foto: archiwum własne |
Powieść włoskiego pisarza, dziennikarza, architekta, za którą otrzymał w 2006 roku prestiżową nagrodę literacką Premio Strega. Książka rozpoczyna się bardzo mocnym akcentem. Główny bohater - Pietro Paladini wraz z bratem, Carlem, surfują na Morzu Tyrreńskim. W pewnym momencie zauważają dwie tonące kobiety i bez zastanowienia rzucają się na ratunek. Ich bohaterski czyn pozostaje niezauważony, niedoszłe topielice na brzegu trafiają w opiekuńcze ramiona przyjaciół, a bracia spokojnie wracają do letniego domu nad morzem. Na miejscu okazuje się, że narzeczona Pietra – Lara umarła na oczach wystraszonej, jedenastoletniej córki, Claudii, w niewyjaśnionych okolicznościach (w tym samym czasie, w którym bracia ratowali tonące kobiety). Po tych tragicznych wydarzeniach akcja powieści zwalnia. Przez około trzy miesiące obserwujemy zmagania głównego bohatera i jego córki z bólem po stracie ukochanej osoby. Ich reakcja na tę traumę jest wyjątkowa. Nie ma tu płaczu, rozpaczy, morza łez. Ojciec i córka zachowują stoicki spokój w chaosie, który ich otacza, są zaskakująco silni, wspierają siebie nawzajem. Pietro postanawia, że zamiast wrócić do biura będzie czuwał pod szkołą Claudii, pracuje korzystając z faksu i telefonu w samochodzie. Często siedzi na ławce w parku, w pobliżu szkoły. Odwiedzają go tam współpracownicy zagubieni w obliczu zmian, które czekają firmę – szykuje się ogromna międzynarodowa fuzja. Opowiadają nie tylko o sytuacji w miejscu pracy, zwierzają się także z osobistych problemów. Pod szkołą pojawia się również brat Pietra- Carlo, uzależniony od narkotyków rekin modowego biznesu. Bohatera odwiedza także niedoszła szwagierka – piękna Marta, z którą kiedyś romansował. Z tych spotkań dowiadujemy się nie tylko o trudnej sytuacji w firmie, pogmatwanych relacjach rodzinnych, Pietro dzieli się też swoimi przemyśleniami. Ma ciekawy sposób radzenia sobie z rzeczywistością – wylicza kolejne domy, w których mieszkał, kobiety, z którymi się spotykał, linie lotnicze, którymi latał etc. Bohaterowi towarzyszy muzyka Radiohead, płyta tego zespołu ma szczególne znaczenie – w jego odtwarzaczu samochodowym pozostawiła ją Lara. Bohater wierzy nawet, że zmarła narzeczona komunikuje się z nim za pomocą cytatów z poszczególnych utworów. Claudia wykazuje się jeszcze większą siłą psychiczną niż ojciec. Wydaje się, że po śmierci mamy funkcjonuje tak, jakby nic się nie stało. Chodzi do szkoły, ćwiczy gimnastykę artystyczną, decyduje się nawet na wyjazd do domu nad morzem, gdzie przecież na jej oczach rozegrała się tragedia. Czy koczowanie Pietra pod szkołą było zatem konieczne? Czemu miało służyć? Odpowiedź możemy znaleźć w słowach bohatera: „Spędziłem trzy miesiące przed szkołą mojej córki i byłem absolutnie przekonany, że to dla niej dobre, podczas gdy dobre było to tylko dla mnie samego, a ona, nieszczęsna, z tego właśnie powodu stała się obiektem żartów”. Książkę kończy kluczowa kwestia, swoiste wezwanie do pożegnania z dzieciństwem, uporządkowania życia. Chaos, który rządzi życiem dziecka, jest piękny, ale zawsze przychodzi moment, gdy trzeba dorosnąć, przekłuć „bańkę mydlaną”. „Piłka, którą rzuciliśmy podczas zabawy w parku, dawno już wróciła na ziemię. Musimy przestać na nią czekać.” Przyznaję, że „Spokojny chaos” to nie jest łatwa lektura. Nie mogłam zrozumieć tego pozornego braku emocji. Gdy tracisz bliską osobę masz prawo płakać, rozpaczać, rwać włosy z głowy, zwłaszcza, jeśli dzieje się to tak niespodziewanie. To, że w książce emocje jednak są, tyle, że mistrzowsko ukryte zrozumiałam dopiero po obejrzeniu filmu, który powstał na podstawie powieści, zatytułowanego „Cichy chaos”. Pewnie moje olśnienie to zasługa znakomitej kreacji aktorskiej Nanniego Morettiego, który odtwarza postać Pietra Paladiniego. Towarzyszą mu Valeria Golino jako Marta, Alessandro Gassman jako Carlo (idealnie dobrany do tej roli pod względem fizycznym), Isabella Ferrari jako Eleonora Simoncini (kobieta, którą Pietro uratował przed utonięciem). W filmie mamy aż dwa polskie akcenty. W epizodycznych rolach pojawiają się Roman Polański i Kasia Smutniak. Polecam, tym razem wyjątkowo, i książkę, i film. Obraz jest bowiem znakomitym uzupełnieniem powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz