piątek, 5 grudnia 2014

“Kiki van Beethoven” Eric Emmanuel Schmitt

foto: archiwum własne
Jest to druga, po “Moim życiu z Mozartem”, książka z cyklu “Dźwięki, które myślą”. Koncepcję tę autor zaczerpnął od Victora Hugo. W swych utworach stara się przedstawić wielkich kompozytorów jako nauczycieli życia, przekazać ich koncepcję świata, filozofię i mądrość ukrytą w dziełach muzycznych. W cyklu mają się również pojawić sylwetki Bacha oraz Schuberta. W książce znajdują się komedia- monolog “Kiki van Beethoven” oraz esej “Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje...”. W obu utworach autor stara się udowodnić, że muzyka słynnego kompozytora stawia człowieka w centrum zainteresowania, w opozycji do innych twórców, którzy pisali o Stwórcy i dla Stwórcy. Humanizm, heroizm, optymizm- to wszystko pobrzmiewa w sonatach, koncertach, symfoniach i operze autorstwa Beethovena. Do książeczki dołączona była płyta z utworami kompozytora, tymi mniej znanymi. Mnie najbardziej podobają się “Sonata Księżycowa” oraz “Sonata Patetyczna”, których na dysku zabrakło, symfonie uważam za zbyt monumentalne. Mam podobne doświadczenia do autora. W szkole muzycznej “karmiono” nas Beethovenem, każdy uczeń grający na fortepianie musiał przejść chociażby “Dla Elizy”, bardzo wiele utworów pojawiało się na zajęciach z umuzykalnienia, kształcenia słuchu. Później mój kontakt z tym kompozytorem urwał się, podobnie jak dalsza edukacja muzyczna. Może dlatego ta książka nie przemówiła do mnie, tak jak inne powieści, sztuki, eseje Schmitta. Autor porusza ważne tematy, jak piękno, duchowość, wysoka kultura. U schyłku życia Kiki wraca do słuchania Beethovena pod wpływem wizyty w Auschwitz. Dawny obóz koncentracyjny autor nazywa porażką ludzkości, cmentarzem nadziei. Jego zdaniem to potworne doświadczenie zabiło w ludziach wrażliwość na piękno, przestali słyszeć muzykę. W eseju Schmitt określa mianem kretynów grupy ludzi obojętnych, znudzonych, cyników, nihilistów i dokładnie opisuje te postawy. Pesymizm jest tu zderzony z radością płynącą z cytowanej “Ody do radości” Fryderyka Schillera. Podoba mi się afirmacja życia przedstawiona w Credo Nowoczesnego Humanizmu stworzonym przez Schmitta na końcu książki, co najważniejsze lektura ta ma wydźwięk optymistyczny, o czym świadczą ostatnie zdania. “Ostatecznie Beethoven, być może, nie umarł. I wątpię, czy kretyni żyją.” Miałam niestety wrażenie, że książka jest przegadana, jest luźnym zapisem myśli, które przypłynęły do autora w trakcie lotu samolotem, stąd częste powtórzenia. I sama postać Beethovena- ja wolę Rachmaninowa i Czajkowskiego. Koncertu fortepianowego Nr 2 c-moll op.18 tego pierwszego mogłabym słuchać w nieskończoność, podobnie jak Koncertu fortepianowego Nr 1 b-moll op. 23 Czajkowskiego (pomyśleć, że Rubinstein odmówił autorowi jego wykonania, bo mu się nie podobał). Niemniej jednak warto przeczytać, posłuchać i sprawdzić czy strzała muzyki Beethovena rzeczywiście dociera do serca człowieka, jego duszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz