wtorek, 30 września 2014

“Tetrameron” José Carlos Somoza

foto: archiwum własne
Kolejna, znakomita książka hiszpańskiego pisarza. I choć “Jaskinię filozofów” uważam za jego najlepszą powieść (generalnie za najlepsze dzieło jakie kiedykolwiek miałam w rękach) “Tetrameron” również zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jest to niesamowita podróż po świecie lęków, obsesji, snów (?) autora. Najeżona symboliką i metaforami, z pewnością wymyka się wszelkim schematom, trudno ją poddać analizie. Tytuł to oczywiste nawiązanie do “Dekamerona” Giovanniego Boccaccia. Tam mamy do czynienia z dziesięciorgiem szlachetnie urodzonych mieszkańców Florencji, którzy schronili się przed zarazą. Jest to sytuacja chwilowa, a płynący czas umilają sobie opowiadając ciekawe historie. W “Tetrameronie” zaś czworo ludzi zgromadzonych przy okrągłym stole snuje swe niepokojące opowieści po kres czasu, nieskończenie, bez przerwy, w tajemniczych podziemiach pustelni (samotni!). Obrazek umieszczony na stole- dwie salamandry w okręgu stanowią symbol męstwa, odwagi i niezwyciężoności. Niewątpliwie takich cech początkowo brakuje głównej bohaterce, dwunastoletniej Soledad (hiszpańskie imię oznaczające samotność!) gdy zjawia się ona w mrocznej pieczarze i zostaje dopuszczona do wysłuchania poszczególnych historii. Dwie dziwaczne kobiety i dwóch osobliwych mężczyzn nie poprzestaje na snuciu opowieści, zadają dziewczynce pytania, a kiedy jej odpowiedź ich nie satysfakcjonuje Soledad musi pozbyć się jakiejś części garderoby. Jak się można domyślić na końcu powieści dziewczynka jest naga. Kolejne zdejmowanie warstw to symboliczne przejście w dorosłość, Soledad pozbywa się szkolnego mundurka, pamiątek z przeszłości (bransoletka po mamie), odrzuca niewinność. Wszystko po to, by zająć, zwalniające się właśnie miejsce, w tetrameronie. Wróćmy jednak do opowieści, które kolejno przedstawiają Pan Figury, Pani Lefó, Biskup oraz Dama Queen. Są to historie psychodeliczne, oniryczne, mroczne, wykute z lęków podświadomości, miejscami brutalne i niesmaczne, pełne przemocy. Widać, że Somoza jest zafascynowany istotą zła, pierwotnym strachem. Podejmuje zresztą próbę zdefiniowania zła rozkładając je na atomy w opowiadaniu “Cząstki”. “Wszystko, co sprawia, że nienawidzimy, niszczymy, zazdrościmy, kradniemy...Rzecz zbyteczna, zbędna, szkodliwa! I czym się na koniec okazuje? Absolutną nicością na ręku niewinnego dziecka!”. Cząstki elementarne, atomy, kwarki, radioaktywność, podkwarki, teoria strun i fraktali, współczesne osiągnięcia naukowe to kolejna fascynacja autora, której zresztą dał upust w “Zygzaku”i “Kluczu do odchłani”. Na uwagę zasługuje szkatułkowa konstrukcja powieści (wykorzystana już wcześniej przez Somozę w “Szkatułce z kości słoniowej”, zresztą sama postać Soledad oraz opowiadanie “Jennifer Budoski” też pochodzą z tej książki, Soledad to również nazwa filmoteki z “Namalowanego okna”), tutaj oprócz historii zawartych jedne w drugich mamy też do czynienia z dosłownym opisem szkatułek, które czytelnik ma za zadanie “otworzyć” w miarę posuwania się w głąb opowieści. W książce możemy ponadto znaleźć odwołania do postaci Marii Skłodowskiej- Curie, Antonio Gaudiego, Le Corbusiera, Arsena Lupina czy Sandra Botticellego (“Narodziny Wenus”). Przedzieranie się przez te wyimaginowane, mroczne światy ma na celu przygotowanie Soledad do wkroczenia w dorosłość. Lęki, obsesje towarzyszą każdemu z nas podczas naszej podróży przez życie, z czasem potrafimy się z nimi oswoić, ale nigdy nie zdołamy ich pokonać. Samotność może stać się naszym sprzymierzeńcem. "Samotność jest cudowna! Jedyna rzecz naprawdę godna życia. Tyle czasu zabiera nam poznanie siebie...Czemu poznawać innych, zanim pozna się samego siebie? Samotność to wymyślanie. A wymyślanie to życie. Żyć to poznawać samego siebie." José Carlos Somoza powiedział o tej powieści, że odzwierciedla wszystkie jego obsesje. Mam nadzieję, że to nieprawda. Chciałabym, żeby znalazł ich jeszcze na tyle dużo, by starczyło na kolejną książkę.

środa, 24 września 2014

“Literatura faszystowska w obu Amerykach” Roberto Bolaño

Niewielka objętość, ale jakie bogactwo treści. Jak to się stało, że zwątpiłam w siłę swojego intelektu czytając tę książkę? Mamy tutaj do czynienia z podręcznikiem, leksykonem lub jak ktoś woli ze słownikiem pisarzy sympatyzujących z ideologią faszystowską. Coś na kształt “Słownika pisarzy antycznych” pod redakcją Anny Świderkówny (przy okazji polecam). Zrobiłam rzecz dziwną i nie do końca do mnie podobną. Przed przystąpieniem do lektury nie czytałam ani biografii autora, ani tym bardziej nie szukałam żadnych informacji na temat tej książki. Otworzyłam ją w księgarni, przy okazji kupowania “Rozmów telefonicznych” i pomyślałam sobie – o, jakie ciekawe kompendium wiedzy dotyczące pisarzy hiszpańskojęzycznych obu Ameryk, coś w sam raz dla mnie. W domu zaczęłam kartkować i od razu zrobiło mi się słabo. Zawsze uważałam, że autorzy iberoamerykańscy, pisarze hiszpańscy to mój konik, dorastałam otoczona ich książkami. Tymczasem wertuję strona za stroną dzieło Bolaño i nie jestem w stanie rozpoznać żadnego nazwiska. Najpierw pomyślałam, trochę pokory kobieto, widocznie nie jesteś takim ekspertem jak Ci się wydawało i dużo wody upłynie zanim będziesz mogła stwierdzić, że znasz tamte pisarskie rejony. Później zaczęłam nerwowo wstukiwać w wyszukiwarkę nazwiska opisywanych postaci i tytuły przytaczanych utworów, rezultat był taki, że wracał do mnie tytuł leksykonu i osoba Bolaño, ale żadnych innych informacji. Dalej przyjrzałam się datom, bowiem każda biografia poprzedzona była rokiem urodzenia i rokiem śmierci omawianego pisarza. Dostałam olśnienia patrząc na te cyfry: 2021, 2029, 2015, 2027, 2018, 2040, 2022. Potem wróciłam jeszcze do ironicznego cytatu wstępnego autorstwa Augusta Monterroso: “Jeśli rzeka jest powolna i człowiek dysponuje rowerem albo koniem, wtedy owszem, można wejść dwa razy (a nawet trzy, w zależności od indywidualnych potrzeb higienicznych) do tej samej rzeki.”. Od tego momentu nie mogłam przestać się uśmiechać, chyba jako jedyna padłam ofiarą żartu Roberto Bolaño. Wszystkie opisywane drobiazgowo biografie, słynne dzieła, nawet czasopisma i wydawnictwa są tworem niesamowitej wyobraźni autora. Jak już nabierze się dystansu do tej książki, można wychwycić wiele ciekawostek, oczywiście całkowicie zmyślonych. Panom z pewnością spodobałby się jeden z pomysłów Silvio Salvatico- wprowadzenia poligamii dla mężczyzn. Większość opisywanych prozaików i poetów cechuje żywot mizerny i nieszczęśliwy, często padają oni ofiarami krytyki. Jedno z najpiękniejszych określeń jakie przeczytałam w książce to “poecina kretynoidalny” skierowane do Andresa Cepeda Cepeda, zwanego Paniczem. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, że zagadkę tajemniczych kręgów na polach pszenicy w Colorado i na pustyni w Arizonie “wyjaśniono” już w 1985 roku – są to plany obozów koncentracyjnych widzianych z lotu ptaka. Dalej też jest interesująco, Zach Sodenstern miał stworzyć cykl pięciu powieści. Czwarty z tomów, o wymownym tytule “Przyjście” miał opowiadać o oczekiwaniu członków Czwartej Rzeszy na przyjście mesjasza. I tu ciekawostka, miałby on być synem psa, owczarka niemieckiego o imieniu Flip. Poszczególne "biografie" poprzetykane są nazwiskami rzeczywistych postaci na przykład Hegla, Kanta, Scotta Fitzgeralda, Twaina, Mansona, Allende (nie chodzi o Isabel, lecz o Salvadora), Plath, Hugo, Balzaka, Flauberta, Stendhala. Książka ta nie należy do najłatwiejszych, doradzam dystans, otwarty umysł i wypoczynek przed rozpoczęciem lektury.

poniedziałek, 22 września 2014

“Opowieści z Narnii. Lew, Czarownica i stara szafa” C.S. Lewis

Jedna z baśni z dzieciństwa, o której nie da się zapomnieć. Nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła przeczytać ją swojej córce. Dzięki temu wróciłam do magicznego świata i przypomniałam sobie jaka to była wspaniała przygoda. Cały cykl “Opowieści z Narnii” zrodził się z sennego marzenia autora, w którym zobaczył on fauna spacerującego po lesie z paczkami książek pod pachą i parasolem w ręce. W pierwszej części “Lew, Czarownica i stara szafa” czwórka rodzeństwa – Piotr, Zuzanna, Łucja i Edmund- dostaje się do magicznego świata za pomocą starej, niepozornej szafy, pełnej kulek naftaliny i futer. Mebel ten okaże się przejściem do Narnii, zaśnieżonej krainy, pełnej tajemniczych stworzeń mówiących ludzkim głosem. Prawo do całkowitej władzy w tym magicznym królestwie uzurpuje sobie Biała Czarownica, będąca potomkinią dżinnów i olbrzymów, postać okrutna, pozbawiona empatii. Za jej sprawą w całej krainie panuje wieczna, mroźna zima. Wszyscy jej przeciwnicy zamieniani są przez nią w kamień. Nikt nie ma prawa z nią polemizować. Jest jedna rzecz, której wiedźma się boi- ponoć władzę w królestwie mają zgodnie z przepowiednią objąć potomkowie ludzi, dlatego patroluje ona w swych wielkich saniach krainę w poszukiwaniu Synów Adama i Córek Ewy. Kolejna mityczna postać w tej opowieści to groźny, a zarazem dobry Lew o imieniu Aslan, który pomoże czwórce rodzeństwa objąć władzę nad Narnią. To za jego sprawą czary Białej Wiedźmy tracą powoli swą moc, zima zaczyna opuszczać krainę, pojawiają się pierwsze kwiaty, zamarznięta dotąd rzeka ożywa, Narnię odwiedza nawet Św. Mikołaj (zima trwała całe wieki, ale ani razu nie obchodzono tu Bożego Narodzenia). Zanim jednak Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja zasiądą na czterech tronach na zamku Ker- Paravel przeżyją spotkanie z Aslanem przy Kamiennym Stole, wielką bitwę, poznają co to lęk, męstwo i sprawiedliwość. Nauczą się współpracować, pomagać innym, dojrzeją. Jest to piękna baśń o szacunku, o tym, że dobro zawsze zwycięża, że najtrudniejsze w życiu momenty i przeciwności losu można pokonać, jeśli tylko nie zabraknie nam wiary. Rodzice wysyłają dzieci do posiadłości starego Profesora (alter ego C.S.Lewisa?), aby uniknęły okrucieństwa i koszmaru wojny, tymczasem okazuje się, że rodzeństwo ma swoją własną bitwę do stoczenia, z której wychodzi zwycięsko. Każda, nawet najpiękniejsza opowieść musi się jednak skończyć, po latach sprawiedliwego panowania w Narnii dzieci wracają do realnego świata, ponownie za pomocą starej szafy. Ta droga pozostanie już dla nich zamknięta. Jednak profesor zapewnia ich, że w odpowiednim momencie życia odnajdą inne, tajemnicze wejście do magicznej krainy, w której będą na nich czekać kolejne przygody. Polecam i dużym, i małym.

piątek, 19 września 2014

“Jej wszystkie życia” Kate Atkinson

foto: Wydawnictwo Czarna Owca
Nie jest to kryminał ani też powieść sensacyjna, jednakże trup ściele się gęsto. Jeśli dobrze policzyłam (a w którymś momencie straciłam rachubę) główna bohaterka została przez autorkę uśmiercona czternaście razy. I choć roi się w tej powieści od powtórzeń- w końcu tak jak Ursula Todd musimy od początku przeżywać te same fragmenty jej życia to ani na chwilę tempo nie zwalnia, a żwawy język nie pozwala nam na oderwanie się od lektury. Może powrót do życia i odradzanie się to nie jest nowatorska koncepcja, ale sposób w jaki zmierzyła się z nią Kate Atkinson budzi podziw. Czy rzeczywiście drobne zmiany w scenariuszu życia potrafią zawrócić jego bieg, odmienić fatum? Ursula ma szczególny dar, stale towarzyszy jej uczucie déjà vu, pamięta fragmenty swoich poprzednich reinkarnacji i często wyczuwa zło czające się za zakrętem...Jest to jednocześnie jej przekleństwo, przewrażliwiona, stale pobudzona i szukająca znaków próbuje znaleźć w tym wszystkim jakiś sens. Wielokrotnie okazuje się, że mimo jej desperackich wysiłków o ocalenie życia, o zmianę przeznaczenia, nieszczęście wraca jak bumerang do domu Toddów. Podczas czytania tej powieści z jednej strony myślałam sobie, jak bardzo chciałabym wrócić do przeszłości i naprawić dawne błędy (któż ich nie popełnia?), a z drugiej jak wiele zmian w moim obecnym życiu mógłby taki nieoczekiwany powrót i zaburzenie tamtych wydarzeń dokonać. Czy gra rzeczywiście jest warta świeczki? Być może przychodzi w naszym życiu taki moment, że należy pogodzić się z losem, zaakceptować go z całym dobrodziejstwem inwentarza, zarówno te dobre momenty, jak i te złe...Ta koncepcja, której twórcą jest Fryderyk Nietzsche, nosi nazwę amor fati. To on był także autorem znanej wszystkim myśli "Co mnie nie zabija, czyni mnie silniejszym”. I tak, Ursula z każdego starcia ze śmiercią wychodzi silniejsza, bogatsza w wiedzę i doświadczenie, gotowa na kolejną odsłonę swojego losu. Żeby w pełni zobrazować potencjał tej książki należałoby wspomnieć też o zawartej w niej symbolice, zwłaszcza o uroborosie. Przedstawiany jest on jako wąż, który pożera swój ogon. Stale umiera, ale też odradza się na nowo. Symbol powrotu, wiecznego powtarzania się, cykliczności wydarzeń, nie ma przyszłości, nie ma przeszłości, liczy się tu i teraz- chwila obecna. Koncepcję uroborosa i reinkarnacji na wyjaśnienie tego, co przydarza się stale Ursuli wysuwa jej psychiatra, dr Kellet. Sama bohaterka odrzuca ideę kolistości czasu i przyrównuje go do palimpseta. Jest to w podstawowym znaczeniu (definicja za wikipedią) rękopis spisany na używanym już wcześniej materiale piśmiennym, z którego usunięto poprzedni tekst, parafrazując materiałem tutaj jest życie Ursuli pisane na nowo na tym, które wcześniej zostało wymazane, z chwilą jej śmierci. Nie do końca wymazane, jak się okazuje...Gdy czytałam tę książkę moje myśli wędrowały do “Nostalgii anioła” Alice Sebold, do powieści “Anna do nieskończonej potęgi” Mildred Ames, a także do filmu “Efekt motyla”. Zdecydowanie podobały mi się spekulacje dotyczące postaci Hitlera. Co by było, gdyby został on w odpowiednim momencie usunięty z kart historii? Nie doszłoby do zagłady wielu istnień, ludzie nie wiedzieliby co to był Holocaust. Czy świat wyglądałby teraz inaczej? Czy Stany Zjednoczone podźwignęłyby się z kryzysu? Czy Izrael otrzymywałby aż takie poparcie dla idei swojego wolnego, niezależnego państwa? Jak wyglądałby konflikt izreaelsko- arabski? Na pewno warto stawiać takie pytania. Myślę, że po tym owocnym pierwszym spotkaniu z Kate Atkinson wkrótce sięgnę po kolejną książkę jej autorstwa. Polecam.

poniedziałek, 15 września 2014

"Nasze szczęśliwe czasy" Gong Ji-young

Kilka słów na temat powieści i jej ekranizacji. Jest to bardzo ciekawa książka o interesującej konstrukcji. Składa się z tzw. niebieskich karteczek i opisu historii kobiety- Yu- jeong. Niebieskie karteczki to listy skazańca- Yun-su. Każdy rozdział jest ponadto poprzedzony odpowiednim cytatem. Wśród nich możemy znaleźć prawdziwą perełkę, epitafium na Grobie Nieznanego Żołnierza w Turynie. Napis ten brzmi: “Prosiłem Boga o wszystko, aby móc cieszyć się życiem. Zamiast tego Bóg dał mi życie, żebym mógł cieszyć się wszystkim. Nie dostałem nic, o co prosiłem, ale otrzymałem wszystko o czym marzyłem.” (przekład autorstwa Pani Katarzyny Grudzień). Gong Ji-young cytuje ponadto między innymi Herodota, Goethego, Nietzsche, Boba Dylana, a także Dostojewskiego. Opowieść ta to historia bardzo trudnej i delikatnej miłości, która rodzi się między skazanym na karę śmierci przestępcą a niedoszłą samobójczynią. Bez happy endu. Jak doszło do spotkania tych dwojga naznaczonych smutkiem wyrzutków społeczeństwa? Osobą, która to umożliwiła jest ciotka Yu-jeong- Monika, siostra zakonna, która od trzydziestu lat prowadzi w więzieniach resocjalizację. Swoją misją usiłuje “zarazić” siostrzenicę, aby odwrócić jej uwagę od samobójczych myśli. Początkowa niechęć dziewczyny ustępuje miejsca ciekawości, gdy poznaje podczas jednego z czwartkowych spotkań Yun-su. Za pomocą niebieskich karteczek poznajemy historię skazańca i jego brata, z rozdziałów powieści dowiadujemy się natomiast jaka siła nieustannie popycha Yu- jeong ku samodestrukcji. Okazuje się, że dwójkę głównych bohaterów łączy traumatyczne dzieciństwo. Prawda uwalniana jest stopniowo. Wzajemna relacja daje im szansę na wyleczenie ran, odkupienie. Nieprzypadkowo autorka przywołuje obraz Rembrandta “Powrót Syna Marnotrawnego”. Uciekł on z domu, roztrwonił majątek, dopuścił się haniebnych czynów, jednak na koniec, gdy zawrócił ze złej ścieżki, winy zostały mu wybaczone. Kopia wspomnianego dzieła wisi w pokoju widzeń, w którym spotykają się bohaterowie. Książka ta nie jest ani prostą historią miłosną ani opowieścią o zbrodni, karze i odkupieniu. W trakcie lektury zaczynamy się zastanawiać nad zasadnością skazywania na karę śmierci, nad tym, czy popełniając morderstwo z urzędu (bo tym przecież jest wykonanie wyroku), w imię prawa i sprawiedliwości rzeczywiście czynimy dobrze, czy zasada “oko za oko, ząb za ząb” ma rację bytu. W 2006 roku na podstawie książki powstał film “Maundy Thursday”, który wyreżyserował Hae-sung Song. Główne role zagrali Dong-won Kang (Yun-su), Na-yeong Lee (Yu-jeong) oraz Yeo-Jong Yun (siostra Monika). Obraz ten jest bardzo dobrą i wierną ekranizacją powieści. Byłam zdziwiona umiejętnościami aktorki portretującej główną rolę kobiecą, znałam ją z pewnej, wcześniej oglądanej dramy i odniosłam wrażenie, że poza pięknym wyglądem nie ma nic do przekazania widzowi. Bardzo się myliłam, wcieliła się w postać Yu-jeong znakomicie. Wielkie znaczenie dla obrazu ma, oprócz doskonałej gry aktorskiej, subtelna, nominowana do nagrody Blue Dragon Film Festival muzyka, którą stworzył Lee Jae-jin. Na podstawie powieści stworzono również mangę. Jej tytuł to Watashitachi no Shiawase na Jikan, autorem jest Sumomo Yumeka.

czwartek, 11 września 2014

“Pchli pałac” Elif Shafak

Zanim napiszę parę słów o książce warto wspomnieć krótko pisarkę*. Dodam, że jedną z moich ulubionych. Świat usłyszał o niej w 2006 roku za sprawą groźby słynnego procesu o obrazę tureckości, która zawisła nad autorką na skutek wypowiedzi jednego z bohaterów “Bękarta ze Stambułu” odnoszącej się do masakry Ormian (jest to w Turcji do tej pory temat tabu). Debiut pisarski Shafak miał jednak miejsce wiele lat wcześniej, w 1994 roku napisała powieść “Sufi” (u nas jej dzieła nie ukazują się chronologicznie, “Sufi” został wydany dopiero w 2013 roku). To, co uwielbiam u pisarki to umiejętne łączenie nowoczesności zachodu ze wschodnim mistycyzmem. Sama jest osobą niezwykle kontrowersyjną – kosmopolitką i feministką, ale z drugiej strony tradycjonalistką posługującą się biegle językiem osmańskim (autorka posługuje się pisząc językiem angielskim i tureckim, z ciekawostek- “Bękart ze Stambułu” był w całości napisany po angielsku a dopiero potem przetłumaczony na język turecki). Znana jest z tego, że odkrywa na nowo język turecki, przytacza w wielu swoich powieściach słowa, które dawno już wyszły z użycia nadając im nowe, drugie życie. Polski czytelnik tego nie doświadczy, gdyż są to często wyrazy, których przetłumaczyć się nie da. Jednak pomimo swojego wkładu w kultywowanie tradycyjnych wierzeń, czy wyrażeń nie jest do końca akceptowana przez środowiska konserwatywne, bywa nawet nazywana “szpiegiem Microsoftu” (LOL, to pewnie przez częste podróże do USA). To, co również zachwyca mnie w jej twórczości to niesamowite poczucie humoru oraz erudycja na miarę Szeherezady, niezwykły talent do snucia opowieści, które łączą w sobie współczesny realizm z magią i dawnymi wierzeniami. Uważam, że krzywdzące jest dla niej wieczne porównywanie do Orhana Pamuka, ich twórczość różni się według mnie jak ogień i woda. Stambuł z powieści Elif Shafak to feeria barw, kolorów, zapachów, jest pełen życia i nowoczesności. Pamuk natomiast jest bardzo zachowawczy, konserwatywny, patetyczny, widać u niego nostalgię za dawną świetnością miasta. Niemniej również należy on do pisarzy, po których twórczość sięgam chętnie. Jeśli zastanawiacie się jak zmieścić w jednej książce wszystkie niemalże problemy współczesnego człowieka to “Pchli pałac” jest właśnie dla Was. Mamy tu różnorodną galerię postaci- fryzjerzy, studenci, dzieci, rozwodnicy, matki, kobiety w ciąży, staruszki, kochanki, a nawet koty, czarownice, mędrcy i dżiny. Autorka porusza szereg problemów- miłość, zdradę małżeńską, alkoholizm, samotność, wychowanie dzieci i można tak wymieniać wszystko, co nam przyjdzie do głowy. Prócz tego opisy tradycyjnych tureckich dań, zabobonów, trochę historii miasta. Wszystko to dzieje się w Pałacu o infantylnej nazwie Cukiereczek zbudowanym na ruinach starego cmentarza w otoczeniu gnijącej góry śmieci...ale czy na pewno? Opowieść spinają klamrą rozważania na temat prawdy, kłamstwa i bzdur. "Bzdury są jednakowo odległe od prawdy i od kłamstwa. Kłamstwo jest odwrotnością prawdy, a bzdury stapiają w sobie prawdę i kłamstwo, tak że nie da się odróżnić jednego od drugiego." I nic więcej nie zdradzę, żeby każdy z Was, jeśli jeszcze tego nie zrobił, miał przyjemność samodzielnie odkryć czym naprawdę jest ta książka. Od siebie powiem tylko na koniec, że osobistym sentymentem darzę powieść “Czarne mleko”, była dla mnie niezwykle ważna w pierwszych miesiącach macierzyństwa. Polecam gorąco “Pchli pałac”, “Czarne mleko” i pozostałe powieści Elif Shafak.*Pisząc ten tekst korzystałam z bardzo ciekawej audycji na temat autorki “Magiczne wędrówki Elif Shafak” nagranej 13 marca 2011 roku przez Program 2 Polskiego Radia.

“Listy do młodego pisarza” Mario Vargas Llosa

foto: archiwum własne
Postanowiłam po latach wrócić do tego "podręcznika" dla początkujących pisarzy. Sam autor unika określenia “podręcznik”, pisze o tej książce, że jest raczej czymś na kształt autobiografii. Mamy tu do czynienia z niezbyt obszernym esejem krytycznym na temat powieściopisarstwa przybierającym formę powieści epistolarnej. Niech nikogo nie zwiedzie niewielka objętość tego dzieła. Zachwyca ono od początku bogactwem treści, w równym stopniu tych zamieszczonych, jak i tych przemilczanych.

Na początku znajdują się rozważania na temat istoty talentu literackiego, czy to rzecz wrodzona czy nabyta? W kolejnych rozdziałach poznajemy znaczenie pojęć takich jak punkt widzenia czasu, punkt widzenia przestrzeni, punkt widzenia realności. Autor przedstawia nam swoje rozważania na temat narracji, formy, treści obrazując swój wykład licznymi przykładami.

Mario Vargas Llosa jest jak dotąd jedynym znanym mi pisarzem, który potrafi na kartach stu dwudziesto jedno stronicowej powieści zamieścić odwołania do bisko osiemdziesięciu innych autorów. To dzięki niemu poznałam formę mikroopowiadania. Przytacza on bowiem w kilku miejscach opowiadanie “Dinozaur” gwatemalskiego prozaika Augusto Monterroso składające się z jednego tylko zdania “Kiedy się obudził, dinozaur wciąż tam był”.

Nie mogłam też nie zauważyć wielokrotnych odwołań i nawiązań do Julio Cortázara i jego znakomitej “Gry w klasy”. Nie przemilczę również “Przemiany” Franza Kafki, która prześladuje mnie w tym roku niemiłosiernie. Zaczęło się od “Samsa in Love” Murakamiego, później ten utwór został wspomniany przez Roberto Bolaño w “Rozmowach telefonicznych”, a następnie tu, w “Listach do młodego pisarza”, nie mogłam się nie uśmiechnąć.

Oprócz wspomnianych – czasu, przestrzeni i realności Llosa omawia technikę wprowadzania zmian w tych elementach, które dają często niebywałe skoki jakościowe. Dalej poznajemy konstrukcję szkatułkową, tak charakterystyczną dla orientalnych powieści (pierwsze, co przychodzi do głowy to “Księga tysiąca i jednej nocy”). Dowiadujemy się, co to takiego fakty ukryte, zarówno te eliptyczne (informacje usunięte z powieści na zawsze), jak i te przybierające postać hyperbatonu (takie, które ukryte są tylko czasowo, dzieje się tak na przykład w kryminałach). Na koniec autor zostawia środek stylistyczny nazywany naczyniami połączonymi. W tym wypadku mamy do czynienia z dwoma (albo może być ich więcej) wydarzeniami, które rozgrywają się w różnej przestrzeni, w różnych czasach, a nawet na różnych poziomach realności, ale narrator celowo je łączy. Nadaje to wydarzeniom zupełnie nowy sens, inną atmosferę i symbolikę, niż gdyby były opowiedziane oddzielnie. Nie jest to proste sumowanie części, w ten sposób powstaje nowa jakość, coś zupełnie innego na bazie kilku zespolonych ze sobą scen.

Kiedy już wreszcie przebrniemy przez ten naszpikowany przykładami (teraz przemawia przez mnie zazdrość i chylę czoła przed erudycją Llosy) wykład dotyczący teorii literatury i tego, co składa się na pisarski geniusz przeczytamy: “Drogi Przyjacielu, chcę Ci powiedzieć, żebyś zapomniał o wszystkim, co przeczytałeś w moich listach na temat formy powieściowej, i wreszcie zabrał się do pisania powieści. Powodzenia.” Wyśmienita zabawa w odkrywanie czym naprawdę jest talent skryby i co należałoby uczynić, aby pisać dzieła genialne. I te porównania talentu pisarskiego do solitera czy powieściopisarza do katoblepasa- chapeau bas.

wtorek, 9 września 2014

Przeczytane w 2014 roku :)

1 “Przywróceni” Jason Mott
2 “Przemytnik doskonały” Luca Rastello
3 “Ewangelia według Piłata” Éric-Emmanuel Schmitt
4 “Tajemnica Pani Ming” Éric-Emmanuel Schmitt
5 “Zaklinacz czasu” Mitch Albom
6 “Zaklinacz słów” Shirin Kader
7 “Nasze szczęśliwe czasy” Gong Ji-young
8 “W Korei” Anna Sawińska
9 “Dobre wychowanie” Amor Towles
10 “Szmaragdowa tablica” Carla Montero
11 “Honor” Elif Shafak
12 “Intrygantki” Éric-Emmanuel Schmitt
13 “Kąpiąc lwa” Jonathan Carroll
14 “Mężczyzna, który tańczył tango” Arturo Pérez-Reverte
15 “Zakochania” Javier Marias
16 “Jak zostać obrzydliwie bogatym w rozwijającej się Azji” Mohsin Hamid
17 “Diamentowy plac” Mercé Rodoreda
18 “Imperium świateł” Kim Young-ha
19 “Wszechświat kontra Alex Woods” Gavin Extence
20 “On wrócił” Timur Vermes
21 “Triburbia” Karl Taro Greenfeld
22 “Mafia. Spółka jawna” Giovanni Tizian
23 “Omerta” Mario Puzo
24 “Hańba” John Maxwell Coetzee
25 “Słuchaj pieśni wiatru/Flipper roku 1973” Haruki Murakami
26 “Za rękę z Koreańczykiem” Anna Sawińska
27 “Ptak” Oh Jeonghui
28 “The 100” Kass Morgan
29 “W cieniu drzewa granatu” Tariq Ali
30 “Wegetarianka” Han Kang
31 “Pchli pałac” Elif Shafak
32 “Merde! Rok w Paryżu” Stephen Clarke
33 “Fahrenheit 451” Ray Bradbury
34 “Merde! W rzeczy samej” Stephen Clarke
35 “Wampir i inne opowiadania” Kim Young-ha
36 “One hundred ways for a dog to train its human” Simon Whaley
37 “Rok w Jemenie” Jennifer Steil
38 “The girl who saved the King of Sweden” Jonas Jonasson
39 “The extraordinary journey of the Fakir who got trapped in an IKEA wardrobe” Romain Puértolas
40 “The fault in our stars” John Green
41 “Łzy mojej duszy” Kim Hyon Hui
42 “Sprawa Colliniego” Ferdinand von Schirach
43 “Mokradełko” Katarzyna Surmiak- Domańska
44 “Tamtego lata” David Baldacci
45 “Wina” Ferdinand von Schirach
46 “Pod skórą” Michel Faber
47 “Piana dni” Boris Vian
48 “Mogę odejść, gdy zechcę” Kim Young-ha
49 “Miłość za kilka włosów” Mohammed Mrabet
50 “Tabu” Ferdinand von Schirach
51 “Rozmowy telefoniczne” Roberto Bolano
52 “Przestępstwo” Ferdinand von Schirach
53 “Sprzedawca broni” Hugh Laurie
54 “Bajarz z Marrakeszu” Joydeep Roy- Bhattacharya
55 "Listy do młodego pisarza" Mario Vargas Llosa
56 "Dinozaur" Augusto Monterroso
57 "Jej wszystkie życia" Kate Atkinson
58 “Opowieści z Narnii. Lew, Czarownica i stara szafa” C.S. Lewis
59 “Literatura faszystowska w obu Amerykach” Roberto Bolaño
60 “Tetrameron” José Carlos Somoza
61 “Dzień z życia pisarza Kubo” Pak T'aewon
62 "Sekrety mody" Yann Kerlau
63 “This Is How You Lose Her” Junot Díaz
64 "Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu." John Sweeney
65 "Śpij!" Annelies Verbeke
66 “Niechciani” Yrsa Sigurdardóttir
67 "Skradziona" Clara Sánchez
68 "Opowieści z Narnii. Książę Kaspian"C.S. Lewis
69 "Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie" Ramita Navai
70 “Oriana Fallaci. Portret Kobiety” Cristina De Stefano
71 "Profesor Stoner" John Williams
72 "List do nienarodzonego dziecka" Oriana Fallaci
73 "Jeszcze jeden dzień" Mitch Albom
74 "Kiedy byłem dziełem sztuki" Eric Emmanuel Schmitt
75 "Wściekłość i duma" Oriana Fallaci
76 "Złota skóra" Carla Montero
77 "Mistrz z Prado" Javier Sierra
78 "Ponad światem" Paul Bowles
79 “Kiki van Beethoven” Eric Emmanuel Schmitt
80 “Królowa Śniegu” Michael Cunningham
81 "Siła Rozumu" Oriana Fallaci
82 "Sny Mevlida" Antoine Volodine
83 “Królowa Południa” Arturo Pérez-Reverte
84 "Dyskretny bohater" Mario Vargas Llosa
85 "Pochwała macochy" Mario Vargas Llosa

“Bajarz z Marrakeszu” Joydeep Roy- Bhattacharya

Oniryczna opowieść osadzona w egzotycznej scenerii Maroka. Na placu Dżama Al-Fna, w Marrakeszu, wieczorem, spotykają się tłumy by wysłuchać historii bajarza. Hasan sztuki opowiadania uczył się od swego ojca, mistrza opowieści. Co roku wyznacza ten sam dzień, aby przybliżyć zgromadzonym tragiczny wypadek sprzed kilku lat. W niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła para cudzoziemców. Piękna kobieta i tajemniczy mężczyzna. Bajarz nie snuje swej historii sam, do aktywnego uczestniczenia namawia i zachęca świadków tamtych wydarzeń. Wypowiadają się jego przyjaciele, miejscowa wróżbiarka, malarz perskich miniatur pochodzący z Tangeru, sklepikarze i właściciele okolicznych kramów, pracownicy hoteli i restauracji, a także miejscowy fakih. Powstaje nić opowieści utkana ze wspomnień zebranych. Czy jednak uda się odkryć prawdę? Okazuje się, że wraz z każdą nową relacją pogłębia się niepewność, coraz trudniej odtworzyć przebieg wydarzeń. Jedne świadectwa zaprzeczają innym. Zebrani nie są w stanie odtworzyć jednoznacznie nawet wyglądu zaginionych. Wyobraźnia lubi płatać figle, każdy przeżywa daną historię odmiennie, inaczej zapamiętuje fakty, tworzy w swym umyśle inny obraz, inną prawdę. Ostatecznie nie wiadomo czy cudzoziemców uprowadzono, czy zaginął mężczyzna czy kobieta czy może oboje. Nie wiadomo też czy w ogóle istnieli i czy nie jest to przypadkiem zbiorowa projekcja tłumu. Hasan, oprócz podania własnej wersji wydarzeń, uzupełnia każdą z relacji o wiadomości dotyczące osoby przedstawiającej świadectwo, a także wiele mówi o swojej rodzinie, zwłaszcza o bracie imieniem Mustafa. Jaki jest cel bajarza? Czemu momentami mamy wrażenie, że dopuszcza się manipulacji? Czy pragnie chronić swoją rodzinę? Brata, który podejrzany o popełnienie morderstwa na turystach, został aresztowany? Być może dlatego tak usilnie stara się wyłuskać prawdę spośród zagmatwanych opowieści poszczególnych osób. Kim byli tajemnicza kobieta i jej Mąż? Co przywiodło ich do Maroka? Czy rzeczywiście tylko miejscowi są odpowiedzialni za tą nieprzyjemną sytuację- napastowanie, a później zniknięcie “niewiernych”? Czy podróż do tak egzotycznego kraju nie wymaga poszanowania, chociaż minimalnego, zasad tam panujących? Prowokacyjne zachowanie, gesty i strój nigdy nie powinny zachęcać do przemocy, ale posiadając choć minimalną wiedzę na temat zachowań i mentalności wyznawców Proroka (mowa tu oczywiście o skrajnych przypadkach, nie chcę generalizować) wobec kobiet turyści mogli przewidzieć pewne sytuacje i uniknąć ich. Czytając tą powieść można poczuć wieczorny, afrykański żar, usłyszeć tam- tamy, poczuć w ustach smak tadżinu i słodkiej miętowej herbaty, wyobraźić sobie kramy pełne przypraw, stragany z biżuterią i perskimi miniaturami. Każda strona tej książki odkrywa przed nami egzotyczny kraj i jego tajemnice, zwyczaje. A jaki jest cel snucia opowieści, istnienia bajarzy? Czy rzeczywiście udzielenie odpowiedzi na wszystkie powyższe pytania, poznanie prawdy? “Jeżeli bajarz tylko udziela odpowiedzi, to w rzeczywistości nie ma do zaoferowania niczego prawdziwego. Jego sztuka żyje tak długo, jak długo kryje się w niej tajemnica. Dlatego inteligentny słuchacz obserwuje, ale nie oczekuje jednoznacznych odpowiedzi”. Celem jest “prawo opowieści do snucia się i umykania”. Zgadzam się ze słowami Tahara Ben Jellouna “ważna jest prawda” ("Ce qui importe c'est la vérité"), ale w tym przypadku prawda nam się pięknie wymyka...W tej historii rzeczywiście można się zatracić.

piątek, 5 września 2014

“The Girl who Saved The King of Sweden” Jonas Jonasson

foto: archiwum własne
Druga książka szwedzkiego dziennikarza i pisarza. Pierwszą jego powieść- “Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” okrzyknięto międzynarodowym bestsellerem i przetłumaczono na trzydzieści pięć języków, powstała także ekranizacja. “The Girl who Saved The King of Sweden” to opowieść o tolerancji, o rasizmie, o tym, że pozory mylą, a myślenie stereotypami nigdy nie jest dobrą drogą. Główną bohaterką tej historii jest Nombeko Mayeki, urodzona w 1961 roku w Soweto (jedna z dzielnic Johannesburga, dawniej przeznaczona wyłącznie dla czarnej ludności), analfabetka (tak sądzi większość, prawda jest jednak zupełnie inna- dziewczynka jest matematycznym geniuszem z niezwykłymi zdolnościami językowymi). Życie Nombeko nie jest z gatunku tych usłanych różami, jej mama pije zdecydowanie za dużo, ojca brak, a sama bohaterka zajmuje się sprzątaniem toalet. Wszystko to do czasu feralnego wypadku samochodowego. Pewien zapijaczony inżynier uderza w dziewczynkę swoim samochodem, konsekwencje zdarzenia ponosi jednak ona- zostaje wysłana do niego na służbę na okres dziewięciu lat. Podczas swojego jedenastoletniego (po dziewięciu latach, w obawie o swoje życie, bohaterka nie przypomina o zakończeniu kary) przymusowego pobytu u Westhuizena geniusz Nombeko dosłownie eksploduje, pomaga ona skonstruować siedem atomowych głowic (wg oficjalnej historii RPA wyprodukowała cztery głowice, które po upadku apartheidu zostały zdeponowane w Izraelu). Sześć bomb wyprodukowano oficjalnie, siódma stanowi nadprogramowy bonus (przeżarty alkoholem mózg inżyniera popełnia błąd w obliczeniach) i bilet do lepszego świata dla naszej bohaterki. Negocjuje ona przekazanie głowicy agentom Mossadu stale obecnym na terenie fabryki i takim oto sposobem trafia do Szwecji. Tyle, że zamiast wytargowanego z Izraelem dodatku do umowy w postaci suszonego mięsa antylop, wraz z Nombeko do Szwecji trafia również bomba. Równolegle prowadzony jest w książce wątek Ingmara, początkowo wiernego poddanego Króla marzącego o spotkaniu ze swym władcą, a następnie (po przypadkowym i bolesnym zderzeniu z rzeczywistością i kuksańcu, który otrzymuje od Gustawa V) zagorzałego antyrojalisty i jego synów, bliźniaków o imieniu Holger, z których tylko jeden istnieje oficjalnie w ewidencji ludności. Ciekawe są też poboczne historyjki, trzech Chinek, przyjaciółek Nombeko z czasów niewoli, specjalistek od trucizn i doskonale sfałszowanych waz z okresu dynastii Han. Bardzo dużo się dzieje, wszystkie wątki opowiedziane są z niesamowitym poczuciem humoru, chwilami na granicy absurdu. Nic w tej książce nie jest przypadkowe. Po pierwsze- miejsce urodzenia bohaterki- Soweto to symbol walki z apartheidem, tu mieszkali Nelson Mandela i Desmond Tutu. Po drugie- kontekst historyczny, szerokie tło- od lat siedemdziesiątych do dziewięćdziesiątych i dalej aż do roku 2010, współpraca RPA z Izraelem w tworzeniu arsenału jądrowego, neutralność Szwecji (tolerancyjnej i chętnie przyjmującej uciśnionych, rozdającej wręcz azyle polityczne, do czego to doprowadziło czytamy ostatnio w prasie- mnożące się meczety, prawo szariatu, obrzezanie dziewczynek na wycieczce szkolnej, aż mnie ciary przechodzą). Po trzecie, wśród zmyślonych bohaterów możemy odnaleźć postacie historyczne, Nelsona Mandelę, Pietera Willema Botha, Georga Busha, Borysa Jelcyna i oczywiście Króla Szwecji- Karola XVI Gustawa (zasiada na tronie od 15 września 1973). Losy Nombeko, Holgerów, agentów Mossadu, a później także monarchy i premiera Szwecji krzyżują się, ale co z tego wyniknie nie mogę powiedzieć, musicie doczytać sami. Co się stało z bombą?Finał jest zaskakujący. Wciągająca i zabawna, obfitująca w przygody lektura.

czwartek, 4 września 2014

"Zakochania" Javier Marias

Wreszcie udało mi się sięgnąć po książkę, która bardzo długo czaiła się na mnie na półce, na początku ją omijałam, myślałam, że zepsuję sobie wrażenie jakie zrobił na mnie Marias w powieści "Serce tak białe", ale "Zakochania" również zachwycają...Fabuła jest znana od początku, mamy redaktorkę, która podczas śniadań obserwuje parę małżeńską, w wyobraźni układa sobie ich życie, jak wygląda codzienność, jakimi są rodzicami, jakimi ludźmi, wszystko to dzieje się podczas ulotnych chwil w kawiarni. Wkrótce mężczyzna zostaje brutalnie zamordowany w biały dzień, po jakimś czasie jego żona powraca do kawiarni...redaktorka decyduje się na kontakt, krok po kroku zaczyna się konfrontacja wyimaginowanej historii z prawdziwym życiem małżonków...Na ile przypadkowe znajomości są w stanie zawładnąć naszym życiem, co jest lepsze- obserwacja z dystansu, podglądanie, wyobrażanie sobie czy prawdziwa historia...jaki wpływ ma na nasze życie rutyna i powtarzane w kółko czynności...i można tak mnożyć...Fabuła jest tu tylko pierwszą warstwą, tłem, pretekstem do zadawania pytań egzystencjalnych o sens życia, przeznaczenia...i nic nie jest takie, na jakie wygląda...

“Merde! W rzeczy samej” Stephen Clarke

Druga i bynajmniej nie ostatnia część przygód Paula Westa (książek z serii Merde! jest pięć, ale ja na razie poprzestanę na dwóch pierwszych tomach), brytyjczyka zafascynowanego krajem serów i wina. Poznajemy w niej uroki życia na prowincji pod czujnym okiem niedoszłej teściowej głównego bohatera, którą próbuje zamordować podając jej zamiast herbaty ziołowej rozpuszczone płatki mydlane o zapachu werbeny. Dowiadujemy się także jak wygląda rozkręcanie własnego biznesu w Paryżu- od samego wynajmu pomieszczeń, poprzez drobiazgowy remont, przeprowadzony oczywiście przez polskich robotników pod wodzą architekta-naciągacza, do otwarcia i wszelkich niedogodności związanych z płaceniem pracownikom ubezpieczeń, tłumaczeniem na francuski nazw w menu etc. Po tej małej wzmiance o polskich robotnikach moje myśli automatycznie zawędrowały do "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes- książka świetna i ekranizacja cudowna- uwielbiam Diane Lane za jej ponadczasową urodę, po tym filmie człowiek zakochuje się z automatu we włoskich pejzażach i całej reszcie. Ciapowaty brytyjczyk Paul West zaskoczył mnie swoją opinią na temat impresjonistów i post-impresjonistów. Według niego Monet wymyślił impresjonizm, żeby chodzić na pikniki. Toulouse Lautrec malował tancerki kankana, bo to dawało mu pretekst, żeby przesiadywać w barach (wszyscy wiemy zresztą jak skończył) a Paul Gaugin "chciał po postu przelecieć mnóstwo egzotycznych kobiet". Zaczynam rozumieć, jak to się stało, że Anglikom się wydaje, że to oni rozszyfrowali Enigmę...Chociaż odnośnie Gaugina to może nawet trafił w sedno. Polecam jego biografię pióra Mario Vargasa Llosy "Raj tuż za rogiem"- przestałam lubić Gaugina po tej lekturze. Nasz ulubiony Anglik spotyka też ponownie na swej drodze byłego szefa (który niezmiennie już od pojawienia się w pierwszej części kojarzy mi się z Silvio Berlusconim), następuje spektakularne pogodzenie się w błysku fleszy, Paul West zatrudnia nawet w swej herbaciarni syna Jeana Marie. Obserwujemy też miłosne poszukiwania bohatera (West wśród francuskich kobiet szuka tej jedynej, ideału), jeśli chodzi o liczbę opisywanych romansów nasz brytyjczyk śmiało może stawać w szranki z Casanovą. Wszystko to czyta się lekko, przyjemnie, z przymrużeniem oka. Polecam na leżak, na plażę gdzieś na Lazurowym Wybrzeżu, wtedy można dyskretnie porównywać spostrzeżenia autora z własnymi odczuciami.

"Merde! Rok w Paryżu" Stephen Clarke

Jest to lekka i przyjemna książka opowiadająca o Angliku, który leczy swoje kompleksy wyżywając się na stereotypach dotyczących Francuzów. Czyta się przyjemnie, w wielu miejscach jest zabawna i zaskakująco trafna. Mamy tu ważny projekt- sieć angielskich herbaciarni, dwulicowego Szefa kombinatora i hipokrytę, ekipę koszmarnie leniwych pracowników i wrzuconego w to bagno ciapowatego Brytyjczyka. Wyśmiewane jest wszystko- umiłowanie Francuzów do strajków, mody, kuchni (małże o smaku słonego gila z nosa ;)), ulice Paryża, na których bohater mocno lawiruje, lecz mimo to nie zawsze udaje mu się uniknąć spotkania z psimi odchodami...Niechęć Francuzów do obcokrajowców (zwłaszcza unikanie używania języka angielskiego) powoduje, że zamówienie dobrej kawy i małego piwa graniczy z cudem, podobnie jak kupno domu na prowincji. Konkluzja na zakończenie powieści również rozbraja: "Cóż, życie nie jest usłane różami, a gówno ponoć przynosi szczęście. Pod warunkiem, że wdepnie w nie ktoś inny." Po lekturze nachodzi mnie nieodparta chęć zweryfikowania poglądów autora, tymczasem biorę się za drugą część...Update: Niewiele się przez lata zmieniło, ludzie spotkani na ulicy są rzeczywiście sympatyczni i pomocni, gorzej z kelnerami w restauracjach i wszelkiej maści usługodawcami, zapaszek moczu można wyczuć w zasadzie na każdym rogu ulicy, nietrudno także o wielką psią kupę na chodniku. Osobiście bardziej podoba mi się mentalność ludzi z południa kraju, zachwyciła mnie Marsylia, Toulon, Nicea i całe Lazurowe Wybrzeże. Zapomniałam dodać, że najlepiej ubrane kobiety w Paryżu, wbrew obiegowej opnii,to Azjatki.

“Ptak” oraz "Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania" Oh Jeonghui

Bohaterką książki jest porzucona przez matkę mała dziewczynka, która wraz z bratem tuła się od domu do domu kolejnych krewnych nigdzie nie mogąc odnaleźć swojego miejsca. Z historii tej płynie niesamowity smutek, tęsknota dzieci za rodzicielką wyraża się w wycinaniu ze starego albumu zdjęć uśmiechniętych kobiet trzymających na rękach swoje pociechy. Po dzieci w końcu zgłasza się ojciec, wprowadzają się do wspólnego pokoju, gdzie rodzeństwo zmuszone jest do uczestniczenia w suto zakrapianej alkoholem parapetówce, a następnie obserwuje wybuch agresji mężczyzny względem jego nowej partnerki życiowej. Przez pewien czas kobieta opiekuje się dziećmi, ojciec w domu bywa sporadycznie ze względu na pracę. Niestety, sfrustrowana, zmęczona życiem i obietnicami bez pokrycia konkubina opuszcza domostwo, rodzeńtwo znów pozostawione jest same sobie. Ojciec nie wraca. Niewątpliwą zaletą książki jest częste odwoływanie się do tradycyjnych wierzeń, ludowej medycyny, choc niektóre zwyczaje mogą budzić duże wątpliwości i zdziwienie. Dla przykładu wierzy się, że aby oszukać złowrogi wiatr należy skonsumować kacze jaja nasączone moczem małego chłopca, co czyniła Babcia dzieci. Opisane jest również budzące kontrowersje spożywanie psiego mięsa. Demonizuje się psy przypisując im zdolność widzenia duchów zmarłych. Niestety rodzeństwo nie doczeka się szczęśliwego zakończenia...Warto przy okazji omawiania “Ptaka” wspomnieć wydaną wcześniej w Polsce książkę autorki- “Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania". Oh Jeonghui pisze w niej przede wszystkim o kobietach i dla kobiet. Bohaterkami swoich opowiadań czyni sfrustrowane Panie domu, których życie z pozoru jest puste i pozbawione sensu. Codzienna egzystencja, pozbawiona marzeń, wypełniona rutynowymi czynnościami powoduje z jednej strony apatię, z drugiej cichy wewnętrzny sprzeciw. Wszystko to absolutnie wbrew mentalności Koreańczyków. Autorka rozprawia się z mitem koreańskiej żony, zamkniętej w domu, poświęcającej się w 100% wychowywaniu dzieci, nie mającej prawa do własnego zdania, całkowicie podporządkowanej mężowi. Pokazuje, że można żyć inaczej. W swoich opowiadaniach Oh Jeonghui odnosi się również do problemu alkoholizmu. Mężczyźni, co oczywiste, niechętnie sięgają po jej twórczość. A ja tym bardziej nie mogłam się doczekać, żeby się z nią zapoznać. Tak jak przypuszczałam, jej książki czyta się jednym tchem, polecam.

"The 100" Kass Morgan

Na początek krótka dygresja na temat seriali dla nastolatków. Pamiętam lata '90 – czasy “Beverly Hills 90210” czy “Malibu Shores”. Trzydziestolatkowie grający siedemnastolatków, uczniów szkoły średniej. Jedynymi ich problemami były- rozterki miłosne, w którym luksusowym butiku zrobić zakupy czy jakiego koloru ma być karoseria ekskluzywnego samochodu kupionego na urodziny przez bogatego tatusia. Wrzucało się w to środowisko parę gorzej sytuowanych dzieciaków i jakoś się to wszystko kręciło. Później fabuły zaczęły ewoluować- dodawano specjalne moce jak w “Buffy, postrach wampirów”, “Heroes” czy bardziej współczesny “Tajemny krąg” albo kosmitów jak w “ Star-Crossed”. Można też iść dalej i nakręcić pseudohistoryczny gniot jak “Reign”, który udaje, że opowiada o losach Marii Stuart. Jedynym atutem tej produkcji są kostiumy tworzone przez dom mody Alexandra McQuinna...Na podstawie książki Kass Morgan również powstał serial, o tym samym tytule. Zdarzyło mi się obejrzeć parę odcinków. Rozdźwięk między tą produkcją a powieścią możemy znaleźć już na etapie pierwszego rozdziału. Przyznam się, że podchodziłam do tego dzieła z rezerwą, właśnie ze względu na pozbawiony wszelkiej logiki scenariusz serialu. Kupiłam książkę, żeby poćwiczyć angielski- polskiego wydania na razie brak i wcale się nie rozczarowałam. W porównaniu z serialem dzieje się tu o wiele więcej, mamy bohaterów, o których twórcy produkcji telewizyjnej zapomnieli, za to nie omieszkali dodać własnych- niezbyt ciekawych. Inaczej też wytłumaczone są pewne zdarzenia. Cudem ocalała po wojnie nuklearnej grupa ludzi zamieszkuje stację kosmiczną ponad radioaktywną powierzchnią Ziemi. Zapasy tlenu i żywności powoli wyczerpują się i trzeba szybko znaleźć sposób na ocalenie ludzkości. W związku z tym licząca sto osób grupa nastoletnich więźniów zostaje zesłana przymusowo na ojczystą planetę, aby sprawdzić czy możliwe jest jej ponowne zasiedlenie. Każdy z zesłańców ma na koncie przestępstwa, sekrety, powoli odkrywamy też motywy ich działań. Ich główne zadanie to przeżyć, udowodnić pozostałym mieszkańcom stacji kosmicznej, że powrót na Ziemię jest bezpieczny. Wszystko to okraszone pięknie sosem pierwszych miłości, rozczarowań, zdrad. Wiadomo, że nie osiągniemy tu intelektualnego szczytu, ale czyta się przyjemnie, szybko i myślami można powrócić do czasów licealnych. Wnikliwy umysł będzie się zapewne doszukiwał analogii do “Władcy much” Goldinga, ja rzeczywiście widzę jakieś niewielkie echa lecz przede wszystkim jest to dobra rozrywka na piątkowy wieczór.