„Wróg nie nosi już munduru: dziś jest to inflacja, bezrobocie, brak poczucia bezpieczeństwa, niezadowolenie.”
„Mauricio, czyli wybory” Eduardo Mendoza
foto: Dowody na Istnienie |
„Ludzie z Placu Słońca” to debiut reporterski Aleksandry Lipczak, a zarazem kolejna książka wydawnictwa Dowody na Istnienie, na którą należy zwrócić w tym roku uwagę, po znakomitych „Wszystkich dzieciach Louisa” Kamila Bałuka.
Kiedy wyobrażamy sobie Hiszpanię, z reguły przed oczami mamy obraz pięknych, zadbanych miast, słonecznych plaż, kolorowej i smacznej paelli na talerzu, a w kieliszku nasz wzrok cieszy widok orzeźwiającej sangrii. W uszach zaś brzmi flamenco bądź sardana, tańczona przez mieszkańców na palcu przed katedrą w Barcelonie. Ci, którzy podróżowali po Hiszpanii często wracają myślami do Kordoby i meczetu z wybudowaną w środku katedrą, Rondy i Hemingwaya, osiołkowego taxi z Mijas, kościoła Sagrada Familia, Parku Güel, muzeum Picassa w Maladze, madryckiego Prado, czy zespołu pałacowego w Grenadzie, żeby wymienić kilka najważniejszych atrakcji turystycznych i zabytków. Jednak Hiszpania to nie tylko kraj wiecznej szczęśliwości i słońca, a ten mit, powielany często w folderach biur podróży, stara się obalić Aleksandra Lipczak w swoim reportażu.
Zbiór tekstów z książki „Ludzie z Placu Słońca” przypomina andaluzyjską mozaikę, mnóstwo drobnych elementów tworzy tu doskonałą całość. Zaczynamy lekturę mocnym, iście Springerowskim tekstem o miastach- widmach i postaci najsłynniejszego kanalarza, a następnie potentata rynku budowlanego, Francisco Hernando. Okazuje się, że podobnie jak w Polsce, również w Hiszpanii swego czasu rynek mieszkaniowy działał bez składu i ładu ani jakiegokolwiek planu zagospodarowania przestrzennego. Normą było budowanie wielkich osiedli bez dróg dojazdowych czy dostępu do podstawowych użyteczności, chociażby wody, na środku pustyni (przykładem może być tu opisywana przez autorkę Seseña). Kolejne przedstawiane problemy, takie jak życie na kredyt, eksmisje, w momencie niemożności spłaty zadłużenia, również przypominają nam sytuacje znane z naszego, polskiego podwórka.
Bardzo ciekawe są teksty dotyczące hiszpańskiej wojny domowej, okresu rządów generała Franco, machismo, a także powstania i rozwoju hiszpańskiej Falangi, w 1933 roku. Niektórzy starsi czytelnicy zapewne pamiętają, jak po okresie zamordyzmu i skrajnego katolicyzmu, odbierania dzieci wrogom politycznym i rozwódkom, licznych represji, nastąpiła odwilż i przebudzenie. Totalna liberalizacja poglądów i życia za rządów premiera Zapatero spowodowała, że Hiszpania jako trzeci kraj w Europie zalegalizowała małżeństwa tej samej płci i adopcję dzieci przez pary o orientacji homoseksualnej. O tym opowiada Aleksandra Lipczak w tekście na temat Campillo de Ranas. To znakomita lekcja tolerancji dla całego świata.
Równie interesujące są wzmianki o panowaniu Arabów w Al- Aldalus, o ogromnej bibliotece kalifa Al- Hakama II, o próbach uzyskania niepodległości i referendach w Katalonii, o przebywającym przeszło trzydzieści lat w ukryciu więźniu politycznym, Manuelu Cortezie (swoją drogą ukrywał się właśnie w malutkim miasteczku Mijas, na Costa del Sol). Wisienką na torcie są opowieści o słynnym hiszpańskim pisarzu Antoniu Mũnoz Molinie (polecam „We mgle czasów”, „Zimę w Lizbonie”, „Wiatr księżyca”) oraz katalońskiej autorce, Mercé Rodoredzie i jej najważniejszej powieści – „Diamentowym placu”.
Aleksandra Lipczak wspomina także między innymi początki reżyserskiej kariery Pedro Almodóvara. Znakomitym zabiegiem stylistycznym są fragmenty, w których autorka wymienia autentyczne nagłówki z hiszpańskiego dziennika El País, ma to miejsce dwukrotnie w odniesieniu do bezrobocia w Hiszpanii.
W tekście „Granica Południe” czytelnik odnajdzie informacje na temat polityki migracyjnej Hiszpanii. Mowa o wielkim ogrodzeniu, siatce składającej się z wielu elementów, zlokalizowanej na granicy hiszpańsko-marokańskiej. Stalowe liny, czujniki ruchu, oślepiające reflektory, które aktywuje alarm z owych czujników oraz chyba najstraszniejsza rzecz- koncertina, czyli drut kolczasty zakończony żyletkami. Zabezpieczenia te oddzielają między innymi ekskluzywne pole golfowe od ośrodków, w których koczują uchodźcy, znajdujących się po drugiej stronie ogrodzenia. Czy Europa rzeczywiście potrzebuje koncertiny? Czy to jedyny sposób by bronić naszych granic?
Książka „Ludzie z Placu Słońca” Aleksandry Lipczak to interesujące studium tak współczesnej, jak i przeszłej Hiszpanii. Lektura ta jest zdecydowanie warta polecenia. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie wytknęła na koniec jakiegoś ale…Autorka wspomina książkę Normana Lewisa, nosi ona tytuł „Głosy starego morza”, a nie „Opowieści starego morza”.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Dowody na Istnienie za egzemplarz recenzyjny.
„Ludzie z Placu Słońca” Aleksandra Lipczak
data wydania: 4 maja 2017
ISBN: 9788379995982
liczba stron: 256
Widziałam już gdzieś tą książkę. Twoja recenzja przekonuje do jej lektury :-) Ja mogę się podzielić swoją ulubioną książkę - "Zatrzymać dzień". Opisuje prawdziwą historię. Jej treść oraz sposób wydania są inne niż wszystkie, wręcz zaskakujące. Trudno się od niej oderwać. Serdecznie polecam :-)
OdpowiedzUsuńAnia