piątek, 16 października 2015

"Poczytaj mi Mamo" czyli moje książki dla dzieci :)

foto: archiwum własne
Moja córka zapytana dawno temu, które ze swoich książeczek lubi najbardziej odpowiedziała oczywiście, że wszystkie. Dlaczego? “Bo są kolorowe, śliczne i ładne” :). Zuzia jeszcze nie potrafi czytać, ale bardzo chętnie słucha, jeszcze chętniej ogląda i błyskawicznie zapamiętuje - nie tylko wierszyki. Często sięgamy po tak zwaną klasykę - bajki Jana Brzechwy, Marii Konopnickiej, Jeana de LaFontaine, czy Hansa Christiana Andersena. Te opowieści znamy wszyscy. Ja chciałabym zwrócić uwagę na książeczki, o których być może też słyszeliście, a które wydają mi się interesujące oraz na pozycje, moim zdaniem, niszowe. Jak najlepiej zapoznać swoje dziecko z dziełami pisarza, którego się uwielbia? Odpowiedź- pokazać mu książkę dla maluchów napisaną właśnie przez niego, o ile taką popełnił. “Fonsito i księżyc” Mario Vargasa Llosy to jedna z moich ulubionych bajek, mówi o tym, że z miłości i dla miłości wszystko jest możliwe, nawet podarowanie bliskiej osobie księżyca. W języku hiszpańskim prośba o księżyc oznacza rzecz absolutnie nie do wykonania. Fonsitowi udaje się jednak spełnić żądanie Nereidy. Nie zdradzę jak. Kolejna pozycja na mojej liście to “Psotny Franek” Agnieszki Frączek z serii “Czytam sobie” wydanej pod patronatem Biblioteki Narodowej. Cały ten cykl to program wspierania czytania dla dzieci, pojedyncze wyrazy są przedstawione w systemie głoskowym, na dole znajduje się tekst właściwy wypisany specjalnie dużą, czytelną czcionką, dodatkowym atutem są piękne ilustracje. Atrakcja na plus to dyplom kończący naukę na poszczególnych poziomach (1- składam słowa, 2- składam zdania, 3- połykam strony). Przy okazji zabaw czytelniczych odkryłam również, dzięki mojej córce, Dorotę Gellner, w naszej kolekcji mamy “Roztrzepaną sprzątaczkę”,“Mysią orkiestrę”, "Złote koniki", "Czekoladki dla sąsiadki", "Duszki, stworki i potworki" i wiele wierszyków rozsianych po różnych tomach. Historyjki opowiedziane w jej utworach są bardzo wciągające, zawierają wprawdzie dużo trudnych wyrazów, ale najważniejsze, że śmieszą Zuzię, zwłaszcza ta o sprzątaczce. Jeśli Waszym dzieciom podobała się seria bajek pod tytułem “Przygody Adasia i Tosi” emitowana przez pewien bardzo popularny kanał telewizyjny to na pewno będą zachwycone ilustracjami w książeczkach “Tomek i Babie lato” oraz “Bocian” autorstwa Mileny Lukesovej i Jana Kudlacka. Bajki te opowiadają o następujących po sobie porach roku. Wreszcie nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała zaszczepić u dziecka miłości do koreańskiej literatury. “Klara i Hauni” Lee Hyun Kyung to przepięknie ilustrowana oniryczna opowieść o niezwykłej przyjaźni dwóch dziewczynek pochodzących z odmiennych światów, które spotykają się za sprawą magicznego dzbana. To historia o przyjaźni, która zaistniała mimo kulturowych różnic. “Psia kupa” Kwon Jeong- saeng to bajka, którą swego czasu moja córka najbardziej przeżywała, chodziła po lesie i powtarzała, że jest smutna jak psia kupa. Pamiętam scenę z “Dnia świra” jak Adaś Miauczyński idzie przez podwórko, zatykając nos i usta chusteczką, próbując się przedrzeć przez morze ekskrementów i drugą jak pies sąsiadki robi wielkie kupsko pod balkonem bohatera. Z tym głównie kojarzy mi się psia kupa. Nigdy nie pomyślałabym, że to dzięki niej kwitną mniszki lekarskie, że jest pożyteczna. Książka tradycyjnie już, jak wszystkie koreańskie, jest pięknie wydana, Zuzia zachwyciła się ilustracjami. A na koniec coś dla miłośników kotów...”Szkoła kotów” Kim Jin- kyung. Moja córka wprawdzie jest za mała, żeby przeczytać treść, ale powolutku rozdział za rozdziałem staram się opowiedzieć jej tę historię. Pomysł autora jest genialny- jak wytłumaczyć małemu dziecku śmierć ulubionego zwierzątka? Wyobraźcie sobie, że koty udają się do specjalnej szkoły, co więcej zwierzęta te obdarzone są magiczną mocą. Okazuje się, że my o kotach tak naprawdę nic nie wiemy, a one w tajemnicy przed nami przeżywają fantastyczne przygody. Oba wydane do tej pory tomy są bogato i pięknie opracowane graficznie. Niedawno, dzięki Zuzi wróciłam do opowieści z mojego dzieciństwa, w tym do “Baśni Braci Grimm”, “Baśni włoskich”,“Opowieści Szidikura” (przy okazji czy wiecie dlaczego w Tybecie pijają herbatę z masłem i solą?) i  “Opowieści z Narnii”. Czytamy również fragmenty "Małego księcia". Niestety jesienna aura sprzyja przeziębieniom, katar, kaszel sprawiają, że ciężko skupić uwagę na długich i zawiłych opowieściach, w takich sytuacjach chętnie sięgamy po krótkie bajeczki z serii o śwince Peppie. A jakie są Wasze ulubione książki z dzieciństwa, co czytacie swoim pociechom?


foto: archiwum własne

1 komentarz:

  1. Piękna biblioteka Aniu :)
    U nas nie zgorsza jak powiada narrator w Plastusiu. Nie bez powodu zaczynam od tego bohatera. Małgosia poznała plastusia jako dwulatka, a teraz w szkole przeżywa jego przygody na nowo. Fantastyczna, zabawna, kreatywna opowieść z dzieciństwa może być czytana właściwie w każdym wieku i prawie zawsze kończy się lepieniem plastusia :). Ta fascynacja zaowocowała nawet rolą Tosi w szkolnym przedstawieniu. O bajkach rozpisywać się nie będę, bo dziewczynki zwykle je uwielbiają. Za to mniej znane "Dobre Uczynki Cecylki Knedelek" to pozytywne wartości dla każdego. Zachęcam gorąco do przypomnienia sobie opowiadań różnych autorów z serii "Poczytaj mi mamo" (dawniej były to osobne, małe książeczki, obecnie zebrane w tomy). Historię Karolci, jej niebieskiego koralika i niebieskiej kredki warto przedstawić nie tylko Karolinkom. Proponuję również mniej znane i zdecydowanie "nieempikowe" pozycje ks. Janusza Stańczuka dla rozumniejszych dzieci (np Anioł i inne historie, Najdzielniejszy rycerz i inne baśnie - jest tego trochę, wystarczy poszukać w księgarniach katolickich). Nie ma tu strachu, przemocy, potworów (przynajmniej w tych, które czytałam) za to wiele o miłości, przyjaźni i tolerancji. Moją córkę urzekły również przygody Czarosławy w książce Marii Letki pt Czarusia, jak również baśń Zazulka A. France. Wspomnę również o lekturze, którą czytałyśmy na długo przed pójściem do szkoły a tłumaczącą doskonale zachowania małych urwisów. Do serii Martynek, Kamilek, o wróżce Amelce, Franklinów, Tupciów Chrupciów wracamy oczywiście wielokrotnie w tzw. międzyczasie. To takie pozycje, które może zrozumieć małe dziecko lub czytać sobie samo jak w przypadku czteroletniej Małgosi :) To, że nauczyła się prędko czytać nie zmieniło faktu, że najbardziej lubi jak czytają jej inni. Wtedy szybciej osiąga koniec rozdziału.

    OdpowiedzUsuń