sobota, 13 czerwca 2015

„Kaprysik. Damskie historie” Mariusz Szczygieł

foto: archiwum własne
Kolejna lektura przeczytana w ramach Domowego Klubu Książki vel Sabatowa. Kiedy Natalia (Kronika Kota Nakręcacza) zamachała nam przed nosem nieznośnie różową okładką powiało sceptycyzmem, szczególnie z mojej strony. Jedyny kolor, jakiego szczerze nie znoszę to właśnie wszelkie odcienie malinowego. Poza „Hell” Lolity Pille nie zdarzyło mi się sięgnąć w tym roku po książkę, której zewnętrzna warstwa tak wyraźnie odpycha. W środku jednak jest całkiem przyjemnie. Wynika to zapewne z niebywałego talentu Pana Szczygła do słuchania. Rozmawiał, notował i znalazł kilka całkiem ciekawych historii, których bohaterkami są zwyczajne- niezwyczajne kobiety. I to im autor oddaje głos. Pierwsza z nich przez 30 lat życia notowała wszystkie prozaiczne czynności, takie jak telefony, wizyty znajomych, przeczytane książki, spożyte posiłki, przypadkowe spotkania z ludźmi (nie mylić z tymi spotkanymi mimochodem) etc. Zebrał się tego pokaźny stosik. Pytanie brzmi dlaczego? Żeby pokonać samotność, odnaleźć samą siebie, nadać metafizyczny sens prostej egzystencji? Sama bohaterka ujmuje to tak: „Ile jest kobiet czekających na bocznym torze? Żyję, czy udaję , że żyję? To notowanie, ta statystyka ma mnie samą oszukać? Gdybym przestała zapisywać, musiałabym wrócić do siebie samej.” To również częściowo tłumaczy dlaczego o sobie pisze w dziennikach w trzeciej osobie i dlaczego swoje dzieci i męża wymienia bezosobowo i chłodno z imienia i nazwiska, próżno tu szukać czułości, to czysto naukowe zapiski. Jednocześnie jest to jeden z najciekawszych reportaży w tym zbiorze (co zgodnie stwierdziłyśmy). Kolejna historia opowiada o kobiecie odczuwającej dziwny przymus fotografowania swej osoby w różnych, nietypowych aranżacjach- strojach z epoki, przebraniach wróżki, wielkiej damy, wśród kwiatów itd. Tutaj właśnie znajdziemy urocze zdjęcie Pana Mariusza Szczygła jako elfa, wraz z bohaterką reportażu i jej dziećmi. Fotografowanie się jest kaprysem, ale też sprawnie wyreżyserowanym przez kobietę wymyślaniem siebie na nowo, które jest przez nią konsekwentnie realizowane (wizja jest tylko jej i widać, że nie znosi ona sprzeciwu i nie przyjmuje do wiadomości uwag fotografa). Następny reportaż dowodzi, że w zawodzie dziennikarza nie ma przypadków, a każdy, nawet niepozorny, świstek papieru może stać się przyczyną poszukiwań i bardzo interesującego dochodzenia, które prowadzi do zaskakujących rezultatów. Pomysłów na rozwiązanie zagadki czym jest tajemnicza lista kobiet wraz z adresami i dodatkowymi oznaczeniami w postaci wykrzykników jest wiele, rozwiązanie prozaiczne, ale zabawa w poszukiwanie go wraz z autorem przednia. Dwa ostatnie opowiadania – „Dowód” oraz „Rozstanie jest ostre jak miecz” to moim zdaniem najsłabsze ogniwa tego zbioru. Pierwsze z nich opowiada o tym, jak w dowód miłości rektor AGH postawił swej małżonce pomnik na uczelni. Moja niechęć być może wynika z tego, że jestem przekonana, iż prawdziwa miłość nie wymaga takich ostentacyjnych gestów. Codzienne czynności, pomoc w przygotowywaniu obiadu, zajmowaniu się dzieckiem, rozmowy to wystarczające dowody na obustronne uczucie, mnie to w zupełności zadowala i monumentów się nie domagam. Ostatni tekst – „Rozstanie jest ostre jak miecz” to zapis rozmowy z wokalistką Tercetu Egzotycznego – Izabellą Skrybant- Dziewiątkowską, której współautorem jest Dariusz Zaborek. Poznajemy historię życia poszczególnych członków zespołu, kulisy ich zagranicznych wystąpień. Niestety egzaltacja bohaterki, opowieści typu, że dom z basenem to taki standard, który każdy powinien mieć w posiadaniu nie wzbudziły we mnie ciepłych uczuć. Książkę „Kaprysik. Damskie historie” jako całość oceniam pozytywnie, materiał jest bogato ilustrowany zdjęciami pochodzącymi z prywatnych archiwów bohaterek, pierwszy reportaż „Reality” to majstersztyk, broni się także „Kartka”. Tę krótką lekturę polecam głównie kobietom. Okładkę, gdyby szykowało się kolejne wydanie, należałoby zmienić.

1 komentarz:

  1. Okładka książki jest beznadziejna. Całe szczęście sama broni się treścią i nazwiskiem autora. Pamiętniki rzeczywiście były najlepsze, a Szczygieł w roli elfa - uroczy ;)

    OdpowiedzUsuń