środa, 17 lutego 2016

"Sekta egoistów" Éric Emmanuel Schmitt

"Choć myślami obejmujemy cały świat, 
nigdzie nie znajdziemy nic droższego dla siebie niż jaźń. 
Więc, ponieważ dla innych jaźń jest tak samo droga, 
ten, który siebie miłuje, nie powinien ranić nikogo." 
Budda Siakjamuni, Mallikaa Sutta
źródło: Wikicytaty

foto: archiwum własne


"Sekta egoistów" Érica Emmanuela Schmitta to debiut literacki znanego, utalentowanego francuskiego pisarza i filozofa. Główny bohater, Gérard de Lagueret, natrafia w archiwach biblioteki na wzmiankę o "Zarysie nowej metafizyki" autorstwa Gasparda Languenhaerta. Postać tajemniczego filozofa pochłania go do tego stopnia, że postanawia porzucić pracę nad rozpoczętym doktoratem i całą swą energię skupić na poszukiwaniu wszelkich dostępnych informacji na temat autora traktatu filozoficznego poświęconego egoizmowi. W trakcie swoich badań natrafia na liczne relacje i wzmianki dotyczące Gaspadra oraz na informacje mówiące o założonej przez niego Sekcie Egoistów, grupie dziwaków, którzy co tydzień, przez kilka lat, spotykali się we wsi Montmartre i każdy z nich bez wyjątku twierdził, iż jest jedyny w swoim rodzaju oraz że to właśnie on stworzył wszechświat. Poszukiwania głównego bohatera są oczywiście tłem, pretekstem do podjęcia rozważań na temat egoizmu i jego konsekwencji. Czy człowiek, który sam siebie stawia w centrum wszechświata może osiągnąć szczęście i spełnienie? Jak taka postawa wpływa na otoczenie? Czy miłość jest w stanie odmienić zadufanego, przekonanego o własnej doskonałości człowieka? Jeśli tak, to na jak długo? Opowieść Schmitta krąży wokół tematu, ale nie potępia postaw egoistycznych, ocenę pozostawiając czytelnikowi. Można dojść do podobnego wniosku, jak Budda Siakjamuni, że skoro dla człowieka nie ma nic bardziej cennego jak własne jestestwo, to egoizm jest z gruntu rzeczy postawą dobrą i pożądaną, gdyż jeśli miłujemy własne ja i każdy z nas pielęgnuje ego to nie jesteśmy w stanie ranić innych, wiedząc jak cenną rzecz stanowi samozadowolenie. Jednak gdy całą swą miłość przelejemy na siebie czy wystarczy jej dla bliskich nam osób? Schmitt stawia również pytanie o rzeczywistość, skąd mamy pewność, że życie nie jest snem, z którego w pewnym momencie przyjdzie nam się obudzić, chociażby za sprawą śmierci? Sądzę, że był to bardzo mocny debiut, widać w nim zalążki kolejnych dzieł autora, schemat budowania historii jest podobny. Pod pozorem błahej i przewidywalnej opowiastki pisarz próbuje rozprawić się z etycznymi dylematami. Dla mnie te dywagacje były interesujące, zakończenie, którego nie zdradzę również. Książka warta pochłonięcia między jedną kawą a drugą, czemu sprzyja niewielka objętość. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz