wtorek, 17 marca 2015

„Kobieta z wydm” Kōbō Abe

foto: archiwum własne
Fascynująca powieść japońskiego scenarzysty, dramaturga i prozaika. Niki Jumpei, zmęczony codziennością nauczyciel, wyrusza na urlop nad morze. W plecaku ma siatkę na motyle i niezbędne akcesoria, aby na miejscu preparować schwytane owady. Wędruje po wydmach, wśród morza przelewającego się piasku, tak zastaje go noc. Mężczyzna decyduje się spędzić nocleg na dnie jamy, w domu zamieszkałym przez samotną kobietę. Rano okazuje się, że drabina, po której dostał się na dno piaskowej pieczary znika, a wyjazd, który miał być ucieczką od rzeczywistości staje się niebezpieczną pułapką. Niki Jumpei próbuje bezskutecznie ratować się z koszmaru, miota się, nie chce pogodzić się z nową sytuacją. Obserwując te zmagania mocno kibicujemy bohaterowi, z drugiej strony jednak pozostaje pytanie czy kłopoty, w których się znalazł nie są odpowiedzią na pragnienie zmian. Chciał zerwać z monotonią życia, a trafił z deszczu pod rynnę- codziennie, regularnie musi odgarniać piasek wokół domu kobiety, zaniechanie tej czynności grozi zawaleniem chaty. Bunt przeciwko systemowi niczego tu nie zmieni, mocodawcy widząc opór pozbawiają bohatera dostępu do wody pitnej, a w upale nie jest w stanie bez niej przeżyć. Muszę przyznać, że musiałam co jakiś czas przerwać lekturę, tylko po to, by otrzepać siebie, koc i kanapę z nieistniejącego piasku. Niesamowite opisy tego, jak piasek niszczy drewno, skórę, uszkadza oczy, dostaje się praktycznie wszędzie wywołały u mnie lekką nerwicę natręctw. Japoński pisarz porównywany jest do Franza Kafki, rzeczywiście bohater ma wiele cech wspólnych, chociażby z Józefem K., osaczony, tłamszony próbuje najpierw zrozumieć dlaczego został uwięziony, później wyjaśnić sytuację, następnie przechodzi bunt i zamierza uciec, aby na końcu zrezygnować ze wszystkiego, poddać się „systemowi”. Jak reaguje świat zewnętrzny na zniknięcie Nikiego Jumpei? W prasie nie ma absolutnie żadnej wzmianki o zaginięciu, ani koledzy z pracy, ani kobieta, z którą był związany zdają się nie przejmować sytuacją, przechodzą nad tym do porządku dziennego. Jedynie matka bohatera zgłasza jego zniknięcie. Jest to książka, doskonale napisana, najeżona metaforami, pełna aluzji, wyczuć w niej można również tak lubiany przeze mnie realizm magiczny. I ten skłaniający do refleksji nastrój- czy potrafimy w pełni docenić to, co mamy? Warto na chwilę się zatrzymać, spojrzeć z boku na swoje życie, gdyż „Nie można ocenić właściwie mozaiki, dopóki nie spojrzy się na nią z pewnej odległości. Zbliżając się do niej, gubisz się tylko w szczegółach. Wyzwalając się z jednego szczegółu, grzęźniesz w innym.” Na koniec jeszcze mała prośba- gdybym kiedyś zniknęła, tak jak główny bohater, proszę poszukajcie mnie wśród wydm. Lekturę oczywiście polecam!

2 komentarze:

  1. Z tym wrażeniem piasku wokół to się zgodzę - czytałam książkę wiele lat temu, a do dziś, na jej wspomnienie, czuję piasek zgrzytający między zębami. ;)

    OdpowiedzUsuń