wtorek, 24 lutego 2015

„Hell” Lolita Pille

foto: archiwum własne
Wciągająca książka o tak zwanej złotej młodzieży z najbogatszych dzielnic Paryża. Przeraża zarówno pustka w ich życiu, jak i w ich głowach. Większość młodych bohaterów, na czele z tytułową Hell, po zrobieniu matury postanawia „odpocząć” od nauki. Dzień to nieustająca gonitwa po najbardziej ekskluzywnych butikach, restauracjach, noc to hektolitry alkoholu, kilogramy narkotyków i byle jaki seks, byle gdzie i z byle kim. I taki „dzień świstaka” serwuje nam młoda, dwudziestodwuletnia autorka, sama należąca do tego zaklętego, a raczej zblazowanego kręgu. Strasznie się czyta o tym udawanym nihilizmie, o rzekomym Weltschmerz, ma się ochotę porządnie potrząsnąć tymi aroganckimi smarkaczami. Ludzie na świecie nie mają co jeść, nie mają co pić, ani gdzie mieszkać, a jedynym zmartwieniem tych panienek jest to, w co się ubrać i kogo w jakiej kolejności, brzydko mówiąc, „zaliczyć” . Kiedy wydaje się już, że Hell znalazła swoją drugą połówkę (w jej życiu niespodziewanie pojawia się Andrea- jej męski odpowiednik), okazuje się, że zamiast ciągnąć się nawzajem ku górze, ku wyzwoleniu ze szpon nałogu, staczają się wspólnie w jeszcze głębszy dół. Czy pieniędzmi naprawdę da się wszystko w życiu załatwić- kupić ciuchy, kosmetyki, drogie gadżety jest łatwo będąc synusiem czy córusią bogatych rodziców, czy można za pomocą mamony zdobyć akceptację, szacunek, miłość? Nie. Wniosek jest zawsze ten sam- pieniądze szczęścia nie dają. Są sceny, które w tej książce szokują mimo upływu lat (w momencie wydania "Hell" alias "Spowiedź pindy" wywołała we Francji skandal), jak chociażby aborcja dokonana przez Hell- bez łez, bez wstydu, bez uczuć, bezmyślnie i bez żalu. Są momenty, kiedy rzeczywiście jej współczujemy- naprawdę otoczenie kretynów może działać depresjogennie i deprymująco. Może też tak działać próba dopasowania do ogółu, w myśl przysłowia jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one, bo mimo wszystko Hell- Elle idiotką nie jest- czyta książki, kocha muzykę, w tym operę. Frédéric Beigbeder nazwał tę powieść „parabolą o utracie pewności siebie, o pokoleniu zniszczonym przez ironię”. Musiał on dostrzec w tej książce coś wyjątkowego, skoro umieścił ją w swoim bilansie (nr 92), a może nie mógł uczynić inaczej, gdyż jego własna powieść „29,99” została wspomniana przez autorkę „Hell”? Na pewno jest to pewien rodzaj ostrzeżenia, zwłaszcza dla rodziców, kasa nie załatwi wszystkiego, nie zastąpi ich obecności w życiu dziecka, nie nauczy odróżniania dobra od zła, ani właściwej hierarchii wartości. Język powieści jest dosyć prymitywny, daleki od literackiego, składają się na to na pewno wiek autorki plus prawdopodobnie liczba tłumaczy (stąd może moje wrażenie niespójności)- siedem osób przekładało te nieco ponad dwieście stron. Okładka jest koszmarna i zniechęca całkowicie do sięgnięcia po tę lekturę. Na podstawie książki powstał w 2006 roku całkiem niezły film, o tym samym tytule. Można przeczytać, ale na własną odpowiedzialność, ja ani nie zniechęcam, ani specjalnie nie będę zachęcać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz