Druga i bynajmniej nie ostatnia część przygód Paula Westa (książek z serii Merde! jest pięć, ale ja na razie poprzestanę na dwóch pierwszych tomach), brytyjczyka zafascynowanego krajem serów i wina. Poznajemy w niej uroki życia na prowincji pod czujnym okiem niedoszłej teściowej głównego bohatera, którą próbuje zamordować podając jej zamiast herbaty ziołowej rozpuszczone płatki mydlane o zapachu werbeny. Dowiadujemy się także jak wygląda rozkręcanie własnego biznesu w Paryżu- od samego wynajmu pomieszczeń, poprzez drobiazgowy remont, przeprowadzony oczywiście przez polskich robotników pod wodzą architekta-naciągacza, do otwarcia i wszelkich niedogodności związanych z płaceniem pracownikom ubezpieczeń, tłumaczeniem na francuski nazw w menu etc. Po tej małej wzmiance o polskich robotnikach moje myśli automatycznie zawędrowały do "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes- książka świetna i ekranizacja cudowna- uwielbiam Diane Lane za jej ponadczasową urodę, po tym filmie człowiek zakochuje się z automatu we włoskich pejzażach i całej reszcie. Ciapowaty brytyjczyk Paul West zaskoczył mnie swoją opinią na temat impresjonistów i post-impresjonistów. Według niego Monet wymyślił impresjonizm, żeby chodzić na pikniki. Toulouse Lautrec malował tancerki kankana, bo to dawało mu pretekst, żeby przesiadywać w barach (wszyscy wiemy zresztą jak skończył) a Paul Gaugin "chciał po postu przelecieć mnóstwo egzotycznych kobiet". Zaczynam rozumieć, jak to się stało, że Anglikom się wydaje, że to oni rozszyfrowali Enigmę...Chociaż odnośnie Gaugina to może nawet trafił w sedno. Polecam jego biografię pióra Mario Vargasa Llosy "Raj tuż za rogiem"- przestałam lubić Gaugina po tej lekturze. Nasz ulubiony Anglik spotyka też ponownie na swej drodze byłego szefa (który niezmiennie już od pojawienia się w pierwszej części kojarzy mi się z Silvio Berlusconim), następuje spektakularne pogodzenie się w błysku fleszy, Paul West zatrudnia nawet w swej herbaciarni syna Jeana Marie. Obserwujemy też miłosne poszukiwania bohatera (West wśród francuskich kobiet szuka tej jedynej, ideału), jeśli chodzi o liczbę opisywanych romansów nasz brytyjczyk śmiało może stawać w szranki z Casanovą. Wszystko to czyta się lekko, przyjemnie, z przymrużeniem oka. Polecam na leżak, na plażę gdzieś na Lazurowym Wybrzeżu, wtedy można dyskretnie porównywać spostrzeżenia autora z własnymi odczuciami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz