wtorek, 12 stycznia 2016

"Dziewczyna o siedmiu imionach" Hyeonseo Lee, David John

„Ojcze nasz, nie mamy czego zazdrościć światu. 
Nad naszym domem czuwa Partia Pracy. 
Wszyscy jesteśmy sobie braćmi i siostrami. 
Nawet gdy uderzy na nas morze ognia, drogie dzieci, niczego się nie bójmy, 
Nasz ojciec jest z nami. 
Nie mamy czego zazdrościć światu.”
/piosenka śpiewana przez północnokoreańskie dzieci w szkole/
"Światu nie mamy czego zazdrościć" Barbara Demick

foto: archiwum własne

"Dziewczyna o siedmiu imionach" to zapis wspomnień uciekinierki z Korei Północnej, Hyeonseo Lee. Tytuł jest nawiązaniem do częstych zmian tożsamości autorki, miały one wymiar symboliczny - każdy moment przełomowy w życiu Hyeonseo wymagał nowego początku, innego imienia. 
Bohaterka urodziła się w 1980 roku, w Hyesan (podobnie jak Yeonmi Park, która swoją relację z ucieczki zatytułowała "Przeżyć"), miejscowości położonej w pobliżu granicy z Chinami. Książka podzielona jest na trzy części, pierwsza dotyczy dzieciństwa i wczesnej młodości autorki, jest to opis jej życia w Korei Północnej. Rodzina, ze względu na koneksje ojca (był wojskowym) cieszyła się nieco większą swobodą niż inni mieszkańcy kraju. Hyeonseo często się przeprowadzała, mieszkała w Anju, Hamhung, a pod koniec pobytu w Korei Północnej ponownie osiedliła się w Hyesan. W tej części autorka opisuje absurdy reżimu, takie jak oddawanie czci posągom, drobiazgowe kontrole czystości portretów przywódców, które musiały wisieć w widocznym miejscu w domu każdego mieszkańca, a także tzw. sesje samokrytyki, zaczynające się już w szkole podstawowej (każdy ma obowiązek donosić na każdego, nikt nie może pozostać bez winy, taka sytuacja ma miejsce już do śmierci). Wcześniej, dzieciom w wieku przedszkolnym serwowane są mity na temat boskości przywódcy i narodzin jego syna. Maluchy wierzyły, że Wielki Ojciec potrafił samą tylko siłą umysłu wpływać na warunki atmosferyczne. Autorka wspomina ponadto pierwsze związki, pierwsze miłości, pisze o aresztowaniu ojca, o głodzie. Tę część relacji kończy przeprawa przez zamarzniętą rzekę Yalu do Chin.
Po przekroczeniu granicy los jest dla uciekinierki bardzo łaskawy (wystarczy wspomnieć niedawno opisywaną przeze mnie historię Yeonmi Park), dziewczyna kontaktuje się ze znajomym handlarzem, partnerem w interesach jej matki, ten udziela jej schronienia i pomaga dotrzeć do krewnych mieszkających w Shenyang. Hyeonseo posiada zadziwiającą umiejętność wyswobadzania się z wszelkich kłopotów, w które wpada. Udaje jej się uciec przed zaaranżowanym małżeństwem, wątpliwą przyjemnością pracy w zakładzie fryzjerskim (te przybytki zajmują się w Chinach masażem erotycznym), następnie cudem unika deportacji. Już podczas pobytu w Szanghaju autorka postanawia pomóc w ucieczce bratu i matce. Relację z pobytu w Chinach kończy prośba o azyl na lotnisku Incheon.
W ostatniej części Hyeonseo opisuje początkowe trudności związane z zaadaptowaniem się do życia w Korei Południowej, zamieszcza też obszerną relację z ucieczki brata i matki z Hyesan, którą zaaranżowała i przeprowadziła. Nieocenioną pomoc okazał jej wtedy przypadkowo spotkany australijski turysta - Dick Stolp.
Historia opisana przez Hyeonseo Lee znalazła szczęśliwy finał. Bohaterka jest znaną aktywistką działającą na arenie międzynarodowej, walczącą o prawa człowieka. Jej wystąpienie na konferencji TED, w Long Beach, w Kalifornii, w lutym 2013 roku obejrzało już ponad trzy miliony osób. Można je zobaczyć tu. Książkę polecam, wciąga od pierwszych stron.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz