poniedziałek, 5 października 2015

„Białe zęby” Zadie Smith

„Nie chodzą do meczetu, nie modlą się, dziwnie mówią, dziwnie się ubierają, jedzą przeróżne paskudztwa, parzą się nie wiadomo z kim. Żadnego szacunku dla tradycji. Ludzie nazywają to asymilacją, a to nic innego jak zepsucie. Kompletna zgnilizna!” 
Samad, jeden z bohaterów, o dzieciach sióstr swojej żony – Alsany 
„Białe zęby” Zadie Smith 

foto: archiwum własne


„Białe zęby” to debiutancka powieść Zadie Smith. Książka, która przyniosła autorce uznanie krytyki i czytelników, została przetłumaczona na 23 języki, zdobyła liczne nagrody. Rekomendował ją sam Salman Rushdie. Młoda pisarka umieściła w powieści epizod, który miał miejsce w początkach 1989 roku, a dotyczył „Szatańskich werestów” Rushdiego. Po fatwie nałożonej przez ajatollaha Chomeiniego muzułmanie, w różnych częściach świata, w tym w Bradford, w Anglii, publicznie palili książkę autora. Niemniej jednak Rushdie miał rację – to powieść błyskotliwa, zabawna i poważna zarazem, napisana z pazurem. Pamiętam, że ja sama będąc na studiach ogromnie się nią zachwycałam. Przy drugim czytaniu nie robi wprawdzie takiego piorunującego wrażenia, ale znamienne jest to, że po piętnastu latach od wydania wciąż pozostaje aktualna jeśli chodzi o kwestie tolerancji, asymilacji, a także eksperymentów genetycznych czy też tworzenia się ekstremistycznych bojówek wśród środowisk imigranckich. Bohaterami powieści są trzy rodziny: Jonesów, Iqbali i Chalfenów. Zadie Smith bardzo zręcznie łączy różne wątki i przeplata ich losy. Archibald Jones i Samad Iqbal są przyjaciółmi jeszcze z czasów wojny. Samad i jego rodzina pochodzą z Bangladeszu, żona Archibalda jest Jamajką, a on sam Anglikiem. Tutaj nasuwa się przypuszczenie, że Smith tworząc rodzinę Jonesów czerpała inspirację z własnych losów, sama jest bowiem córką imigrantki z Jamajki i Anglika. Do tego kolorowego kulturowego tygielka autorka dodaje jeszcze Chalfenów, będących żydowskimi imigrantami w trzecim pokoleniu. Marcus i Joyce Chalfenowie pojawiają się, by edukować Millata, syna Samada i Irie, córkę Archiego, gdy Ci wraz z Joshuą Chalfenem zostają przyłapani przez dyrektora szkoły na paleniu trawki. Losy poszczególnych bohaterów i ich wzajemne powiązania Zadie Smith wykorzystuje by opowiedzieć interesującą historię na temat sytuacji imigrantów, ich codziennych kłopotów, lęków. Przy czym cytaty, jakie czytelnik może znaleźć w powieści wywołują ciarki w kontekście aktualnych problemów, które przeżywa Europa w związku z falą uchodźców. Dla przykładu Samad, po upadku Muru Berlińskiego, mówi do żony: „Nie można po prostu wpuścić miliona ludzi do bogatego kraju. To idealna recepta na katastrofę.”. Zresztą walcząca ze swoimi słabościami głowa rodziny Iqbali to chyba najciekawsza postać w książce. Smith pisze, że „cechą imigrantów jest to, że nie potrafią uwolnić się od swojej historii”. Samad, choć zdarza mu się błądzić, próbuje zachować religijną tożsamość, nakłonić synów do przestrzegania zasad islamu. Posuwa się nawet do tego, że w tajemnicy przed żoną wysyła jednego z bliźniaków – Magida do ojczystego kraju, aby zapobiec jego „zachodniej” deprawacji. Millat z kolei, drugi syn Samada, będzie właśnie tym, który odnajdzie wiarę, tyle, że w nieodpowiednim miejscu. Zwiąże się z grupą ekstremistów, czym ściągnie kłopoty na wszystkie trzy rodziny. Ciekawym wątkiem powieści są badania genetyczne Marcusa Chalfena i jego projekt „Mysz przyszłości”. Nie ulega wątpliwości, że bez eksperymentów, nawet tych najbardziej kontrowersyjnych, postęp w nauce byłby niemożliwy. Tutaj autorka stawia pytanie jaka jest cena odkryć? Czy chęć zwalczania nierówności społecznych, chorób cywilizacyjnych takich jak nowotwory, cukrzyca pozwoli nam zagłuszyć etyczne dylematy związane z genetycznymi manipulacjami? „Białe zęby” to interesująca, wielowątkowa lektura, zdecydowanie bardziej godna polecenia niż ostatni zbiór opowiadań autorki, wydany w tym roku („Lost and found. Opowiadania”). W 2002 roku na podstawie powieści powstał miniserial.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz