piątek, 9 października 2015

"Englebert z rwandyjskich wzgórz" Jean Hatzfeld

"Kiedy zadowalasz się prawdą, jakakolwiek by była, i wyjawisz ją, natychmiast przestaje cię uwierać, nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji."
Englebert Munyambonwa

foto: archiwum własne
"Englebert z rwandyjskich wzgórz" to kolejna, znakomita książka na temat Rwandy autorstwa Jeana Hatzfelda. Reporter tym razem przedstawia biografię jednego z mieszkańców Nyamaty, ocalałego z masakry Tutsi, potomka ostatniego króla Rwandy.
W większej części książki autor oddaje głos Englebertowi, który opowiada dzieje swojego życia. Dowiadujemy się jak wyglądało beztroskie dzieciństwo bohatera, codzienne życie w gospodarstwie, wraz z rodzicami, siostrą i braćmi. Rodzina Engleberta posiadała całkiem spore stado krów ankole, ponadto plantacje bananowców, krzewy kawy, uprawiali także bataty i fasolę. Chłopiec pomagał w gospodarstwie rodzicom i babci, oprócz tego uczęszczał do szkoły, w której był prymusem. Znakomite oceny pozwoliły mu rozpocząć naukę w liceum, a później na studiach. Poznał zarówno grecką literaturę klasyczną, jak i geometrię czy trygonometrię. Otwierały się przed nim drzwi do posad w rządowej administracji, wróżono mu karierę. Równie uzdolnieni byli bracia Engleberta.
Ludobójstwo i śmierć najbliższych na zawsze pogrzebały te nadzieje, oddzieliły grubą kreską marzenia od fatalnej rzeczywistości. Englebert ocalał, ale wszelkie jego ambicje zniknęły bezpowrotnie. Coraz więcej pił, nie potrafił zadbać o ziemie przodków, nie był w stanie założyć rodziny. W takim stanie, snującego się od baru do baru, spotkał go Jean Hatzfeld. Pierwsze echa tej znajomości dostrzec możemy już w jednej z części trylogii afrykańskiej, zatytułowanej "Strategia antylop".
Englebert mówi o utraconym szczęściu, samotności. Choć wydaje się być dobrym duchem Nyamaty, zawsze uśmiechniętym, skorym do pomocy, chętnym do rozmowy, nie do końca udaje mu się maskować cierpienie.
Ludobójstwo zniszczyło Engleberta, pozbawiło go celu, odarło z miłości bliskich. Z tej krótkiej, niespełna stustronicowej, książki Jeana Hatzfelda wylewa się morze emocji - żal, głęboki smutek. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć tamtych wydarzeń, ale dzięki relacji Engleberta możemy choć odrobinę zbliżyć się do prawdy, zobaczyć jak nadludzkie cierpienie ostatecznie pokonało niewinnego człowieka. Reportaż/ biografię polecam, podobnie jak pozostałe książki Jeana Hatzfelda. Na blogu opisywałam jak dotąd trylogię afrykańską oraz "Linię zanurzenia".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz