niedziela, 22 lutego 2015

„Baśnie Braci Grimm”, wydania z 2009 roku oraz z 1989 roku


foto: archiwum własne
Chyba nie ma na świecie takiej osoby, która nie zetknęłaby się z cyklem baśni spisanych przez niemieckich pisarzy i językoznawców- Wilhelma i Jacoba Grimmów. Geneza tego zbioru to próba ocalenia od zapomnienia ludowych podań, mitów i opowieści. Oryginalny tekst, zwany „Rękopisem Kasselskim” został wpisany na Światową Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, a w 2005 roku baśnie braci Grimm zostały umieszczone przez tę instytucję na liście „Pamięć Świata”. To prawdziwy cud, że stare legendy i mity przetrwały oraz że udało się dokonać zapisu tych baśni, ponieważ już za Platona panowało przekonanie, że tekst pisany wywiera negatywny wpływ na rozwój pamięci. Podobny pogląd wyznawali Gallowie i dlatego nie pozwalali spisywać swych pieśni, chcieli prawdopodobnie zapobiec zaniechaniu nauki i sztuki zapamiętywania, nie darzyli zaufaniem słowa pisanego. Baśnie braci Grimm nie powstałyby gdyby nie wcześniejsze, pochodzące z lat 1806- 1808 dzieło, „Cudowyny róg chłopca” autorstwa Klemensa Bretano i Achima von Arnima. Panowie ci wciągnęli Grimmów do współpracy przy tworzeniu drugiej części swego śpiewnika. Było to inspiracją do rozpoczęcia poszukiwań starych, ludowych opowieści, które dały początek słynnym baśniom. Braciom pomagali wszyscy- rodzina, znajomi, znajomi znajomych, ludzie spotykani podczas licznych podróży, niektórzy z prawdziwym, wrodzonym talentem do snucia opowieści, a także naukowcy, wykorzystywali też średniowieczne poematy. Grimmowie skrupulatnie spisywali te niczym nieskrępowane, spontaniczne potoki słów, dlatego też czasem jedna bajka miała kilka wersji, które w nielicznych przypadkach były kompilowane przez braci w jedną spójną całość (na przykład „Czerwony Kapturek” czy „Trzej wędrowni czeladnicy”). Zasadnicze pytanie brzmi: dla kogo przeznaczone są te baśnie? Zdania są podzielone. Wielu badaczy, jak na przykład Giuseppe Cocchiara twierdzi, że to „dzieło, które było przeznaczone dla uczonych, a trafiło w ręce dzieci”. I choć sami Grimmowie piszą w przedmowie, że ich książka przeznaczona jest dla najmłodszych, to przecież poddali baśnie autocenzurze tworząc tzw. „Małe Wydanie” w 1825 roku, zawierające pięćdziesiąt (wybranych z dwustu) bajek najodpowiedniejszych dla dzieci. Właśnie na tym tomie oparta jest wersja z 2009 roku, której ponownym tłumaczeniem zajęła się Pani Eliza Pieciul- Karmińska, i która jest bliższa oryginałowi niż dwutomowe wydanie z 1989 roku w przekładzie Pani Emilii Bielickiej i Pana Marcelego Tarnowskiego. Autorka „nowej” wersji posługuje się językiem suchym, twardym, można powiedzieć surowym, szorstkim, brak tu sztucznej bajkowości, próżno szukać pięknego księcia (w „Roszpunce”), nie ma infantylizmów i zdrobnień (mamusia „Czerwonego Kapturka”), a złota rybka jest po prostu turbotem („Bajka o rybaku i jego żonie”). Ta szorstkość ma swoje uzasadnienie- to są opowieści ludowych, tradycyjnych bajarzy, ciężko tu oczekiwać bogatego i wyszukanego słownictwa. Nowe tłumaczenie ma za zadanie również trochę uwspółcześnić treść, stąd na przykład niektóre słowa jak bochenek zastąpiono wyrazem chleb, dukaty zostały talarami itd. To, co znamienne dla obu wydań to naukowa wartość tych przekazów i cel ich spisania- te baśnie mają wychowywać. Straszenie jako metoda pedagogiczna. Przejaskrawienie sytuacji na przykład gdy Wilk pożera Czerwonego Kapturka (jest i taka wersja, która nie kończy się happy endem) jako ostrzeżenie- nie rozmawiaj z nieznajomymi, strzeż się dzikich zwierząt. Na ogół granica między dobrem a złem jest wyraźnie zaznaczona w baśniach braci Grimm. Z perspektywy lat muszę powiedzieć, że nie podoba mi się w tych opowieściach napiętnowanie postaci Macochy, generalnie kobiety ukazywane są jako albo przebiegłe manipulatorki, które zapatrzonych w nie, naiwnych, zagubionych mężczyzn owijają sobie wokół palca albo jako istoty nie grzeszące nadmiarem inteligencji. W nowym wydaniu nieco straszą przepiękne ilustracje autorstwa Adolfa Borna (wydanie dwutomowe ilustrowała Elżbieta Murawska- tutaj nic mnie za serce nie chwyciło). Do wydania dwutomowego mam natomiast ogromny sentyment- czytałam te bajki mojej siostrze na dobranoc i bardzo sobie cenię, mimo wszystko, poetyckość i bajkowość języka w tej edycji. Oba wydania opatrzone są przedmową Braci Grimm, warto też dodatkowo zwrócić uwagę na teksty pochodzące od redakcji, od tłumaczy, w dwutomowej antologii baśni jest znakomite posłowie autorstwa Pani Heleny Kapełuś. Z tych materiałów czerpałam wiedzę na temat genezy i historii powstania „Baśni Braci Grimm”. Opowieści te do dziś inspirują twórców filmowych, artystów oraz pisarzy, czemu absolutnie nie należy się dziwić. Oczywiście polecam.

foto: archiwum własne

Ważne uzupełnienie, pochodzące od Pani tłumaczki, Elizy Pieciul- Karmińskiej:
W 2010 roku wydawnictwo Media Rodzina wypuściło pełne wydanie 200 baśni Grimmów w tłumaczeniu Pani Elizy Pieciul- Karmińskiej, z pięknymi rycinami Ottona Ubbelohdego. Otrzymałam również zdjęcie okładek tego wydania od Pani Elizy, które załączam do postu.
foto: zdjęcie otrzymałam za pomocą poczty elektronicznej od Pani tłumaczki, Elizy Pieciul- Karmińskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz