poniedziałek, 23 marca 2015

„Baśnie włoskie” Italo Calvino

foto: archiwum własne
Kolejna książka z serii sentymentalnych powrotów do dzieciństwa zaliczona. Szperając w bibliotece moich rodziców wynalazłam wydanie z 1968 roku, w tłumaczeniu Jerzego Popiela, z pięknymi ilustracjami autorstwa Wiesława Majchrzaka. Jest to wybór pięćdziesięciu z dwustu autentycznych ludowych tekstów, które opracował słynny włoski pisarz Italo Calvino. Przy tworzeniu swojego zbioru autor korzystał z prac badaczy folkloru, przekładał na język literacki prowincjonalne dialekty, których użyto do spisywania pierwotnych opowieści. Wiele z tych baśni do złudzenia przypomina opowieści Braci Grimm- na przykład „Chłop astrologiem”, „Chytra wieśniaczka”, „Miód i słoneczko”. Nie należy się temu dziwić, już przy okazji omawiania „Baśni Braci Grimm” zwracałam uwagę na fakt, że choć badacze skrupulatnie zapisywali, często wiele wersji tej samej historii, to nie byli aż tak drobiazgowi jeśli chodzi o ustalanie pochodzenia danego podania czy legendy, dlatego też mylnie uważano, że okucieństwo, mroczna aura to cechy typowe wyłącznie dla germańskich opowieści ludowych. W „Baśniach włoskich” pojawiają się również motywy znane z innych bajek- „Piękna i bestia” do złudzenia przypomina włoską opowieść zatytułowaną „Pięknotka i potwór”, zawartą w tym zbiorze. Bajka „Próżny król” zaczyna się podobnie jak „Królewna Śnieżka”, z tym, że tu swoje odbicie w lustrze podziwia Król, a nie zawistna i mściwa macocha. W tekstach tych odnaleźć można także odwołania do mitologii greckiej, w utworze „Jabłuszko i Łupinka” pojawia się motyw konia trojańskiego, a w bajce „Król ulepiony z ciasta” królewna tworzy sobie męża z ciasta na wzór Pigmaliona, który swój ideał kobiety wyrzeźbił z kości słoniowej. Kolejny raz mamy tu do czynienia ze zbiorem mrocznych, czasem okrutnych opowieści, z wyraźnie zaznaczoną granicą między dobrem a złem, których zadaniem jest wychowywanie przez zastraszanie. Muszę przyznać, że te bajki mają rzeczywiście sporą siłę oddziaływania, do tej pory, po 25 latach pamiętam opowieść zatytułowaną „Moc kwiatu paproci”. Już początkowy danse macabre powoduje ciarki na plecach, bohater – pewien bandyta dostaje się w sam środek tanecznego wiru, ale ocalony przez kuma, tym razem uniknie śmierci. Jego zadanie polega na odnalezieniu trzech, jednocześnie kwitnących kwiatów paproci, zdarza się to tylko 1 sierpnia, równo o północy. Gdyby ta misja się powiodła na świecie żaden człowiek nigdy więcej nie zginąłby od kuli. Oczywiście bandycie nie udaje się zerwać roślin, ulega złudnej wizji i przedwcześnie strzela, kwiaty znikają, „biada duszy człowieka, który nie wytrzymał, i kula dalej sieje śmierć między ludźmi!”. Nie muszę chyba dodawać, że jako dziecko wielokrotnie usiłowałam odnaleźć te rzadkie kwiaty, to było takie moje małe marzenie o pokoju na świecie, które nigdy się nie ziściło. Polecam tę lekturę dużym i małym. Istnieje też pełne, trzytomowe wydanie „Baśni włoskich” Italo Calvino.
foto: archiwum własne,
przykładowe ilustracje z wydania, którym dysponowałam, autorstwa Wiesława Majchrzaka.

foto: archiwum własne, przykładowe ilustracje z wydania, którym dysponowałam, autorstwa Wiesława Majchrzaka.


2 komentarze:

  1. Dzień dobry. Własnie szukając Baśni Włoskich z mojego dzieciństwa, trawiłam na ten blog. Baśnie były książką mojego dzieciństwa, czytałam je w nieskończoność. Działały na moją wyobraźnię, nie tylko tekst ale też piękne ilustracje. Niestety, książka zaginęła - pożyczyłam komuś i już do mnie nie wróciła. Dziękuję za jej przypomnienie - i powrót sentymentalny do mojego dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę, ja też uwielbiam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń