wtorek, 30 czerwca 2015

„Cywilizacja spektaklu” Mario Vargas Llosa

foto: archiwum własne
"Cywilizacja spektaklu" to znakomity esej krytyczny poświęcony współczesnej kulturze. Mario Vargas Llosa pokazuje, jak na przestrzeni lat to pojęcie ewoluowało i doskonale przedstawia mechanizmy, które doprowadziły do jego banalizacji. Pisarz w swej książce przywołuje dzieła między innymi T.S. Eliota, Georga Steinera, Guy'a Debroda, Frédérica Martela czy Michela Foucaulta.

Współcześnie mamy do czynienia z supremacją obrazu nad treścią. Media bombardują nas ogromną ilością informacji (głównie w formie audiowizualnej), lecz uwiąd myślenia (zwłaszcza abstrakcyjnego) powoduje, że tylko nieliczni są w stanie tę mnogość przetworzyć i właściwie przeanalizować. W kolejnych rozdziałach omawianego eseju czytelnik dowiaduje się, że odwrót od słowa na rzecz obrazu pozbawia naszą świadomość kręgosłupa i powoduje, że ludzkość nieuchronnie zmierza ku upadkowi.

Czym jest tytułowa „cywilizacja spektaklu”? „Jest to cywilizacja świata, w którym pierwsze miejsce na liście uznawanych wartości zajmuje rozrywka i w którym powszechnym pragnieniem staje się zabawa i ucieczka przed nudą.” Stąd też w mediach tzw. mainstreamowych próżno szukać tematów ambitnych, skłaniających do refleksji, na pierwszym miejscu są na ogół informacje z życia prywatnego gwiazd (kto, kiedy i gdzie odsłonił którą część ciała?), celebryckie porady dotyczące diety, ćwiczeń, mody (bo przecież zdrowe, zadbane ciało ważniejsze jest niż dobrze wypielęgnowany umysł), ewentualnie niepogłębione migawki z konfliktów zbrojnych lub ataków terrorystycznych epatujące przemocą.

Zdaniem noblisty większość z nas szuka, tak w dziedzinie literatury jak i sztuki, rzeczy łatwych, przystępnych, dostarczających rozrywki, a jak wiadomo popyt kreuje podaż (prawo Keynesa). Mamy zatem prawdziwy wysyp lekkostrawnej papki, w tej chwili absolutnie każdy może napisać książkę na dowolny temat (czekam z utęsknieniem na wspomnienia pewnej pani, która testowała krem do wybielania sami wiecie czego). Zachwianie hierarchii wartości, przerost formy nad treścią, brak pokory, upadek autorytetów (kiedyś byli to – filozofowie, ludzie nauki, wybitni politycy, nauczyciele, dziennikarze, pisarze, dziś – gwiazdki jednego sezonu, celebryci, często twarze nieskalane jakąś głębszą refleksją) powoduje banalizację kultury.

Mario Vargas Llosa w kolejnych rozdziałach książki przedstawia swoją diagnozę tego zjawiska, pisze czym są obecnie autorytety, jaki wpływ na kształtowanie kultury miała i ma religia, jakie są skutki odarcia z aury tajemniczości miłości fizycznej, i do czego prowadzi nadmierne epatowanie erotyzmem. Autor ostro krytykuje świat polityki. Uważa, że niemal w każdym kraju „poziom intelektualny, profesjonalny i moralny klas politycznych obniżył się”. Krytyce poddaje również system edukacji.

Pomiędzy poszczególnymi rozdziałami znajdują się doskonałe antecedensy. Są to głównie artykuły, które na przestrzeni lat Mario Vargas Llosa pisywał dla dziennika „El País” (poprzedzają wydarzenia i tezy opisywane przez autora). Korespondują one znakomicie z treścią rozdziałów. Ta książka mnie przeraża, wszak na zatrzymanie procesu upadku intelektualnego społeczeństwa może być już za późno. Przy kulejącym systemie edukacji i niezadowalającym poziomie czytelnictwa hodujemy armię bezmyślnych klonów, dla których własne jestestwo i żądza posiadania są ważniejsze niż dobro ogółu. Tłum, który bezrefleksyjnie łyka populistyczne programy polityczne i w jesiennych wyborach zafunduje nam powrót do wieków średnich. Zgroza.

Mój egzemplarz książki prawie w całości jest popodkreślany, na każdej stronie można bowiem znaleźć jakąś perełkę. Lekturę polecam absolutnie każdemu, choć do łatwych nie należy, powinno się ją potraktować jako terapię szokową. Mną, w każdym razie, mocno wstrząsnęła. Kolejny raz mówię o Llosie: chapeau bas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz