Jest to powieść z nurtu “strumienia świadomości”, wzorowana na “Ulissesie” Jamesa Joyce'a, napisana w 1934 roku. Poznajemy w niej jeden dzień z życia wrażliwego, niestabilnego emocjonalnie pisarza, który przechadza się ulicami okupowanego przez Japończyków Seulu i oddaje rozmyślaniom na temat przeszłości. Kubo podczas swojej wędrówki odwiedza puby i kawiarnie, dworzec kolejowy, jeździ tramwajem, spotyka się z przyjaciółmi. Spacerując snuje rozważania na temat swojej samotności, z nostalgią wspomina związki z kobietami. Dowiadujemy się o jego dolegliwościach nerwowych, kłopotach z uszami, wadzie wzroku, problemach żołądkowych. Każdy jego dzień wygląda prawdopodobnie tak samo, wstaje wczesnym rankiem i wyrusza do miasta w poszukiwaniu inspiracji, tematów do swoich powieści. Obserwuje ludzi, zwierzęta, otaczający go świat, efekty tego podglądania rzeczywistości zapisuje w notesie. Sam raczej nie uczestniczy w wydarzeniach, jest wycofany, mimo, że samotność mu doskwiera, nie ma odwagi by zmienić ten stan rzeczy. Podczas przejażdżki tramwajem spotyka miłość z dawnych lat, ale paraliżuje go lęk i nie jest w stanie nawiązać kontaktu. Kubo snuje także rozważania na temat istoty szczęścia. Obserwuje z zaciekawieniem rozwój Seulu, który coraz szczerzej otwiera się ku Zachodowi, jednocześnie ma świadomość, że trudności ze znalezieniem pracy wynikają z tego, że większość posad zarezerwowana jest dla obywateli Japonii. Zastanawia się również nad sensem swojego życia. “Pogoń za pieniądzem to niewątpliwie jeden z aspektów życia. Może właśnie życie takich ludzi jest bliższe prawdy w porównaniu do życia pisarza, który wychodzi na ulicę bez ustalonego celu, niosąc laskę w jednej ręce, a notatnik w drugiej.” Dzień z życia Kubo, który poznajemy przepełniony jest smutkiem, nostalgią, oczekiwaniem na szczęście, które uparcie omija pisarza. Może ten brak dopasowania, niemożność odnalezienia swojego miejsca popchnęła autora (jest to powieść autobiograficzna) do przejścia na stronę reżimu Korei Północnej podczas wojny koreańskiej? Jest to decyzja absolutnie dla mnie niezrozumiała, tym bardziej, że nie czekało tam na niego nic oprócz represji, a w Seulu zostawił rodzinę. Ciekawostką jest przytoczony na dwunastej stronie książki przepis na recepturowy lek uspokajający, zwany sam-bi-sui (woda z trzema bromkami). Sprawił on, że szukałam nerwowo w meandrach pamięci składu mikstury uspokajającej i soli Erlenmeyera. Okazało się, że nie mam jeszcze amnezji i dobrze skojarzyłam, że skład podanego lekarstwa ma inne proporcje bromków, niż wyżej wymienione mikstury z polskiego receptariusza. Dużym atutem książki są przypisy, w których znaleźć można wiele ciekawych informacji oraz posłowie autorstwa tłumaczki. Lekturę tę zadedykowałabym jednak głównie miłośnikom koreańskiej literatury, ewentualnie farmaceutom :) .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz