czwartek, 31 grudnia 2015

2015

Kalendarz nie kłamie, obecny rok nieuchronnie zbliża się do końca. Dziś Sylwester, zatem doskonały czas na czytelnicze podsumowanie. Nie mam zwyczaju prezentować comiesięcznych zestawień, stosów (zawsze jak widzę sformułowanie "stosik", to mam ochotę odpalić zapałkę), najlepszych bądź najgorszych książek danego kwartału, wyjątek robię tylko 31 grudnia, ten dzień rządzi się własnymi prawami :)

foto: Pixabay

W 2015 roku udało mi się przeczytać 90 książek, o 5 więcej niż w roku poprzednim. Najwyższe oceny - 6 powędrowały do sześciu lektur. Są to, w kolejności przypadkowej: 

foto: archiwum własne

2. "W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa” Elisabeth Åsbrink
foto: archiwum własne

3. "Wywiad z historią" Oriana Fallaci
foto: archiwum własne

4. "Cywilizacja spektaklu" Mario Vargas Llosa
foto: archiwum własne

5. "Niewidzialne miasta" Italo Calvino
foto: archiwum własne

6. "Temat na pierwszą stronę" Umberto Eco
foto: archiwum własne

Najniższą ocenę - 3 wystawiłam czterem książkom, co nie oznacza, że nie należy po nie sięgać. Można, ale czy warto?

1. "Drzewo migdałowe" Michelle Cohen Corasanti
foto: Pixabay

2. "Napój miłosny" Eric Emmanuel Schmitt
foto: archiwum własne

3. "Czarnobyl" Francesco M. Cataluccio
foto: archiwum własne

4. "Lost and found. Opowiadania" Zadie Smith
foto: archiwum własne

Ponadto napisałam i opublikowałam osiem artykułów naukowych w Pulsie Farmacji, a moja pierwsza publikacja okołoliteracka, dotycząca "Cywilizacji spektaklu", pojawiła się w kwartalniku "Tytuł ujednolicony".
foto: archiwum własne

foto: archiwum własne

Nie udało mi się napisać recenzji wszystkich przeczytanych lektur, postaram się nadrobić zaległości na początku stycznia. Listę przeczytanych książek znajdziecie tu. Mijający rok zakończyłam wspaniałym reportażem Ryszarda Kapuścińskiego - "Cesarz".
foto: archiwum własne

Za największe moje tegoroczne osiągnięcie, przy którym bledną wszystkie pozostałe, uważam narodziny mojej drugiej córeczki :D
foto: archiwum własne

Czas na życzenia:
Drodzy czytelnicy bloga życzę Wam, aby nadchodzący rok obfitował w fascynujące lektury, a każda literacka podróż była znakomitą przygodą, abyście mogli oderwać się od codzienności i politycznych absurdów. Fernando Pessoa powiedział bowiem: "Literatura to najprzyjemniejszy sposób ignorowania życia" i ja całkowicie się z nim zgadzam. Zatem - na zdrowie i do zobaczenia w nowym, lepszym roku!
foto: Pixabay


środa, 30 grudnia 2015

Nowości wydawnicze 2016 roku :)

Oto lista książek, na które zwróciłam uwagę przeglądając zapowiedzi tego, co nas, czytelników, czeka w nowym, 2016 roku. Poniższe lektury z pewnością znajdą się w mojej bibliotece, a to dopiero nadchodzące premiery z dwóch pierwszych miesięcy Nowego Roku :)

1. "Wojna umarła, niech żyje wojna. Bośniackie rozrachunki" Ed Vulliamy zakupione
foto: Wydawnictwo Czarne

2. "Mukiwa. Biały chłopak w Afryce" Peter Godwin
foto: Wydawnictwo Czarne

3. "Przez morze. Z Syryjczykami do Europy" Wolfgang Bauer

foto: Wydawnictwo Czarne

4. "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka" Cezary Łazarewicz
foto: Wydawnictwo Czarne

5. "Bicia nie trzeba było ich uczyć" Piotr Lipiński
foto: Wydawnictwo Czarne

6. "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo" Marek Rabij zakupione
foto: Wydawnictwo W.A.B.

7. "Wybrańcy" Steve Sem - Sandberg zakupione
foto: Wydawnictwo Literackie

8. "Małe życie" Hanya Yanagihara
foto: Doubleday, książka ukaże się w Polsce nakładem Wydawnictwa W.A.B.

9. "Nietzsche na balkonie" Carlos Fuentes
foto: Wydawnictwo Świat Książki

10. "Złota dama" Ann Marie O'Connor
foto: Wydawnictwo W.A.B.

11. "Modlitwa o deszcz" Wojciech Jagielski
foto: Wydawnictwo Znak

12. "Zazdrośnice" Eric Emmanuel Schmitt
foto: Wydawnictwo Znak

13. "Lustrzany świat Melody Black" Gavin Extence zakupione
foto: Wydawnictwo Literackie

14. "Rwanda. Wojna i ludobójstwo" Jacek Reginia - Zacharski
To nie jest nowość, ale czytelnicy mojego bloga wiedzą, że sprawa ludobójstwa w Rwandzie niezmiennie mnie fascynuje i czytam każdą książkę na ten temat, dlatego w przyszłym roku na pewno napiszę o tej lekturze.
foto: Wydawnictwo PWN

wtorek, 22 grudnia 2015

„Kto zabił Inmaculadę de Silva?” Marina Mayoral

"Po prostu zawsze mówiłam prawdę, nie potrafiłam kłamać. Nie mówiłam żadnemu z pretendentów, że jest najbardziej inteligentny, że najlepiej prowadzi samochód albo najlepiej jeździ na nartach, najlepiej strzela czy gra w tenisa, jeżeli było oczywiste, że inni bili go na głowę. A taki wówczas panował zwyczaj: mężczyznom należało mówić jedynie to, co chcieli usłyszeć, czyli same pochwały, na które nie zasługiwali, bo mijały się z prawdą. Tak było przez wieki." 
"Kto zabił Inmaculadę de Silva?" Marina Mayoral 

foto: archiwum własne


„Kto zabił Inmaculadę de Silva?” to książka, która posiada wszystkie ulubione przeze mnie elementy – doskonałą intrygę, nieśpieszną akcję i zaproszenie do wspólnej zabawy w odkrywanie prawdy, wciągającej czytelnika już od pierwszych stron lektury. Szesnastoletnia Etel marzy o tym, by zostać pisarką, w pierwszej kolejności zamierza opisać pewną rodzinną tajemnicę, której przez lata nie udało się nikomu wyjaśnić, długo panowała bowiem zmowa milczenia wokół wydarzeń w hiszpańskiej posiadłości familii de Silva. Na patio w La Brañi zostali zamordowani: krewna dziewczyny – Inmaculada de Silva, zagorzała monarchistka i katoliczka oraz Antón del Cañote – republikanin i komunista. Ta podwójna zbrodnia miała miejsce w ciekawych czasach, za rządów generała Franco. Etel prowadzi śledztwo wraz ze swoją kuzynką Catarą i przyjacielem – Juanchem. Wypytują o tę historię krewnych, a także pracowników, którzy pełnili wówczas służbę w posiadłości. Z fragmentów, ze wspomnień próbują odtworzyć prawdopodobny przebieg wydarzeń. Co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy na patio w La Brañi, czy była to zbrodnia z miłości, czy raczej z zazdrości? Co łączyło bogatą panienkę z dobrego domu z przystojnym, biednym partyzantem ściganym przez Guardia Civil? Jaką rolę odegrał w całej historii wpływowy komendant policji? Marina Mayoral celowo kluczy i nie podaje czytelnikowi wszystkich odpowiedzi, musi on samodzielnie dotrzeć do prawdy jednocześnie pamiętając, że powieść nie odwzorowuje rzeczywistości, a na jej kartach wszystko jest względne. Jest to filozofia, którą prezentował chociażby Don Kichot Cervantesa. Pytany o Dulcyneę, czy istniała naprawdę, odpowiadał, że „są na świecie sprawy, których do sedna dochodzić nie należy”. Literatura jest światłem, które wydobywa z mroku pewne doświadczenia, zdarzenia z życia, lecz zawsze zmienione przez filtr niczym nieskrępowanej wyobraźni autora i tak jest w tym przypadku. Zakończenie opisywanej historii jest w rękach czytelnika, Marina Mayoral pozwala mu zdecydować, czy chce wierzyć w teorię o miłości jako motywie zbrodni, czy widzi zazdrość jako czynnik, który doprowadził do morderstwa. Ponadto autorka opisuje szkolne życie Etel, jej pierwsze romanse, jak kształtował się wybór jej drogi życiowej. Historia opowiadana jest z perspektywy szesnastoletniej dziewczyny, tak więc język powieści nie jest skomplikowany, w prostocie tkwi zresztą jej siła. Bardzo ciekawe jest „przemycanie” w różnych wypowiedziach bohaterki i jej rozmówców wątków dotyczących hiszpańskiej wojny domowej i dyktatury Franco, apartheidu, rasizmu i ksenofobii na południu Stanów Zjednoczonych, walki o prawa wyborcze kobiet w Hiszpanii, kwestii rozwodów (w tym kraju rozwody zalegalizowano dopiero w 1980 roku). Jest to wciągająca lektura, napisana w interesujący sposób i z pewnością godna polecenia. Kiedy wydawało mi się, że wiem już wszystko na temat hiszpańskiej literatury nieoczekiwanie wpadła mi w ręce książka Mariny Mayoral i znowu scio me nihil scire.

piątek, 18 grudnia 2015

“Perspektywa mrówki” Agnieszka Wójcińska

"W panującej sieczce informacyjnej i zalewie źle napisanych zdań, na przykład na Twitterze, coraz trudniej dotrzeć do tekstu, gdzie ktoś się wysilił, żeby w sposób interesujący opowiedzieć o czymś ciekawym. Panuje głód opowiadania, głód reportażu." 
Maciej Zaremba Bielawski w rozmowie z Agnieszką Wójcińską 
"Perspektywa mrówki" 

foto: archiwum własne


„Perspektywa mrówki” Agnieszki Wójcińskiej to zbiór wywiadów z najlepszymi światowymi reporterami. Autorka oddaje do rąk czytelnika książkę będącą prawdziwą skarbnicą wiedzy na temat sztuki tworzenia reportażu, jednocześnie lektura ta jest dobrym punktem wyjścia dla rozważań w jakim kierunku będzie ewoluował w przyszłości ten gatunek literacki. Wszystkich rozmówców Agnieszki Wójcińskiej, wśród których znalazły się takie sławy jak Jean Hatzfeld, Ed Vulliamy, Drauzio Varella, czy tegoroczna noblistka Swietłana Aleksijewicz, cechuje ogromna odwaga, potrzeba podejmowania trudnych, a zarazem ważkich tematów. Autorka każdy wywiad poprzedza krótką notatką biograficzną i fragmentem wybranej książki danego reportera. Wśród poruszanych tematów znajdują się pytania o warsztat pisarski, wpływ wyboru takiego zawodu na życie rodzinne, jaką rolę odgrywa, zdaniem poszczególnych bohaterów, literatura faktu we współczesnym świecie? Rozmówcy autorki zdradzają tajniki przygotowywania się do pisania reportażu, opowiadają jak powstały ich najważniejsze książki. Ed Vulliamy nie rozstaje się z notatnikiem, Swietłana Aleksijewicz z dyktafonem, Yoani Sánchez zawsze towarzyszy pendrive, na którym umieszcza gotowe posty, przygotowane uprzednio w trybie offline. Najciekawszą metodą pracy jest, moim zdaniem, ta stworzona przez Güntera Wallraffa, to jest niesamowity przykład dziennikarstwa zaangażowanego. Ten słynny niemiecki pisarz na potrzeby swoich reportaży wymyśla sobie nową tożsamość. Potrafi wcielić się w bezdomnego, schorowanego pacjenta domu starców, czarnoskórego, Turka, handlarza bronią, nieuczciwego telemarketera, dziennikarza tabloidu etc. Za każdym razem chodzi o przeniknięcie do opisywanego środowiska, tak by móc sprawę dokładnie zbadać i opisać „od środka”. 
Problemy jakie pojawiają się w rozmowach Agnieszki Wójcińskiej wynikają wprost z książek napisanych przez bohaterów, autorka rozmawia z Maciejem Zarembą Bielawskim o eugenice, przymusowej sterylizacji kobiet w Szwecji, z Jeanem Hatzfeldem o Rwandzie, z Edem Vulliamym o pograniczu meksykańsko- amerykańskim, z Yoani Sánchez o sytuacji na Kubie, z Drauzio Varellą o największym brazylijskim więzieniu – Carandiru, z Chloe Hooper o rdzennych mieszkańcach Australii – Aborygenach itd. Część z omawianych reportaży wcześniej czytałam, inne zapragnęłam poznać w trakcie lektury „Perspektywy mrówki”. 
Tytuł zbioru wywiadów ma swoją genezę w wypowiedzi Yoani Sánchez, która użyła genialnego, jakże trafnego określenia „perspektywa mrówki” odnośnie do dziennikarstwa zaangażowanego. Tradycyjny reporter opisuje rzeczywistość z pozycji badacza- entomologa, który patrzy na mrowisko z góry i z zewnątrz obserwuje zwyczaje panujące w tym środowisku. Dziennikarz, który pisze w pierwszej osobie i odwzorowuje to, co widzi wokół siebie, opisuje swoje odczucia to właśnie tytułowy owad, pisze z „perspektywy mrówki”. Książka Agnieszki Wójcińskiej to lektura obowiązkowa dla miłośników literatury non- fiction. Parafrazując tytuł powieści Davida Fostera Wallace'a mamy do czynienia z krótkimi wywiadami z niezwykle fascynującymi ludźmi. Polecam.

wtorek, 8 grudnia 2015

“Wielki przypływ” Jarosław Mikołajewski

"Ideologie mnie nie interesują, bo z góry są skazane na upadek. Kiedy przychodzi nowa, natychmiast znosi poprzednią. Podobnie dzieje się zresztą w literaturze i w muzyce. Każdy twórca uważa, że poprzednicy mu szkodzą, więc zanim sam zrobi coś sensownego, karczuje przeszłość i wyrzuca na śmietnik." 
"Wielki przypływ" Jarosław Mikołajewski 


foto: archiwum własne


Lampedusa, wyspa na Morzu Śródziemnym, leży między Maltą a Tunezją i jest największą z Wysp Pelagijskich. Administracyjnie należy do sycylijskiej prowincji Agrigento. Stała się słynna głównie dlatego, że leży na szlaku, którym jeszcze do niedawna rzesze nielegalnych imigrantów docierały z Afryki do Europy. To nad jej historią pochyla się Jarosław Mikołajewski.

Ta krótka książka niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny, nie ma tu niepotrzebnych słów, dłużyzn. Jest za to mnóstwo okazji do refleksji, wzruszeń, zadawania sobie pytań o istotę człowieczeństwa. Siłą tej lektury, poza pięknym językiem, są bohaterowie. Najciekawsi ludzie Lampedusy to Profesor Fragapane, Doktor Bartolo, Daniela Freggi ze szpitala żółwi, Antonino Taranto z Archiwum Historycznego, Giacomo Sferlazzo z Portu M oraz pani burmistrz – Giuseppina Nicolini.

Najbardziej wstrząsające fragmenty książki dotyczą oczywiście kwestii uchodźców. Dr Pietro Bartolo niemal każdej nocy bada tłumy nielegalnych imigrantów przypływających na wyspę. Opowiada zarówno o tych, których udało się uratować, jak i tych, którzy utonęli. O mężczyznach, kobietach i dzieciach, trudach ich podróży, o tym, czemu podejmują takie ryzyko często nie potrafiąc nawet pływać. O prośbach kobiet przybywających na Lampedusę – wielokrotnie gwałcone, maltretowane liczą na jego pomoc w usunięciu skutków tej przemocy. O załamaniach psychicznych, badaniu zwłok, przepełnionych cmentarzach i niewystarczającej pomocy ze strony władz.

Czytelnik może złapać oddech przy rozdziale na temat żółwi i szpitala, w którym pracuje Daniela Freggi, by za chwilę ponownie nerwowo chwytać powietrze na skutek opisu przedmiotów wyrzucanych przez morze, niegdyś należących do imigrantów.

Ponadto autor opowiada o tym, jak Lampedusa wyglądała kiedyś, zanim wykarczowano lasy, zniszczono nieliczne zabytki. Mowa jest także o żółwiach, które trafiają do kliniki z żołądkami wypełnionymi trującym plastikiem i wielkich, sympatycznych, bezpańskich psach zamieszkujących wyspę. Wisienką na torcie jest wspomnienie obrazów Caravaggia i Antonella da Messiny oraz końcowy, liryczny sen autora.

Podsumowując: „Wielki przypływ” to mała-wielka książka z ogromną ilością emocji, zdecydowanie warta uwagi. Polecam.

"Wielki przypływ" Jarosław Mikołajewski
wydawnictwo: Dowody na Istnienie
data wydania: 9 października 2015
ISBN: 9788394311803
liczba stron: 136