do znudzenia przewijają się sformułowania typu: "trzeba walczyć z imperializmem USA o powszechną sprawiedliwość społeczną". Jeśli ktoś miałby jeszcze jakiekolwiek wątpliwości to podpowiadam, za lekturą, że za całe zło tego świata odpowiada siejący spustoszenie Wirus imperializmu (celowo z dużej litery, bo ktoś popełnił książkę o tym wdzięcznym tytule) toczony przez Stany Zjednoczone i ewentualnie Izrael ("Musimy określić wyraźnie naszego wroga: jest nim aparat państwa syjonistycznego, utrzymywany przy życiu przez imperializm.").
Warto przeczytać tę książkę, z ciekawości, mając na uwadze, że autorowi zabrakło obiektywizmu. Niemniej jednak dzieła "cesarza reportażu" wypada znać. Poza tym nie byłabym sprawiedliwa, gdybym nie napisała, że niektóre zawarte w "Chrystus z karabinem na ramieniu" uwagi są aktualne i celne nawet dziś (vide cytat wstępny).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz