sobota, 2 stycznia 2016

"Cesarz" Ryszard Kapuściński

"Pan nasz z takiego wychodził założenia, że nawet najbardziej lojalnej prasy nie należy dawać w nadmiarze, gdyż może z tego wytworzyć się nawyk czytania, a potem już krok tylko do nawyku myślenia, a wiadomo, jakie to powoduje niewygody, utrapienia, kłopoty i zmartwienia." 
"Cesarz" Ryszard Kapuściński

foto: archiwum własne

"Cesarz" to znakomity, nie do końca reportaż pióra mistrza tego gatunku, Ryszarda Kapuścińskiego. Pisarz przedstawia relacje wybranych członków świty Hajle Syllasje dotyczące osoby Króla królów, a także zwyczajów panujących na cesarskim dworze. Etiopski dwór jest doskonałym przykładem reżimu autorytarnego, władza absolutna należy tu do cesarza, który swoje pochodzenie wywodzi w prostej linii od biblijnego króla Salomona. Zwycięski Lew Plemienia Judy, Wybraniec Boży, Król królów to tylko niektóre określenia, którymi tytułowano Hajle Syllasje. Na dworze, poza samym władcą, próżno by szukać kompetentnych ministrów czy urzędników. Po pierwsze dlatego, że Cesarz lubił kontrastować i pozytywnie wyróżniać się na tle tłumu, a po drugie o obsadzeniu najważniejszych stanowisk w państwie decydował stopień czołobitności, a nie kompetencje. Na dworze nagminnym zjawiskiem była korupcja. Łapówki, donosy, to była codzienność. Podczas gdy na północy kraju ludzie umierali z głodu, król i jego świta pławili się w luksusach. W Etiopii nie istniała wolna prasa, radio i gazety były narzędziami cesarskiej propagandy. Mit dotyczący boskości Hajle Syllasje był tak rozpowszechniony wśród poddanych, że Etiopczycy słuchając reklamy Coca- coli byli święcie przekonani, że oto Król królów przemówił i to jego głos wybrzmiewa w eterze. Książka Ryszarda Kapuścińskiego nie jest jedynie świadectwem przeszłości. Autor wprawdzie drobiazgowo opisuje etiopski dwór, ale cała siła tej lektury tkwi w sposobie przedstawiania treści. Giętki język, czarny humor sprawiają, że tę książkę można traktować jako zjadliwą satyrę na totalitarny system (jakikolwiek), co w czasach jej powstawania (1978 rok) mogło okazać się dla autora kłopotliwe. Czytając uśmiałam się do łez. Polecam. Na koniec warto wspomnieć wywiad, jaki przeprowadziła z Hajle Syllasje Oriana Fallaci w 1972 roku. Włoska dziennikarka opisuje rozpasanie i korupcję na dworze Cesarza, podobnie jak Ryszard Kapuściński. Przytacza historie z Gonderu, kiedy królewska świta biesiadowała w namiotach, a głodujący lud nie mógł liczyć nawet na ochłapy, te dostawały bowiem psy i sępy. Mowa jest także o dziwactwach władcy, pieskach Lulu i Papillon, które służyły jako swoiste radary - ostrzegały przed zamachami, wrogami, zdradami, wskazywały ludzi, których należy unikać. W "Cesarzu" Hajle Syllasje przedstawiony jest u schyłku swego panowania, jako nieszkodliwy staruszek, który nie bardzo orientuje się, że uczestniczy w obaleniu własnych rządów. Fallaci z kolei docenia jego talent do polityki, przebiegłość z jaką manipulował wielkimi mocarstwami (np. sprawa Chin i pożyczki za kawę) i je wykorzystywał. Jaki naprawdę był Hajle Syllasje? Niezrównoważony, przekonany o własnej boskości, gardzący ludem  czy bezwzględny, cyniczny, pozbawiony skrupułów, z ogromną władzą i talentem do polityki? Myślę, że posiadał wszystkie powyższe cechy, a na pewno był człowiekiem nietuzinkowym, którego biografię warto poznać.

2 komentarze:

  1. Ah! Musze w końcu sięgnąc po Kapuścińskiego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęcam, klasykę reportażu warto znać, aczkolwiek nie wszystkie jego książki przypadły mi do gustu. "Cesarz", "Heban", "Szachinszach" te najbardziej lubię i jeszcze "Gdyby cała Afryka". Resztę muszę sobie przypomnieć, bo czytałam dawno temu :)

    OdpowiedzUsuń