foto: archiwum własne |
Historia ta przedstawiona jest z perspektywy jej męża, szwagra i starszej siostry. Czytając opowieść męża bohaterki za każdym razem, gdy pojawiało się stwierdzenie “miałam sen” płynące z ust Yong-hye miałam skojarzenie z filmem “Sny” Akiry Kurosawy...Bohaterka, trwająca zdecydowanie przy swoim postanowieniu, podczas rodzinnego obiadu doświadcza agresji ze strony swojego ojca, który usiłuje zmusić ją do zjedzenia mięsa. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli- wieczór kończy się nieudaną próbą samobójczą Yong-hye.
W następnej odsłonie mamy do czynienia z opowieścią szwagra wegetarianki. Autorka powieści stawia tu ważne pytania, do którego momentu totalne pofolgowanie najniższym instynktom możemy jeszcze nazwać sztuką? Jak daleko artysta może posunąć się w realizacji swoich wizji? W tym miejscu mój umysł automatycznie zawędrował do twórczości Jose Carlosa Somozy i hiperdramatyzmu przedstawionego w powieści “Klara i półmrok”. Tam ludzie stają się żywymi dziełami sztuki, gruntuje się ich jak płótna, maluje, a następnie wystawia w galeriach albo domach prywatnych kolekcjonerów. Podobnie jak “Wegetarianka” “Klara i półmrok” przekracza pewne granice, zagłębia się w mroczne zakamarki ludzkiej natury, obie książki posiadają silny ładunek erotyczny.
Przygoda ze szwagrem kończy się dla bohaterki tragicznie- przymusowym pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Yong-hye coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, odmawia spożywania nie tylko mięsa, ale w ogóle jakichkolwiek pokarmów, przy czym twierdzi, iż zamienia się w drzewo. Diagnoza: ciężka postać schizofrenii połączona z anoreksją to dla głównej bohaterki wyrok. Interpretacja powieści nie powinna być jednak tak jednoznaczna. Tu chodzi o coś więcej, o głęboki szacunek dla natury? Czy człowiek jest tylko człowiekiem czy też częścią przyrody, większego systemu? Czy może siłą woli zmienić się w coś innego, roślinę, kwiat, drzewo? Pod tym względem proza Han Kang kojarzy mi się z twórczością Hiromi Kawakami, szczególnie zbiorem opowiadań “Nadepnęłam na węża”. Tutaj świat zwierząt, roślin i ludzi nie ma wyraźnych granic, czytelnik czuje się jakby śnił na jawie, te oniryczne marzenia i skojarzenia konstruują naszą tożsamość biologiczną, psychologiczną i seksualną, pobudzają naszą podświadomość, uruchamiają wyobraźnię. Podobnie jak w “Wegetariance” nie wszystko da się ogranąć umysłem.
Wreszcie mamy na końcu historię trudnej siostrzanej miłości. Yong-hye sięga dna, ale pociąga za sobą również swoją siostrę, niszcząc jej relacje z mężem i rodzicami. Jedyną osobą, która towarzyszy tytułowej bohaterce do samego końca jest właśnie In-hye...Bardzo trudna, wieloznaczna, zmuszająca do myślenia powieść. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz