sobota, 29 sierpnia 2015

„Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy” Ed Vulliamy

„Amerykanie sprzedają broń kartelom, które zabijają się nawzajem, by handlować narkotykami uśmiercającymi Amerykanów.” 
„Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy” Ed Vulliamy 


foto: archiwum własne


Reportaż, za który autor otrzymał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego w 2012 roku, zabiera czytelnika w podróż wzdłuż amerykańsko- meksykańskiego pogranicza. Tocząca się tam nieustannie wojna to nie jest typowy konflikt, nie chodzi o religię, wolność, rasę, „słuszną sprawę”, celem są wyłącznie wpływy i pieniądze płynące z handlu narkotykami. Walczą ze sobą zwaśnione kartele, policja, wojsko, a ofiarami są wszyscy obywatele.

Gangsterskie porachunki i morderstwa są tu chlebem powszednim, tak jak egzekucja opisana na wstępie książki, będąca wiadomością dla walczących ze sobą karteli. Autor przedstawia mafijne zbrodnie, sygnalizuje również wielkie operacje straży granicznej, takie jak Gatekeeper czy Hold the Line. Pogranicze rządzi się własnymi prawami, granica nie jest szczelna, pollos płacą ogromne sumy, aby przedostać się na terytorium USA i zawalczyć o lepszy byt dla siebie i swoich rodzin. Ed Vulliamy opisuje ten proceder, który często kończy się dla migrantów śmiercią. W 2011 roku światem wstrząsnęła historia czternastu imigrantów, którzy zmarli z odwodnienia i wycieńczenia, ich ciała znaleziono w pobliżu Drogi Diabła.

Opisy miast, takich jak Tijuana, San Diego, Ciudad Juárez, El Paso, Ciudad Acuña, Piedras Negras, Laredo, Ciudad del Carmen etc. przeplatane są historiami wojen pomiędzy kartelami, autor wielokrotnie wspomina rozłam między kartelem z Zatoki a Los Zetas, pisze również o kartelu z Sinaloa. Bardzo ciekawe fragmenty reportażu dotyczą kultu Santisima Muerte – Najświętszej Śmierci, mowa jest o tym, jak podszywa się on pod wizerunek Matki Boskiej z Guadalupe. Równie interesujące są opisy meksykańskich wierzeń, opowieści o dawnych bóstwach, powstaniu Drogi Mlecznej czy Czarnym Słońcu. Kult Santisima Muerte czy cześć jaką oddają Meksykanie Matce Boskiej z Guadalupe – wszystko to ma korzenie w przeszłości, w prekolumbijskich legendach, które w specyficzny sposób łączą się z katolicyzmem.

Piękne, niemal liryczne opisy przyrody kontrastują w książce z historiami brutalnych zbrodni. Autor dużo miejsca poświęca kobietobójstwu z Ciudad Juárez, przedstawia hipotezy wyjaśniające morderstwa, próby tuszowania zabójstw przez władze, nieustającą walkę rodzin o prawdę, do tej pory liczne śledztwa nie wskazały bowiem winnych. Ed Vulliamy wspomina dość dobry film, który powstał na kanwie tych wydarzeń w 2006 roku, zatytułowany „Miasto śmierci” z Jennifer Lopez i Antonio Banderasem w rolach głównych.

Szeroko opisane są także skutki porozumienia o wolnym handlu między Meksykiem a USA, na którym skorzystała przede wszystkim mafia, handel bronią, pranie brudnych pieniędzy. Podobnie jak Roberto Saviano w „Zero zero zero”, Ed Vulliamy stwierdza z przerażeniem, że „zyski z handlu narkotykami i działalności przestępczej to jedyny płynny kapitał inwestycyjny, którym dysponują banki stojące na krawędzi bankructwa”. W reportażu szczegółowo opisana jest afera związana z praniem brudnych pieniędzy przez Bank Wachovia, który ku zaskoczeniu autora, opinii publicznej i śledczych został, na mocy ugody zawartej z rządem USA, oczyszczony z zarzutów (mimo silnych dowodów takiego procederu).

Książka ta znakomicie opisuje zawiłości życia na pograniczu meksykańsko- amerykańskim, wojny narkotykowe, przemyt broni, morderstwa, ekonomiczno-polityczne powiązania karteli z bankami, próby zastraszania dziennikarzy, a także dawne wierzenia, kulty, codzienność zwykłych mieszkańców opisywanych miast. Lektura ta jest trudna w odbiorze, dla mnie była miejscami zbyt chaotyczna, autor opisywał pewne wydarzenia, po czym kilka rozdziałów dalej do nich powracał nakreślając sytuację prawie od początku, te powtórzenia były denerwujące, zwłaszcza temat wewnętrznych konfliktów między kartelem z Zatoki a Los Zetas. Nużące były także wynurzenia kierowców ciężarówek opisane w jednym z rozdziałów. Mimo to zachęcam do sięgnięcia po ten reportaż.

foto: Pixabay

1 komentarz:

  1. No cóż, mam ją już tak długo i wciąż nie mogę się przekonać, czy na pewno chcę...

    OdpowiedzUsuń