piątek, 26 lutego 2016

"Jeden z nas" Åsne Seierstad

"Jesteśmy pierwszymi kroplami deszczu zwiastującymi nadejście burzy! Burzy, która dokona oczyszczenia. Przez wielkie miasta Europy popłyną rzeki krwi. Moi bracia i siostry zwyciężą. [...] Ludzie mają na oczach klapki dobrobytu. Stracą wszystko, codzienność napełni się cierpieniem, utracą swoją tożsamość, dlatego tak ważne jest, by patrioci w Europie poczuwali się do odpowiedzialności, tak jak to się stało ze mną. Europa potrzebuje więcej bohaterów!"
Anders Breivik
"Jeden z nas" Åsne Seierstad

foto: archiwum własne


"Jeden z nas" to doskonała opowieść reporterska o jednym z najczarniejszych dni w historii Norwegii. 22 lipca 2011 roku Anders Breivik dokonał dwóch zamachów: bombowego (używając własnoręcznie skonstruowanego ładunku) na siedzibę premiera Norwegii oraz na uczestników obozu młodzieżówki Partii Pracy. Tego feralnego dnia zginęło siedemdziesiąt siedem osób, a trzydzieści trzy zostały ranne, terrorysta został skazany na dwadzieścia jeden lat więzienia z możliwością nieskończonego przedłużania kary. Początkowo książka miała zawierać jedynie relację z procesu Andersa Breivika, jednak to, co zobaczyła Åsne Seierstad na sali sądowej tak nią wstrząsnęło, że postanowiła zanurzyć się głębiej w tę opowieść. Napisała reportaż o zamachowcu, o tragicznych wydarzeniach na wyspie Utøya, o ataku bombowym przed siedzibą premiera oraz przede wszystkim o ofiarach terrorysty i ich rodzinach. Książka ta będąca hołdem dla brutalnie zamordowanych nastolatków i ich bliskich jest próbą rekonstrukcji wydarzeń począwszy od dzieciństwa Breivika do dwóch lat po zamachu. Autorka pisze o tym, co ukształtowało mordercę, dlaczego nigdy nie był i nie mógł być "jednym z nas". Omawia jego dysfunkcyjną rodzinę, środowisko, w którym się obracał, problemy wychowawcze i osobiste matki Andersa, późniejsze próby odnalezienia się bohatera w różnych subkulturach, jego nieudane biznesy. Seierstad opowiada jak powstawał słynny manifest zamachowca (metodą wytnij i wklej) i co zawiera. Jest to głównie krytyka opiekuńczego państwa, feministek, islamistów, poprawności politycznej, w tym polityki wielokulturowości, a pochwała skrajnego nacjonalizmu wyrażającego się poprzez rasizm i ksenofobię, nawoływanie do nienawiści względem wszelkich przejawów inności. Historia życia Breivika przeplatana jest fragmentami dotyczącymi jego przyszłych ofiar, tu autorka również wspomina dzieciństwo zamordowanych, ich pierwsze sukcesy, radość, z jaką rokrocznie uczestniczyli w obozie młodzieżówki Partii Pracy, zapał, jaki towarzyszył im w próbach zmieniania świata w lepsze, bardziej przyjazne miejsce. Najbardziej poruszające fragmenty reportażu dotyczą ostatnich chwil nastoletnich ofiar, telefonicznych rozmów z rodziną, a wreszcie nieodebranych połączeń, kiedy na wyspie nie było już nikogo żywego.
Autorka nie oszczędza również działań policji i jednostki specjalnej. Dowodzi, że masakry na wyspie Utøya można było uniknąć. Po zamachu bombowym służby znały bowiem rodzaj i kolor pojazdu, którym poruszał się terrorysta, tablice rejestracyjne wozu, miały również rysopis sprawcy. Zawiodła wzajemna komunikacja, można było zaobserwować chaos, brak przygotowania do odparcia ataku terrorystycznego, brak jakiejkolwiek koordynacji działań, błędne decyzje, podejmowane wbrew rozsądkowi, jak na przykład skierowanie oddziału do zadań specjalnych na najdłuższą możliwą trasę dojazdową na wyspę, późniejsze problemy ze sprzętem. Nie wykorzystano ani istniejących możliwości (cała ekipa policyjnego helikoptera była w tym czasie jednocześnie na urlopie!) ani zasobów.
Po pierwszej diagnozie psychiatrycznej istniało niebezpieczeństwo, że  Breivik uniknie kary, lekarze stwierdzili schizofrenię paranoidalną, na szczęście powstała kolejna opinia, łagodząca pierwsze stanowisko - narcystyczne zaburzenia osobowości, które nie wykluczają poczytalności sprawcy i tym samym było możliwe skazanie przestępcy.
"Jeden z nas" to książka trudna, ale warto przez nią przebrnąć. Potraktować ją jak ostrzeżenie. O tym, co się stało 22 lipca 2011 roku nie można zapomnieć. Jakie skutki wywołać może mowa nienawiści? Kto przyjmie na siebie odpowiedzialność za nacjonalistyczne, ksenofobiczne nawoływania do walki z "innymi", z imigrantami, jeśli pojawi się następny Breivik? To reportaż o przynależności, a także jej braku, o wspólnocie i przyjaźni, o imigrantach, którzy chcą być "jednymi z nas". I jeżeli jest coś, co mogłabym skrytykować w tej znakomitej książce, to czynienie z Oriany Fallaci tuby prawicy. Tak mógł napisać tylko ktoś, kto nie czytał żadnej jej książki poza "Wściekłością i dumą". Mam nadzieję, że "Jeden z nas" znajdzie się w dziesiątce najlepszych reportaży 2015 roku, wybranych przez Jury Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Zdjęcia z procesu Breivika możecie obejrzeć tu. Warto spojrzeć na twarz człowieka, który uśmiecha się, choć zabił siedemdziesiąt siedem osób. Mnie to przeraża.

środa, 17 lutego 2016

"Sekta egoistów" Éric Emmanuel Schmitt

"Choć myślami obejmujemy cały świat, 
nigdzie nie znajdziemy nic droższego dla siebie niż jaźń. 
Więc, ponieważ dla innych jaźń jest tak samo droga, 
ten, który siebie miłuje, nie powinien ranić nikogo." 
Budda Siakjamuni, Mallikaa Sutta
źródło: Wikicytaty

foto: archiwum własne


"Sekta egoistów" Érica Emmanuela Schmitta to debiut literacki znanego, utalentowanego francuskiego pisarza i filozofa. Główny bohater, Gérard de Lagueret, natrafia w archiwach biblioteki na wzmiankę o "Zarysie nowej metafizyki" autorstwa Gasparda Languenhaerta. Postać tajemniczego filozofa pochłania go do tego stopnia, że postanawia porzucić pracę nad rozpoczętym doktoratem i całą swą energię skupić na poszukiwaniu wszelkich dostępnych informacji na temat autora traktatu filozoficznego poświęconego egoizmowi. W trakcie swoich badań natrafia na liczne relacje i wzmianki dotyczące Gaspadra oraz na informacje mówiące o założonej przez niego Sekcie Egoistów, grupie dziwaków, którzy co tydzień, przez kilka lat, spotykali się we wsi Montmartre i każdy z nich bez wyjątku twierdził, iż jest jedyny w swoim rodzaju oraz że to właśnie on stworzył wszechświat. Poszukiwania głównego bohatera są oczywiście tłem, pretekstem do podjęcia rozważań na temat egoizmu i jego konsekwencji. Czy człowiek, który sam siebie stawia w centrum wszechświata może osiągnąć szczęście i spełnienie? Jak taka postawa wpływa na otoczenie? Czy miłość jest w stanie odmienić zadufanego, przekonanego o własnej doskonałości człowieka? Jeśli tak, to na jak długo? Opowieść Schmitta krąży wokół tematu, ale nie potępia postaw egoistycznych, ocenę pozostawiając czytelnikowi. Można dojść do podobnego wniosku, jak Budda Siakjamuni, że skoro dla człowieka nie ma nic bardziej cennego jak własne jestestwo, to egoizm jest z gruntu rzeczy postawą dobrą i pożądaną, gdyż jeśli miłujemy własne ja i każdy z nas pielęgnuje ego to nie jesteśmy w stanie ranić innych, wiedząc jak cenną rzecz stanowi samozadowolenie. Jednak gdy całą swą miłość przelejemy na siebie czy wystarczy jej dla bliskich nam osób? Schmitt stawia również pytanie o rzeczywistość, skąd mamy pewność, że życie nie jest snem, z którego w pewnym momencie przyjdzie nam się obudzić, chociażby za sprawą śmierci? Sądzę, że był to bardzo mocny debiut, widać w nim zalążki kolejnych dzieł autora, schemat budowania historii jest podobny. Pod pozorem błahej i przewidywalnej opowiastki pisarz próbuje rozprawić się z etycznymi dylematami. Dla mnie te dywagacje były interesujące, zakończenie, którego nie zdradzę również. Książka warta pochłonięcia między jedną kawą a drugą, czemu sprzyja niewielka objętość. Polecam.

"Ostatnia noc Kaddafiego" Yasmina Khadra

"Człowiek jest tylko tym, kim chcą go widzieć inni."
"Ostatnia noc Kaddafiego" Yasmina Khadra

foto: archiwum własne


Mohammed Moulessehoul, algierski oficer, ukrywający się pod pseudonimem Yasmina Khadra kreśli w książce "Ostatnia noc Kaddafiego" subtelny, literacki, fikcyjny, choć oparty na faktach, portret okrutnego libijskiego dyktatora. Jaki naprawdę był Muammar al- Kaddafi, twórca dziwacznej doktryny zwanej islamskim socjalizmem, której zasady wyłożył w "Zielonej Książce"? Jak wyglądały jego ostatnie chwile? Czytelnik dzięki lekturze poznaje przeszłość przywódcy, najważniejsze wydarzenia z jego życia osobistego, które doprowadziły go do objęcia władzy i zrewolucjonizowania libijskiego społeczeństwa. Autor opisuje narady sztabu generalnego przygotowującego ucieczkę Kaddafiego, chwile samotności wodza, gdy ten zanurza się w przeszłość i wspomina dzieciństwo, fascynację malarstwem Vincenta van Gogha, liczne miłosne podboje oraz końcową sekwencję "polowania" na wielkiego "ojca narodu". Yasmina Khadra przedstawia dyktatora z ludzką twarzą i tylko niekiedy w ten obraz wkracza fałszywa nuta. Czytając uważnie dotrzemy do sedna, ujrzymy prawdziwe oblicze tyrana, który znęcał się nad ludem i podwładnymi, kobiety traktował instrumentalnie, obsesyjnie lękał się o własne życie, a oponentów bez jakichkolwiek dowodów skazywał na śmierć. Każde zdanie, nawet cytat wstępny, ma tu ogromne znaczenie. Słowa Omara Chajjama były bowiem ostatnimi, jakie wypowiedział zamknięty w celi poeta Bassem Tanout, tuż przed tym, jak popełnił samobójstwo. 
To, co w książce "Ostatnia noc Kaddafiego" ukryte jest między wierszami Oriana Fallaci napisała nie siląc się na jakiekolwiek subtelności w "Wywiadzie z władzą". Nazwała w nim pułkownika durniem, szaleńcem, paranoikiem, zakochanym we własnej osobie megalomanem. Co więcej, odpowiedzi jakich Kaddafi udzielał na pytania słynnej włoskiej dziennikarki świadczą dobitnie o tym, iż nie dysponował on zbyt lotnym umysłem. Zachęcam do lektury "Ostatniej nocy Kaddafiego" oraz do zapoznania się z treścią wywiadu, jakiego udzielił pułkownik Kaddafi Orianie Fallaci, zamieszczonego w "Wywiadzie z władzą".

sobota, 6 lutego 2016

"Sąsiedzi naziści" Eric Lichtblau

"Poszliśmy do łóżka z nazistami, licząc na to, że pomogą nam rozpracować Sowietów. Płaciliśmy im pensje i premie, wynagradzaliśmy ich luksusowymi dobrami, tymczasem w większości przypadków nie dostawaliśmy prawie nic w zamian."
Eric Lichtblau w rozmowie z Piotrem Milewskim 
Newsweek Historia 11/2015

foto: archiwum własne

W książce "Sąsiedzi naziści" Eric Lichtblau ukazuje jak Ameryka stała się rajem dla uciekających po wojnie z Europy nazistów. Ludzie Hitlera nie mieli najmniejszych problemów z dostaniem się do Stanów Zjednoczonych, część z nich posługiwała się fałszywymi dokumentami, ale wielu nie kryło swoich związków z partią, a wręcz chełpiło się przynależnością do NSDAP. W ucieczce naukowcom, lekarzom, oficerom pomagali ludzie Kościoła, Czerwony Krzyż, CIA. Po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych więźniowie tam zgromadzeni jeszcze przez długi czas nie mogli się swobodnie poruszać, musieli czekać na możliwość wyjazdu za granicę, ich koszmar trwał nadal, żyli w skandalicznych warunkach. Natomiast ich oprawcy wymykali się w zasadzie bez problemów z wyzwalanych terenów, wystarczyło mieć coś do zaoferowania, przynajmniej teoretycznie. W cenie była wiedza na temat technologii, zaplecza militarnego, doświadczenie w eksperymentach medycznych, informacje na temat Związku Radzieckiego. Potrzeba walki z komunizmem była tak silna, że CIA zapominała o przeszłości swoich nowych sojuszników, na potrzeby uzasadnienia przemycenia takich ilości zbrodniarzy wojennych (mowa tu o ok. 10 tys. nazistów) ukuto nawet termin "pomniejsze zbrodnie wojenne". Moralność, sprawiedliwość, poczucie odpowiedzialności, zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy to były w tamtym czasie, jak się okazuje, puste frazesy. Na początku 1945 roku Allen Dulles, późniejszy dyrektor CIA, spotkał się w Szwajcarii z Karlem Wolffem, generałem Waffen SS. Już wtedy, jeszcze przed kapitulacją Niemiec, w głowie ambitnego amerykańskiego agenta zrodził się plan. Zamierzał on ocalić wysokich rangą przywódców nazistowskich przed karzącym mieczem sprawiedliwości, wykorzystać ich wiedzę i uczynić ich sprzymierzeńcami w nowej wojnie, jaką USA toczyły z ZSRR. Karl Wolff, Otto von Bolschwing, John Demianiuk, Tom Soobzokov, Hubertus Strughold (nazywany "ojcem medycyny kosmicznej"), Wernher von Braun, Arthur Rudolph czy Johann Breyer to tylko niektóre nazwiska zbrodniarzy wojennych przewijających się na kartach tej książki. Obok tych odrażających postaci pojawiają się ludzie, którzy walczyli o ujawnienie prawdy na temat ich przeszłości, tacy jak Chuck Allen, Tonny DeVito, kongresmenka Elizabeth Holtzman, Jeff Mausner czy Eli Rosenbaum. Rząd Stanów Zjednoczonych dopiero około sześćdziesiąt pięć lat po wojnie zaczął otwarcie mówić o tym, że Ameryka zamiast stanowić azyl dla poszkodowanych stała się domem i schronieniem dla prześladujących. Począwszy od 2000 roku stopniowo odtajniano akta CIA i Pentagonu dotyczące okresu powojennego. Te dokumenty stanowią pokaźną część bibliografii, którą posługiwał się Eric Lichtblau, zdobywca Nagrody Pulitzera, pisząc swoją książkę. Autor korzystał ponadto z wywiadów z osobami prowadzącymi śledztwa przeciwko nazistowskim zbrodniarzom w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, z pracownikami Departamentu Sprawiedliwości, prokuratorami, rozmawiał też z dziećmi niektórych oskarżonych. Polecam lekturę "Sąsiadów nazistów", to bardzo dobrze napisana, zawierająca ważne informacje książka, którą czyta się jak dreszczowiec polityczny, z tym, że scenariusz napisało w tym wypadku życie, o czym należy pamiętać.
Nie tylko Stany Zjednoczone przymykały oko na działalność zbrodniarzy wojennych, dość wspomnieć dr Heinricha Grossa, austriackiego psychiatrę, neurologa i lekarza rodzinnego, który podczas wojny kierował kliniką Spiegelgrund. Dokonywano tam makabrycznych eksperymentów na dzieciach, torturowano je, poddawano eutanazji. Po wojnie Gross został szanowanym biegłym sądowym, nigdy nie przyznał się do winy (choć na sali sądowej spotkał swoją niedoszłą ofiarę, która go rozpoznała), zmarł spokojnie w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat. O tym, co działo się  za murami Spiegelgrund opowiada z kolei najnowsza książka Steva Sem- Sandberga - "Wybrańcy".

foto: archiwum własne

czwartek, 4 lutego 2016

"Wytępić całe to bydło" Sven Lindqvist

"Wszyst­ko jed­no pod jaką sze­ro­ko­ścią geo­gra­ficz­ną, wszę­dzie tam, gdzie ne­gu­je się wie­dzę, je­śli czy­ni się to świa­do­mie, bu­rzy ob­raz świa­ta i zmu­sza do po­da­nia w wąt­pli­wość na­szej w tym świe­cie roli – wszę­dzie tam roz­gry­wa się "Ją­dro ciem­no­ści". Ty już to wiesz. Ja rów­nież. Nie wie­dzy nam bra­ku­je. Brak nam od­wa­gi, by to, co wie­my, zro­zu­mieć i wy­cią­gnąć z tego wnio­ski." 
"Wytępić całe to bydło" Sven Lindqvist

foto: archiwum własne


"Wytępić całe to bydło", tytuł i myśl przewodnia książki Svena Lindqvista to zarazem cytat z opowiadania "Jądro ciemności" Josepha Conrada, tratującego o okrucieństwach jakich dopuszczali się biali kolonizatorzy w Wolnym Państwie Kongo. Szwedzki dziennikarz tworzy interesujące połączenie powieści, reportażu i opracowania historycznego, przeprowadza czytelnika przez świat wielkich europejskich zdobyczy kolonialnych, historię terroru przełomu XIX i XX wieku. Lindqvist przedstawia ludobójstwo, rasizm, imperializm jako efekt postępu, cenę jaką musimy zapłacić za rozwój cywilizacji. Lubimy myśleć, że tam gdzie docierali biali osadnicy rozpoczynała się walka z zacofanymi tubylcami za pomocą kaganka oświaty, a modlitwy i dobre słowo powodowały, że oto ciemny lud nawracał się i wstępował na ścieżkę wiedzy, wiary i naukowego olśnienia. Niestety, prawda jest zupełnie inna, Europa nie miała do zaoferowania mieszkańcom Czarnego Lądu nic poza przemocą i krwią. Historia podboju Afryki to czas okrucieństw, ludobójstw, terroru, bezlitosnych tortur i mordów na autochtonach w imię poszerzania przestrzeni życiowej białego człowieka. To nie szczytne ideały, wartości i moralność leżały u podstaw zwycięstwa i podporządkowania sobie tubylczej ludności, a przewaga militarna najeźdźców. "Ludzie wpadają w amok, kiedy zaczynają stosować przemoc. Przemoc, którą noszą w sobie, przeobraża ich i sprawia - nawet kiedy już jest po wszystkim - że stają się kimś nie do poznania." Właśnie w ten sposób wielcy generałowie, przywódcy, często ludzie gruntownie wykształceni, w amoku, furii wycinali w pień całe wioski, nie oszczędzano nikogo, ziemia spływała krwią kobiet, mężczyzn i dzieci, a jej bogactwa, surowce były rozkradane i wracały na statkach do Europy. Autor pomiędzy opowieści o tępieniu Indian, Hotentotów, Aborygenów, Maorysów, Hererów, Guanczów wplata relację ze swojej podróży po Afryce, gdzie odwiedza między innymi Ajn Salih, Ksar Murabtin, Arlit, Agadez czy Zinder. Poetyckim opisom przyrody - pustyni, oaz, miejscowości, drogi towarzyszą przemyślenia Lindqvista i liczne przykłady zaczerpnięte z literatury pięknej i naukowej dowodzące okrucieństw kolonizatorów na Czarnym Lądzie. W książce przewijają się pisarze tacy jak wspomniany wyżej Joseph Conrad, Herbert Wells, Honoriusz Balzac, Rudyard Kipling oraz ludzie nauki - Karol Darwin, Georges Cuvier, Jean-Baptiste de Lamarck czy Charles Lyell. "Wytępić całe to bydło" to erudycyjna opowieść o tym, jak przekonanie o wyższości  własnej cywilizacji i wyścig zbrojeń stały się kluczem do imperialnego sukcesu Europejczyków. Adolf Hitler wiedział skąd czerpać inspirację dla swoich odrażających czynów, wystarczyło zbadać meandry historii kolonializmu. Lektura godna polecenia, choć trudna.