środa, 24 września 2014

“Literatura faszystowska w obu Amerykach” Roberto Bolaño

Niewielka objętość, ale jakie bogactwo treści. Jak to się stało, że zwątpiłam w siłę swojego intelektu czytając tę książkę? Mamy tutaj do czynienia z podręcznikiem, leksykonem lub jak ktoś woli ze słownikiem pisarzy sympatyzujących z ideologią faszystowską. Coś na kształt “Słownika pisarzy antycznych” pod redakcją Anny Świderkówny (przy okazji polecam). Zrobiłam rzecz dziwną i nie do końca do mnie podobną. Przed przystąpieniem do lektury nie czytałam ani biografii autora, ani tym bardziej nie szukałam żadnych informacji na temat tej książki. Otworzyłam ją w księgarni, przy okazji kupowania “Rozmów telefonicznych” i pomyślałam sobie – o, jakie ciekawe kompendium wiedzy dotyczące pisarzy hiszpańskojęzycznych obu Ameryk, coś w sam raz dla mnie. W domu zaczęłam kartkować i od razu zrobiło mi się słabo. Zawsze uważałam, że autorzy iberoamerykańscy, pisarze hiszpańscy to mój konik, dorastałam otoczona ich książkami. Tymczasem wertuję strona za stroną dzieło Bolaño i nie jestem w stanie rozpoznać żadnego nazwiska. Najpierw pomyślałam, trochę pokory kobieto, widocznie nie jesteś takim ekspertem jak Ci się wydawało i dużo wody upłynie zanim będziesz mogła stwierdzić, że znasz tamte pisarskie rejony. Później zaczęłam nerwowo wstukiwać w wyszukiwarkę nazwiska opisywanych postaci i tytuły przytaczanych utworów, rezultat był taki, że wracał do mnie tytuł leksykonu i osoba Bolaño, ale żadnych innych informacji. Dalej przyjrzałam się datom, bowiem każda biografia poprzedzona była rokiem urodzenia i rokiem śmierci omawianego pisarza. Dostałam olśnienia patrząc na te cyfry: 2021, 2029, 2015, 2027, 2018, 2040, 2022. Potem wróciłam jeszcze do ironicznego cytatu wstępnego autorstwa Augusta Monterroso: “Jeśli rzeka jest powolna i człowiek dysponuje rowerem albo koniem, wtedy owszem, można wejść dwa razy (a nawet trzy, w zależności od indywidualnych potrzeb higienicznych) do tej samej rzeki.”. Od tego momentu nie mogłam przestać się uśmiechać, chyba jako jedyna padłam ofiarą żartu Roberto Bolaño. Wszystkie opisywane drobiazgowo biografie, słynne dzieła, nawet czasopisma i wydawnictwa są tworem niesamowitej wyobraźni autora. Jak już nabierze się dystansu do tej książki, można wychwycić wiele ciekawostek, oczywiście całkowicie zmyślonych. Panom z pewnością spodobałby się jeden z pomysłów Silvio Salvatico- wprowadzenia poligamii dla mężczyzn. Większość opisywanych prozaików i poetów cechuje żywot mizerny i nieszczęśliwy, często padają oni ofiarami krytyki. Jedno z najpiękniejszych określeń jakie przeczytałam w książce to “poecina kretynoidalny” skierowane do Andresa Cepeda Cepeda, zwanego Paniczem. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, że zagadkę tajemniczych kręgów na polach pszenicy w Colorado i na pustyni w Arizonie “wyjaśniono” już w 1985 roku – są to plany obozów koncentracyjnych widzianych z lotu ptaka. Dalej też jest interesująco, Zach Sodenstern miał stworzyć cykl pięciu powieści. Czwarty z tomów, o wymownym tytule “Przyjście” miał opowiadać o oczekiwaniu członków Czwartej Rzeszy na przyjście mesjasza. I tu ciekawostka, miałby on być synem psa, owczarka niemieckiego o imieniu Flip. Poszczególne "biografie" poprzetykane są nazwiskami rzeczywistych postaci na przykład Hegla, Kanta, Scotta Fitzgeralda, Twaina, Mansona, Allende (nie chodzi o Isabel, lecz o Salvadora), Plath, Hugo, Balzaka, Flauberta, Stendhala. Książka ta nie należy do najłatwiejszych, doradzam dystans, otwarty umysł i wypoczynek przed rozpoczęciem lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz