czwartek, 16 listopada 2017

„Był sobie chłopczyk” Ewa Winnicka

"— Czegoż bym nie oddała, aby ocalić dziecko — rzekła biedna kobieta. — Wypłaczę oczy moje, byleś mnie zaniosło do strasznego ogrodu śmierci." 
"Matka" Hans Christian Andersen 

foto: Wydawnictwo Czarne


Ewa Winnicka, dziennikarka, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, jest autorką znakomitych książek: „Londyńczycy”, „Angole”, „Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej Johnson” oraz „Nowy Jork zbuntowany”. Czytelnicy mogli również zapoznać się z tekstami autorki sięgając po „Politykę”, „Tygodnik Powszechny” czy „Duży Format”. Reporterka została dwukrotnie uhonorowana nagrodą Grand Press za teksty o tematyce społecznej, jest również laureatką Okularów Równości, a w 2015 roku otrzymała Nagrodę Literacką Gryfia. Dodatkowo warto nadmienić, że to właśnie Ewa Winnicka „odkryła” dla literatury faktu mieszkającą na co dzień w Belfaście Aleksandrę Łojek, autorkę książki „Belfast. 99 ścian pokoju”. 

„Był sobie chłopczyk” to reportaż opowiadający historię małego Szymona z Będzina, zamordowanego przez rodziców i porzuconego w cieszyńskim stawie. Ewa Winnicka krok po kroku rekonstruuje wydarzenia, które doprowadziły do tragedii. Odpowiedź na pytanie czy można było uratować chłopca dziennikarka pozostawia czytelnikom. 

Chociaż wina rodziców nie budzi żadnych wątpliwości i nie ma tu miejsca na okoliczności łagodzące, to warto się zastanowić nad rolą instytucji państwowych w prezentowanej sprawie. W pierwszych latach życia dzieci, zwłaszcza uczęszczające do żłobków i przedszkoli, dosyć często chorują (do 10 infekcji rocznie) tymczasem Szymek był prawdziwym okazem zdrowia, nikt nie zastanawiał się nad tym, że od dłuższego czasu nie odwiedził lekarza. Zbliżały się terminy obowiązkowych szczepień, pisma dotyczące chłopca krążyły między przychodnią a MOPS-em, pracownicy mieli jednak inne, priorytetowe sprawy do rozwiązania. Jedynie policjanci, którzy usiłowali ustalić tożsamość chłopca porzuconego w stawie, stanęli na wysokości zadania i wytrwale, mimo ograniczonych środków finansowych, dążyli do odkrycia prawdy. 

Reportaż Ewy Winnickiej podzielony jest na trzy części. W pierwszej z nich autorka opisuje śledztwo prowadzone przez policjantów po odkryciu zwłok dziecka. Sprawa otrzymuje kryptonim „Jasiu”, zaangażowani są w nią początkowo policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie, następnie dołączają śledczy z kilku województw, aż wreszcie do poszukiwań rodziców chłopca włącza się Komenda Główna Policji. W miarę upływu czasu uwaga mediów i funkcjonariuszy skupiona na historii bezimiennego chłopca słabnie. 10 kwietnia 2010 roku dochodzi do katastrofy smoleńskiej, niewyobrażalnej tragedii, 24 stycznia 2014 roku w Sosnowcu zostaje porwana mała Madzia (później okaże się, że to matka, Katarzyna W. zamordowała dziewczynkę). Jednak policjanci z Komedy Powiatowej nie potrafią zostawić sprawy malca, cały czas szukają poszlak, nowych tropów, weryfikują informacje napływające do nich od potencjalnych świadków. Najbardziej bolesne jest to, że nikt nie zgłosił zaginięcia małego chłopczyka. 

Druga część książki poświęcona jest opisowi krótkiego życia Szymona, reporterka przedstawia także sylwetki rodziców chłopca. Może jakiś wpływ na zachowanie małżonków, agresję, miało trudne dzieciństwo? Dlaczego nie szukali pomocy w odpowiednich instytucjach? Dlaczego MOPS wiedząc o sytuacji matki Szymona (oprócz niego miała siedmioro dzieci, pięcioro z poprzedniego związku, choć warto w tym miejscu dodać, że ojciec chłopca również posiadał dzieci z innych związków) nie przyjrzał się baczniej tej rodzinie? Wygodniej było zapewne wypłacać pieniądze i nie szukać na siłę problemów. 

W trzeciej części Ewa Winnicka opisuje między innymi pewien zagadkowy telefon wykonany do MOPS-u przez sąsiadkę rodziców Szymona, która utrzymuje, że już bardzo długo nie widziała małego chłopca i jest pewna, że nie mieszka on z nimi. Ta krótka rozmowa jest punktem zwrotnym, od tego momentu pętla wokół rodziców dziecka się zaciska. Opisy zeznań matki i ojca Szymona, wzajemnie obarczających się odpowiedzialnością za śmierć syna są bardzo frustrujące. Zdumiewające, szokujące jest wręcz, opowiadanie, kto komu kiedy przyniósł jedzenie, wywlekanie jakichś trywialnych spraw. Ludzie, którzy zabili własne dziecko, kłócą się o tak nieprawdopodobne rzeczy, że od razu nasuwa się pytanie czy w ogóle powinni byli zostawać rodzicami? 

Podczas lektury reportażu „Był sobie chłopczyk” wielokrotnie zdarzyło mi się ocierać łzy, narastała też we mnie złość i frustracja. Tyle uwagi i zaangażowania poświęcamy ratowaniu życia poczętego, niektórzy prominentni politycy słyszą nawet krzyki zarodków, a jakoś nie starcza nam energii na ochronę już urodzonych, żywych dzieci. I to ochronę przed osobami, które paradoksalnie powinny roztoczyć nad nimi najczulszą opiekę. Książka Ewy Winnickiej jest doskonale napisana, jednak ze względu na tematykę czyta się ją ciężko, nie sposób uniknąć emocjonalnego szoku (zwłaszcza, jeśli mamy dzieci w podobnym wieku). Chociaż w zasadzie powinni przeczytać ją wszyscy, to ja polecam ją czytelnikom o mocnych nerwach. Znakomitym uzupełnieniem całości są fotografie Magdaleny Wdowicz-Wierzbowskiej.

„Był sobie chłopczyk” Ewa Winnicka 
data wydania: 11 października 2017 
ISBN: 9788380495814 
liczba stron: 208

1 komentarz:

  1. Poruszające! To taka książka, o której czytam, na która zerkam od czasu do czasu, a której boję się przeczytać. Z tych urywków, jakie gromadzę, rysuje się tak porażająca historia, że nie mam jeszcze odwagi po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń