foto: archiwum własne |
Nowa,
doskonała powieść peruwiańskiego laureata Nagrody Nobla. Dwa
miasta- Lima i Piura, dwie rodziny i seria niesamowitych przygód. Na
skutek pewnego splotu okoliczności losy obydwu familii krzyżują
się. Opowieść, którą snuje autor mogłaby posłużyć za
scenariusz telenoweli. Wbrew zapowiedzi okładkowej książka nie
trzyma w napięciu, zresztą jak powieść napisana w typowym
południowoamerykańskim, gawędziarskim stylu miałaby to robić? To
właśnie to wolniejsze tempo, opis detali, dygresje, elegancja
języka, erudycja z pewną dozą nonszalancji dawno temu przywiązały
mnie do prozy Mario Vargasa Llosy (oraz miłość do zdań wielokrotnie złożonych). Tutaj również nić fabuły
rozwija się nieśpiesznie. Mamy do czynienia z mezaliansami,
skandalami obyczajowymi, konfliktami rodzinnymi, długo skrywanymi
tajemnicami, porwaniami, a także szantażem. W to wszystko pięknie
wplecione są rozważania na temat dobra i zła, wiary, które
prowadzi z młodym Fonsitem tajemniczy, eteryczny Edilberto Torres.
Tu i ówdzie pisarz jakby od niechcenia wymienia nazwiska słynnych
malarzy- Francisco Goi, Tamary Łempickiej, Eugene'a Delacroix,
Sandra Botticellego, pisarzy- Tomasza Manna (“Doktor Faustus”),
Aleksandra Dumasa, Lwa Tołstoja, Emila Zoli. Ja tradycyjnie już
zwróciłam uwagę na oprawę muzyczną powieści- Brahmsa, Mahlera
oraz kreolską pieśniarkę- Cecilię Barrazę. Niektórych
bohaterów znamy z poprzednich powieści autora. Don Rigoberta,
Lukrecję i Fonsita z “Pochwały macochy” i “Zeszytów don
Rigoberta”. Sierżanta Litumę prawdopodobnie z opowiadania “Gość”
zamieszczonego w książce “Wyzwanie. Szczeniaki” i powieści, między innymi: "Ciotka Julia i skryba" oraz “
Kto zabił Palomina Molero?”. Tego, kto jest dyskretnym bohaterem i
czy jest tylko jeden takowy, nie mogę Wam zdradzić, zachęcam do
lektury. Kończę cytatem z książki, który w mojej opinii nie odnosi się
jedynie do dziennikarstwa peruwiańskiego, można tutaj równie
dobrze wziąć pod lupę Jemen, Meksyk, Iran, Koreę Północną czy jakikolwiek inny
kraj świata.
“Główną funkcją
dziennikarstwa w tych czasach, a przynajmniej w tym społeczeństwie,
nie było już informowanie, lecz zacieranie wszelkich różnic
między kłamstwem a prawdą, zastępowanie rzeczywistości fikcją,
w której przelewał się oceaniczny bezmiar kompleksów, frustracji,
nienawiści i traum publiczności zżeranej resentymentem i
zazdrością”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz