foto: archiwum własne |
Kolejna lektura przeczytana w ramach Domowego Klubu Książki vel Sabatowa. Kiedy Natalia (Kronika Kota Nakręcacza) zamachała nam przed nosem nieznośnie różową okładką powiało sceptycyzmem, szczególnie z mojej strony. Jedyny kolor, jakiego szczerze nie znoszę to właśnie wszelkie odcienie malinowego. Poza „Hell” Lolity Pille nie zdarzyło mi się sięgnąć w tym roku po książkę, której zewnętrzna warstwa tak wyraźnie odpycha. W środku jednak jest całkiem przyjemnie. Wynika to zapewne z niebywałego talentu Pana Szczygła do słuchania. Rozmawiał, notował i znalazł kilka całkiem ciekawych historii, których bohaterkami są zwyczajne- niezwyczajne kobiety. I to im autor oddaje głos. Pierwsza z nich przez 30 lat życia notowała wszystkie prozaiczne czynności, takie jak telefony, wizyty znajomych, przeczytane książki, spożyte posiłki, przypadkowe spotkania z ludźmi (nie mylić z tymi spotkanymi mimochodem) etc. Zebrał się tego pokaźny stosik. Pytanie brzmi dlaczego? Żeby pokonać samotność, odnaleźć samą siebie, nadać metafizyczny sens prostej egzystencji? Sama bohaterka ujmuje to tak: „Ile jest kobiet czekających na bocznym torze? Żyję, czy udaję , że żyję? To notowanie, ta statystyka ma mnie samą oszukać? Gdybym przestała zapisywać, musiałabym wrócić do siebie samej.” To również częściowo tłumaczy dlaczego o sobie pisze w dziennikach w trzeciej osobie i dlaczego swoje dzieci i męża wymienia bezosobowo i chłodno z imienia i nazwiska, próżno tu szukać czułości, to czysto naukowe zapiski. Jednocześnie jest to jeden z najciekawszych reportaży w tym zbiorze (co zgodnie stwierdziłyśmy). Kolejna historia opowiada o kobiecie odczuwającej dziwny przymus fotografowania swej osoby w różnych, nietypowych aranżacjach- strojach z epoki, przebraniach wróżki, wielkiej damy, wśród kwiatów itd. Tutaj właśnie znajdziemy urocze zdjęcie Pana Mariusza Szczygła jako elfa, wraz z bohaterką reportażu i jej dziećmi. Fotografowanie się jest kaprysem, ale też sprawnie wyreżyserowanym przez kobietę wymyślaniem siebie na nowo, które jest przez nią konsekwentnie realizowane (wizja jest tylko jej i widać, że nie znosi ona sprzeciwu i nie przyjmuje do wiadomości uwag fotografa). Następny reportaż dowodzi, że w zawodzie dziennikarza nie ma przypadków, a każdy, nawet niepozorny, świstek papieru może stać się przyczyną poszukiwań i bardzo interesującego dochodzenia, które prowadzi do zaskakujących rezultatów. Pomysłów na rozwiązanie zagadki czym jest tajemnicza lista kobiet wraz z adresami i dodatkowymi oznaczeniami w postaci wykrzykników jest wiele, rozwiązanie prozaiczne, ale zabawa w poszukiwanie go wraz z autorem przednia. Dwa ostatnie opowiadania – „Dowód” oraz „Rozstanie jest ostre jak miecz” to moim zdaniem najsłabsze ogniwa tego zbioru. Pierwsze z nich opowiada o tym, jak w dowód miłości rektor AGH postawił swej małżonce pomnik na uczelni. Moja niechęć być może wynika z tego, że jestem przekonana, iż prawdziwa miłość nie wymaga takich ostentacyjnych gestów. Codzienne czynności, pomoc w przygotowywaniu obiadu, zajmowaniu się dzieckiem, rozmowy to wystarczające dowody na obustronne uczucie, mnie to w zupełności zadowala i monumentów się nie domagam. Ostatni tekst – „Rozstanie jest ostre jak miecz” to zapis rozmowy z wokalistką Tercetu Egzotycznego – Izabellą Skrybant- Dziewiątkowską, której współautorem jest Dariusz Zaborek. Poznajemy historię życia poszczególnych członków zespołu, kulisy ich zagranicznych wystąpień. Niestety egzaltacja bohaterki, opowieści typu, że dom z basenem to taki standard, który każdy powinien mieć w posiadaniu nie wzbudziły we mnie ciepłych uczuć. Książkę „Kaprysik. Damskie historie” jako całość oceniam pozytywnie, materiał jest bogato ilustrowany zdjęciami pochodzącymi z prywatnych archiwów bohaterek, pierwszy reportaż „Reality” to majstersztyk, broni się także „Kartka”. Tę krótką lekturę polecam głównie kobietom. Okładkę, gdyby szykowało się kolejne wydanie, należałoby zmienić.
Okładka książki jest beznadziejna. Całe szczęście sama broni się treścią i nazwiskiem autora. Pamiętniki rzeczywiście były najlepsze, a Szczygieł w roli elfa - uroczy ;)
OdpowiedzUsuń