Zanim napiszę parę słów o książce warto wspomnieć krótko pisarkę*. Dodam, że jedną z moich ulubionych. Świat usłyszał o niej w 2006 roku za sprawą groźby słynnego procesu o obrazę tureckości, która zawisła nad autorką na skutek wypowiedzi jednego z bohaterów “Bękarta ze Stambułu” odnoszącej się do masakry Ormian (jest to w Turcji do tej pory temat tabu). Debiut pisarski Shafak miał jednak miejsce wiele lat wcześniej, w 1994 roku napisała powieść “Sufi” (u nas jej dzieła nie ukazują się chronologicznie, “Sufi” został wydany dopiero w 2013 roku). To, co uwielbiam u pisarki to umiejętne łączenie nowoczesności zachodu ze wschodnim mistycyzmem. Sama jest osobą niezwykle kontrowersyjną – kosmopolitką i feministką, ale z drugiej strony tradycjonalistką posługującą się biegle językiem osmańskim (autorka posługuje się pisząc językiem angielskim i tureckim, z ciekawostek- “Bękart ze Stambułu” był w całości napisany po angielsku a dopiero potem przetłumaczony na język turecki). Znana jest z tego, że odkrywa na nowo język turecki, przytacza w wielu swoich powieściach słowa, które dawno już wyszły z użycia nadając im nowe, drugie życie. Polski czytelnik tego nie doświadczy, gdyż są to często wyrazy, których przetłumaczyć się nie da. Jednak pomimo swojego wkładu w kultywowanie tradycyjnych wierzeń, czy wyrażeń nie jest do końca akceptowana przez środowiska konserwatywne, bywa nawet nazywana “szpiegiem Microsoftu” (LOL, to pewnie przez częste podróże do USA). To, co również zachwyca mnie w jej twórczości to niesamowite poczucie humoru oraz erudycja na miarę Szeherezady, niezwykły talent do snucia opowieści, które łączą w sobie współczesny realizm z magią i dawnymi wierzeniami. Uważam, że krzywdzące jest dla niej wieczne porównywanie do Orhana Pamuka, ich twórczość różni się według mnie jak ogień i woda. Stambuł z powieści Elif Shafak to feeria barw, kolorów, zapachów, jest pełen życia i nowoczesności. Pamuk natomiast jest bardzo zachowawczy, konserwatywny, patetyczny, widać u niego nostalgię za dawną świetnością miasta. Niemniej również należy on do pisarzy, po których twórczość sięgam chętnie. Jeśli zastanawiacie się jak zmieścić w jednej książce wszystkie niemalże problemy współczesnego człowieka to “Pchli pałac” jest właśnie dla Was. Mamy tu różnorodną galerię postaci- fryzjerzy, studenci, dzieci, rozwodnicy, matki, kobiety w ciąży, staruszki, kochanki, a nawet koty, czarownice, mędrcy i dżiny. Autorka porusza szereg problemów- miłość, zdradę małżeńską, alkoholizm, samotność, wychowanie dzieci i można tak wymieniać wszystko, co nam przyjdzie do głowy. Prócz tego opisy tradycyjnych tureckich dań, zabobonów, trochę historii miasta. Wszystko to dzieje się w Pałacu o infantylnej nazwie Cukiereczek zbudowanym na ruinach starego cmentarza w otoczeniu gnijącej góry śmieci...ale czy na pewno? Opowieść spinają klamrą rozważania na temat prawdy, kłamstwa i bzdur. "Bzdury są jednakowo odległe od prawdy i od kłamstwa. Kłamstwo jest odwrotnością prawdy, a bzdury stapiają w sobie prawdę i kłamstwo, tak że nie da się odróżnić jednego od drugiego." I nic więcej nie zdradzę, żeby każdy z Was, jeśli jeszcze tego nie zrobił, miał przyjemność samodzielnie odkryć czym naprawdę jest ta książka. Od siebie powiem tylko na koniec, że osobistym sentymentem darzę powieść “Czarne mleko”, była dla mnie niezwykle ważna w pierwszych miesiącach macierzyństwa. Polecam gorąco “Pchli pałac”, “Czarne mleko” i pozostałe powieści Elif Shafak.*Pisząc ten tekst korzystałam z bardzo ciekawej audycji na temat autorki “Magiczne wędrówki Elif Shafak” nagranej 13 marca 2011 roku przez Program 2 Polskiego Radia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz