i w końcu zrozumiałem, że nikt na tej ziemi nie przeczyta wszystkiego, że życie jest zbyt krótkie, by móc wszystko przeczytać, zauważyłem też, że więcej jest ludzi mówiących o złych książkach niż ludzi, którzy czytają i mówią o książkach prawdziwych, a ci, którzy mówią o złych książkach, są bezlitośni dla innych
„Kielonek” Alain Mabanckou
foto: Wydawnictwo Karakter |
Alain Mabanckou to kongijski pisarz i poeta, a także producent muzyczny, tworzący w języku francuskim, urodził się 24 lutego 1966 roku w Kongo-Brazzaville, a dorastał w Pointe-Noire. Studia prawnicze rozpoczął w ojczyźnie, a ukończył w Paryżu, na Université Paris-Dauphine. Wykładał literaturę frankofońską i afroamerykańską na Uniwersytecie Michigan, obecnie pracuje na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles.
Powieść „Kielonek” to moje drugie spotkanie z twórczością Alaina Mabanckou, w zeszłym roku sięgnęłam bowiem po rewelacyjne „Zwierzenia jeżozwierza”. Może dlatego brak poszanowania dla zasad interpunkcji nie wywołał u mnie już takiego szoku, a nawet muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał. Po co kropki, wyrzućmy wielkie litery, niech proza przypomina wartką mowę, niech rytm nadają przecinki i odstępy składające się na kolejne rozdziały. Te zabiegi, podobnie jak treść książki, wskazują na pewien ironiczny dystans, jaki cechuje autora względem utartych zasad i norm językowych, sprawiają, że obok prozy Mabanckou nie sposób przejść obojętnie.
Uparty Ślimak, właściciel baru „Śmierć kredytom” wręcza stałemu bywalcowi lokalu – Kielonkowi zeszyt. Ów drobny moczymorda ma w nim zapisać historię baru i jego klientów. Tak zaczyna się ta szaleńcza przygoda, w której czytelnik poznaje nietuzinkowe postaci: gościa w pampersach, Drukarza, Spłuczkę, eleganckiego Kazimierza, oszusta Mouyeké oraz sprzedającą kurczaki nieopodal baru Łysą Śpiewaczkę. Kielonek spisuje historię powstawania lokalu, a także losy poszczególnych bywalców oraz swoje własne dzieje, a wszystko to przeplata licznymi anegdotkami.
W książce odnaleźć możemy wiele odniesień do zachodniej literatury, do prozy Llosy, Márqueza, Hemingwaya, Saint-Exupéry’ego, Hessego czy tak fundamentalnych dzieł, jak chociażby „Hamlet” Szekspira. Mabanckou wyśmiewa afrykańskie zabobony, kpi z wszechpotężnych czarowników, z rodzinnych więzi. Słodko-gorzka opowieść Kielonka okraszona jest ironią. Zabawna, a jednocześnie tragiczna, czytanie jej wprowadza w pewnego rodzaju trans (może za sprawą dziwacznej interpunkcji). I choć wielokrotnie podczas lektury dławimy się ze śmiechu trzeba pamiętać, że to historia degeneratów, nieszczęśliwych pijaczków, wielkich przegranych, którzy w tanim winie palmowym szukają ucieczki przed szarą codziennością, odpowiedzialnością, życiem. „Kielonka”, jak również „Zwierzenia jeżozwierza” serdecznie polecam uwadze, a przede mną lektura „Papryczki”.
Dodatkowo pragnę zwrócić waszą uwagę na wspaniałą okładkę zaprojektowaną przez niezrównanego Przemka Dębowskiego.
„Kielonek” Alain Mabanckou
tłumaczenie: Jacek Giszczak
tytuł oryginału: Verre cassé
data wydania: 2008
ISBN: 9788392736608
liczba stron: 200
Przemek Dębowski rzeczywiście świetne okładki tworzy i chwała Karakterowi za to, że mu na to pozwala. Ja zaś muszę w końcu się do Mabanckou dobrać, bo czeka już długo na mą atencję. Jeszcze się weźmie i obrazi.
OdpowiedzUsuńPożeracz
Hm okładka od razu skojarzyła mi się ze "Zwierzeniami jeżozwierza", ale nazwiska autora oczywiście nie pamiętałam. Myślę, że najpierw skuszę się na "Zwierzenia...", choć nie ukrywam, że odniesienia do Vargasa Llosy czy Garcíi Márqueza bardzo mnie kusi :).
OdpowiedzUsuń