środa, 18 listopada 2015

„Co to jest islam? Książka dla dzieci i dorosłych” Tahar Ben Jelloun

"Nie można ufać ludziom, którzy uważają, że mają odpowiedź na wszystkie pytania, jakie człowiek sobie zadaje. To właśnie fanatycy utrzymują, że religia odpowiada na wszystkie pytania świata. To jest niemożliwe." 
"Co to jest islam?" Tahar Ben Jelloun 

foto: archiwum własne


„Co to jest islam?” Tahara Ben Jellouna to książka ważna i potrzebna, zwłaszcza teraz, gdy coraz bardziej podzielona Europa mierzy się z kryzysem związanym z falą uchodźców. Nie napiszę, że każdy powinien ją znać. Myślę, że przeczytać powinni ją Ci, którzy są w stanie przyznać sami przed sobą, że boją się zagrożeń związanych z terroryzmem, ale jednocześnie wiele pojęć związanych z islamem jest dla nich niejasnych, a zarazem nie chcą utożsamiać wyznawców tej religii tylko i wyłącznie z zamachami i wszechobecną nienawiścią. 
Książka składa się z dwóch części, pierwsza to napisana prostym językiem rozmowa ojca z córką na temat islamu, której punktem wyjścia jest zamach na World Trade Center z 2001 roku. Druga część to artykuły, wykłady i komentarze prasowe autora, które ukazywały się na łamach różnych gazet między innymi „La Repubblica”, „Die Zeit”, „Le Monde”, „L' Espresso” w latach 2003-2011 oraz teksty wcześniej nieopublikowane. 
Książka ta nie jest peanem na cześć islamu, wręcz przeciwnie. Tahar Ben Jelloun przedstawia sprawę uczciwie, pisze o fanatyzmie, religijnym fundamentalizmie, o tym, jaki jest stosunek do kobiet, zwłaszcza talibów afgańskich, wymienia niebezpieczne sekty, takie jak ta stworzona przez „Starca z Gór”, Hassana ibn Sabbaha, uważanego za prekursora terroryzmu. Autor opisuje także początki religii muzułmańskiej, historię życia proroka Mahometa i jego objawienia, wyjaśnia znaczenie podstawowych pojęć, takich jak Koran, islam, dżihad, hidżra, szariat, mówi o pięciu filarach islamu. Tahar Ben Jelloun wspomina również sylwetki wielkich arabskich postaci takich jak chociażby Awicenna, Az- Zahrawi, Awerroes, Ibn -al- Mukaffa czy Leon Afrykański. Moje zainteresowanie wzbudził zwłaszcza ostatni z wymienionych mężczyzn. Jego arabskie imię brzmiało Al-Hassan ibn Muhammed al-Wazzan al-Zaiyati. Ten arabski podróżnik, geograf i dyplomata urodził się około 1485 roku w Grenadzie, a zmarł prawdopodobnie w Tunisie, w 1554 roku. Po tym jak Hiszpanie zdobyli Grenadę (w roku 1492) rodzina Leona Afrykańskiego zbiegła do Maroka, tam chłopiec zdobył wykształcenie prawnicze, a około 1507 roku wstąpił do służby dyplomatycznej sułtana, wtedy też rozpoczęły się jego liczne podróże. W trakcie jednej z nich, gdy wracał z Konstantynopola, został porwany przez sycylijskich piratów, a następnie sprzedany jako niewolnik papieżowi Leonowi X. Papież szybko przekonał się, że ma do czynienia z człowiekiem prawym, gruntownie wykształconym, dysponującym ogromną wiedzą, Leon odzyskał wolność i jednocześnie zyskał sympatię głowy Kościoła. W 1520 roku został ochrzczony i przyjął imię Giovanni Leone de Medicis. Szybko nauczył się włoskiego i łaciny, tłumaczył dzieła greckie i arabskie na polecenie swojego mentora, uczył również w Rzymie języka arabskiego, w sumie spędził w Wiecznym Mieście dziewięć lat. Papież zainspirował go do napisania dzieła "Descriptione dell' Africa et delle cose notabili che quivi sono", które potem przetłumaczono na kilka języków. Za zgodą papieża Leon, po kilku latach wiernej służby, udał się do Tunisu, gdzie ponownie nawrócił się na islam. Dlaczego ta postać jest tak interesująca? Stanowi pomost między Wschodem i Zachodem. Leon był muzułmaninem i chrześcijaninem, mieszkańcem Europy i Afryki, otwartym na ludzi, ciekawym świata podróżnikiem, dowodem na to, że dialog między wielkimi religiami jest możliwy. 
Rozmowa z córką prowadzona przez autora jest kontynuowana po latach przerwy i tu znowu pretekstem stają się tegoroczne zamachy - na redakcję Charlie Hebdo i na supermarket Hyper Cacher. 
W drugiej części książki Tahar Ben Jelloun wspomina między innymi fatwę nałożoną na Salmana Rushdiego przez Chomeiniego w 1988 roku, pisze o laickości Francji i Turcji, wahabizmie Krajów Zatoki, o tym, że błędem jest dosłowna interpretacja Koranu, należy zawsze uwzględniać kontekst historyczny przy odczytywaniu konkretnych sur. Zdaniem autora problemem dla Wspólnoty nie są imigranci w pierwszym pokoleniu, tylko ich dzieci, urodzone już w Europie. Bezrobotni, wychowani w kulturowej pustce, drobni przestępcy, których indoktrynacja przez IS zaczyna się już w momencie, gdy trafiają do więzienia. Uważam, że zwalczanie podłej ideologii nienawiści i terroryzmu, fundamentalizmu religijnego (każdego, nie tylko islamskiego) powinno się zaczynać od edukacji. Wzajemny szacunek i pomoc, chęć dialogu i właśnie kształcenie powinno dotyczyć obu stron, wyznawców islamu, jak i Europejczyków. Jak mówi autor w tytule jednego ze swoich artykułów dla „L'Espresso” „to nie islam musi się zmienić, ale muzułmanie”. Chciałabym wierzyć, że ten postulat to nie utopia i możliwe jest porozumienie między tak skrajnie różniącymi się cywilizacjami. Książkę polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz