czwartek, 17 września 2015

„Młodość” Paolo Sorrentino

“Wiecznie młodzi pozostają tylko ci, którzy umierają młodo.” 
“Klara i półmrok” José Carlos Somoza 


foto: archiwum własne

Paolo Sorrentino, włoski reżyser i scenarzysta, laureat Oscara 2014 za film „Wielkie piękno”, w powieści „Młodość” udowadnia, że sukces go nie odurzył, twórca nie spoczął na laurach. Podstawą książki jest scenariusz do filmu o tym samym tytule, który już teraz gości na ekranach naszych kin. W powieści dwaj przyjaciele – Fred Ballinger, słynny kompozytor oraz Mick Boyle, sławny reżyser spędzają wspólnie wakacje w ekskluzywnym szwajcarskim kurorcie u podnóża Alp. Towarzyszy im osobliwa galeria postaci - dziwaczne masażystki, brodaty alpinista, słynny aktor filmowy, rzesze scenarzystów, sławni sportowcy, prostytutki, niemieckie małżeństwo w podeszłym wieku. Na kartach powieści często pojawia się córka Freda- Lena. Codzienność upływa gościom na zabiegach w SPA, basenie, saunach, górskich wycieczkach, celebrowaniu posiłków i rozmowach. Bohaterowie wspominają swą młodość, najlepsze chwile życia. Czują, że więcej już za nimi, do pewnych wydarzeń nie ma powrotu, siły witalne kończą się, pozostają jedynie migawki z przeszłości. Mick próbuje z tym walczyć, tworzy scenariusz dzieła życia, najważniejszego filmu, który ma być jednocześnie jego artystycznym testamentem. Krótkie rozdziały książki przypominają filmowe kadry. Momentami balansują na granicy jawy i snu. Szczególnie piękne są opisy Wenecji, a także scena na łące, w której Fred tworzy za pomocą dłoni idealną harmonię z otaczających go dźwięków przyrody – cykad, śpiewu ptaków, szumu liści, delikatnych powiewów wiatru. Fred nieustannie komponuje, ale jego utwory nie opuszczają umysłu twórcy. Jednocześnie bohaterowie próbują rozwiązywać problemy swoich dzieci, z ciekawością obserwują też pozostałych gości kurortu. Siła tej książki nie tkwi w pięknym języku (jest raczej prosty), niecodziennej konstrukcji (kadry jakby żywcem wzięte ze scenariusza), kluczem do sukcesu są tutaj emocje, w które obfituje powieść. Lęk przed śmiercią, samotnością, tęsknota za utraconą miłością, refleksje dotyczące przemijającej młodości, myśl, że każdego z nas bez wyjątku czeka to samo towarzyszą czytelnikowi od pierwszych stron lektury aż po jej koniec. W pewnym okresie życia, gdy dzieci dorosną i odejdą, zostanie nam samotne oczekiwanie na śmierć. Chciałoby się rzec c'est la vie. Ciekawa, wzruszająca, momentami zabawna powieść, polecam. Podobnie jak film „Wielkie piękno”, do którego wracałam już wielokrotnie i niezmiennie mnie zachwyca, zwłaszcza jedna ze scen. Kilkoro przyjaciół siedzi przy stole, palą papierosy, piją alkohol i wzajemnie sobie dokuczają. W którymś momencie zmęczony tym główny bohater – Jep mówi do Stefanii: “Zamiast patrzeć z wyższością i pogardzać nami powinnaś spojrzeć na nas z czułością. Wszyscy jesteśmy na skraju rozpaczy. Jedyne, co możemy zrobić to spojrzeć sobie w oczy, dotrzymać sobie towarzystwa i trochę pożartować...”
foto: archiwum własne


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz