sobota, 23 sierpnia 2014

"Tabu" Ferdinand von Schirach

foto: Wydawnictwo WAB
Kolejna, znakomita powieść niemieckiego prawnika (opisywałam już "Sprawę Colliniego" i zbiór opowiadań "Wina"). Wszystko w tej książce jest przemyślane, każdy detal ma znaczenie, do tego dochodzi oszczędny, minimalistyczny styl narracji, bez ornamentów. Punktem wyjścia jest teoria widzenia barwnego Younga-Helmholtza. W wielkim skrócie chodzi o to, że w oku, na powierzchni ludzkiej siatkówki znajdują się trzy rodzaje fotoczułych receptorów. Absorbują one światło widzialne o różnym zakresie długości fali promieniowania elektromagnetycznego. Jednakowe pobudzenie wszystkich rodzajów receptorów powoduje wrażenie bieli, częściowe pobudzenie daje wrażenia barwne, a brak pobudzenia to czerń. Równie istotny dla fabuły powieści jest opis dagerotypii. Zaraz po tych dwóch krótkich, niezwykle istotnych informacjach rozpoczyna się właściwa treść. Poznajemy głównego bohatera- Sebastiana Eschburga- chłopca wrażliwego na piękno świata, posiadającego niezwykłą zdolność pogłębionego widzenia barw. Tam, gdzie inni widzą tylko biel, on odróżnia jej dwadzieścia odcieni. Dzieciństwo Sebastiana, które spędził w internacie, naznaczone jest traumą- samobójstwo ojca, oziębłość matki, brak akceptacji ze strony ojczyma. Świat zewnętrzny staje się dla chłopca coraz bardziej odległy, zyskuje za to jego wnętrze- godzinami przesiaduje w szkolnej bibliotece i pochłania kolejne tomy. Po skończeniu szkoły odbywa staż u renomowanego fotografa. Wkrótce otwiera własne studio. Jest tak dobry, że w wieku 25 lat osiąga sławę, fotografuje aktorów, pisarzy, polityków, robi duże kampanie między innymi dla znanych firm energetycznych. Jednocześnie sam tworzy sztukę. Bazą wyjściową do pierwszej instalacji jego autorstwa, która zapewnia mu międzynarodową karierę są obrazy Goi "Maja naga" i "Maja ubrana". Koleje dzieło bazuje na różnych kreacjach kobiety w sztuce, punktem wyjściowym jest obraz "Wenus z Urbino" Tycjana, choć ja, przyznam szczerze, zwróciłam uwagę na inny obraz- "Wenus z lustrem" Velazqueza (może dlatego, że uwielbiam "Panny dworskie" tego malarza i godzinami wpatrywałam się w Prado w ten obraz). Można by powiedzieć, ze przed bohaterem życie stoi otworem...a tymczasem dopada go oskarżenie o morderstwo. Zbrodnia doskonała- tożsamość ofiary nieznana, ciała również nie odnaleziono. Zaczyna się młyn, proces poszlakowy, torturowanie oskarżonego. Obrońcą Sebastiana zostaje sławny adwokat Konrad Biegler. Co się wydarzy, czy sprawiedliwość zwycięży, gdzie leży prawda? To nie wszystkie pytania, na jakie odpowiada ta książka. Warto by jeszcze zadać pytanie o granicę sztuki i artystycznej ekspresji. Nie chcę jednak już nic zdradzać. Powieść trzyma w napięciu i czyta się ją z wypiekami na policzkach. Gorąco polecam. Zawiera wszystkie ukochane przeze mnie elementy- doskonałą intrygę, sztukę, fotografię, intrygującego bohatera-introwertyka i to niejednego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz